"W głębi duszy wiedzieliśmy, że ten moment nadchodzi od ponad trzech lat, gdy rosyjskie czołgi przekroczyły granicę" Ukrainy - przyznał premier Wielkiej Brytanii, komentując napięcia pojawiąjące się w ostatnim czasie w ramach NATO. "Musimy to potraktować jako pobudkę i przejąć inicjatywę" - dodał.
Premier podkreślił, że "wiele osób wzywa" Londyn do tego, by "wybierał między USA i Europą", jednak - według niego - byłoby to "ogromnym błędem". "Myślę, że prezydent (USA Donald) Trump ma rację, kiedy mówi, że kraje europejskie powinny ponosić większy ciężar, jeśli chodzi o zbiorową obronę Europy" - zaznaczył Starmer.
"Wszyscy skorzystaliśmy z pokojowej dywidendy" - podkreślił brytyjski polityk, oceniając, że Europa zmierza w stronę "mrocznych czasów". "Nie chcę siać paniki, (ale) musimy myśleć o obronie i bezpieczeństwie natychmiast" - zaapelował.
"Nie ufam Putinowi"
Szef brytyjskiego rządu przyznał, że nie ufa Putinowi. "Jestem pewien, że Putin będzie próbował domagać się tego, by Ukraina była bezbronna po (osiągnięciu) porozumienia (pokojowego), bo to daje mu to, czego chce, czyli okazję do ponownego wkroczenia" do tego państwa - ocenił.
Starmer poinformował, że na "poziomie międzyludzkim ma dobre relacje" z Trumpem. "Lubię go i szanuję. Rozumiem, co próbuje osiągnąć" - dodał.
Poinformował też, że 28 lutego, czyli w dniu kłótni między prezydentami USA i Ukrainy, Donaldem Trumpem i Wołodymyrem Zełenskim, naciskano na Londyn, by skrytykował spór przywódców w Białym Domu. "Uznałem, że lepiej będzie wziąć telefon, porozmawiać z obiema stronami i spróbować je znów (ze sobą) porozumieć" - powiedział polityk.
PAP/IAR/dad