Znany polski historyk i dyplomata prof. Hieronim Grala odwiedził Polskie Radio dla Zagranicy, by odpowiedzieć na pytania dotyczące polityki zarówno Polski, jak i Zachodu, wobec Rosji i Białorusi. Działania naszego wschodniego sąsiada zmuszają Polaków do stałej obserwacji jego poczynań. Z jednej strony Białorusini – to naród z rodziny spadkobierców dawnej Rzeczypospolitej, z drugiej strony zaś postrzegani są przez pryzmat działań reżimu Łukaszenki, o korzeniach sowieckich i prorosyjskich.
Jak postępować z tym państwem? Prof. Hieronim Grala jako ekspert ds. wschodnich zna te strony nie tylko z książek czy relacji medialnych. Ma również wieloletnie doświadczenie pobytu w Rosji na stanowisku dyplomatycznym oraz liczne wyjazdy na Białoruś na fora naukowe.
Oprócz tego, korzenie rodu prof. Grali wywodzą się z Podlasia, z pogranicza polsko-ruskiego, czyli białorusko-ukraińskiego. A więc badacz i dyplomata od dawna cieszy się tak w Polsce, jak i za granicą, także wśród Białorusinów i Rosjan, uznaniem jako rzetelny analityk, autorytet, jako osoba, która waży każde słowo i sprawdza jego zgodność z faktami.
W rozmowie z białorutenistą dr Viktarem Korbutem dla Polskiego Radia prof. Hieronim Grala zwrócił przede wszystkim uwagę na pewne niedociągnięcia w polityce Polski wobec Białorusi.
Jestem umiarkowanym sceptykiem. Podzielam w dużej mierze opinie mojego kolegi, który przepracował wiele lat na Białorusi, w tym także pełniąc funkcję ambasadora. Mówię tu o redaktorze Witoldzie Juraszu, który niejednokrotnie zwracał uwagę na to, że instrumentarium, którym posługiwała się polska dyplomacja i polskie państwo, nie sprawdziło się. A kwestia, która dla nas jest kluczowa – czyli sytuacja Polaków na Białorusi – była niejednokrotnie rozegrana w sposób tak niekorzystny, że uczyniła z nich zakładników tej polityki, wystawiając ich na różne niebezpieczeństwa.
Hieronim Grala uważa, że w stosunkach Polski z Białorusią należy brać pod uwagę obecną rzeczywistość i wyciągać z niej wnioski, dopiero zaś w następnej kolejności podejmować kroki dyplomatyczne.
Jeżeli przyjrzymy się postawie Łukaszenki wobec otaczającego go świata, to obok prostej konstatacji, że jest on w jakimś stopniu uzależniony i podporządkowany Rosji, musimy również zauważyć, że każdorazowo, kiedy pojawiała się możliwość choćby mikroskopijnego poszerzenia swojej swobody manewru, skwapliwie z niej korzystał.
Nie jest przecież przypadkiem, że gdy wybierano miejsce do rokowań rozejmowych po agresji Rosji na Ukrainę z 2014 roku, to jednocześnie zgłosili się z propozycją, że to zorganizują dwaj politycy sukcesorzy porządku radzieckiego – Łukaszenka i Nazarbajew. Prezydenta Kazachstanu Nazarbajewa nikt nie traktował jako wasala czy lennika Putina, a Łukaszenka to zrobił nie dlatego, że Moskwa mu to sugerowała, lecz dlatego, że dostrzegał w tym szansę. Tak to widzę – chodziło o upodmiotowienie Białorusi, o podbudowanie jej autorytetu międzynarodowego.
Niejednokrotnie spotykałem się z opiniami, że różne oferty składane przez Łukaszenkę zostały odrzucone, zanim zostały rzetelnie rozpatrzone. W polityce się tak nie robi – najpierw analizuje się korzyści i straty, a nie kieruje się sentymentami i opowieściami o tym, że my jesteśmy z innej gliny i nie będziemy się dogadywać.
Profesor Grala zgadza się, że Rosja ma duży wpływ na Białoruś. Wierzy jednak, że Polskę stać na więcej, niż udało się jej dotychczas osiągnąć w relacjach z tym naprawdę trudnym sąsiadem zza Buga.
My na ogół przystępujemy do działań, mając jeden, niealternatywny scenariusz, który uważamy za słuszny, a więc musi się sprawdzić. Ten scenariusz na ogół się nie sprawdza.
Jaki jest ten scenariusz?
Demokratyczna przemiana wewnętrzna: dlaczego Białorusini nie wychodzą na ulicę.
Prof. Hieronim Grala (P) w Polskim Radiu w trakcie rozmowy z dr Viktarem Korbutem (L). Foto: Piotr Podlewski / Polskie Radio
Polski dyplomata i historyk zauważa, że w Polsce również brakuje masowej aktywności społecznego, choć w społeczeństwie jest sporo problemów.
Niech pan zobaczy, jak zmienia się liczebność demonstracji w różnych ważnych sprawach w Polsce. Jak środowiska walczące z PiS-em nie były w stanie zrozumieć, dlaczego na te demonstracje wychodzi znacznie mniej osób, niż oczekiwano. A przecież poza wszystkim innym jest sprawa banalna – przeniesienia się sporej części protestów do sieci.
My nawet nie skonsumowaliśmy, nie przerobiliśmy doświadczenia Libii czy Egiptu. My, w Europie, nie zauważyliśmy, że można stworzyć wielki ruch społeczny, nie wychodząc z domu, i przeprowadzić przewrót czy rewolucję. Władza rosyjska czy chińska ma tego świadomość, stąd ogromny wysiłek, by kontrolować sieci społecznościowe.
Hieronim Grala wymienia kolejny problem na linii Zachód – Polska – Białoruś, który powstrzymuje realne działania na kierunku wschodnim.
Błędy, które popełniamy na poziomie ogólnokrajowym wobec sytuacji na Białorusi, są również efektem słabego zaplecza eksperckiego. Czasami przypomina mi się sytuacja, kiedy szuka się tego „optymalnego” kandydata do poparcia – przypomina mi to fragment ankiety osobowej z czasów radzieckich: „kolebał się razem z linią partii”. My sobie wymyślamy właśnie kogoś, a dziś popieramy jednego, jutro innego. Opozycyjny polityk białoruski ma być przede wszystkim politykiem białoruskim, a nie gwiazdą castingu na Miss Białorusi dla zachodnich sojuszników. To ma być autentyczny polityk białoruski.
Profesor Grala sugeruje, że nie da się lekceważyć wpływu Łukaszenki wewnątrz Białorusi. My zaś, Polacy, Europejczycy, musimy nieco skorygować nasze spojrzenie na Białoruś i całą Europę Wschodnią.
To, że między Łukaszenką z początku a tym odkładanym ciągle końcem jest przepaść, to sprawa oczywista. Ale powtarzam, wyszedł z tego społeczeństwa i pod wieloma względami jest częścią tego społeczeństwa, jest swojski i zrozumiały.
Nie da się w tego typu społeczeństwach znaleźć poparcia dla kandydata, z którym większość społeczeństwa nie będzie się w stanie intelektualnie, emocjonalnie i cywilizacyjnie utożsamiać. A my usiłujemy wprowadzić w to pomysły kadrowe ze scenariusza, który sprawdza się w Sztokholmie, Hamburgu czy Bordeaux, który – przepraszam – ale nawet na mojej ulubionej Sycylii by się nie sprawdził, a my chcemy to aplikować na Białorusi.
Viktar Korbut