Choć w trzy lata po niczym nie sprowokowanej inwazji Rosji na Ukrainę sojusznicy Kijowa nie kwestionują przywództwa Wołodymyra Zełenskiego, jego międzynarodową pozycję osłabia retoryka Kremla o nielegalności jego prezydentury. Jak przekonują rosyjscy propagandyści prezydent Ukrainy "jest nielegalny" od maja ubiegłego roku, kiedy skończyła się jego pięcioletnia kadencja.
W ostatnich dniach rosyjskie gazety za każdym razem pisząc o Zełenskim przypominają, że jest dyktatorem, bo od 20 maja ub. roku rządzi bez wyborów. Ostatnio przekaz rosyjskiej dezinformacji podchwycił także prezydent USA Donald Trump.
Wybory w czasach wojny
Wybory prezydenckie nad Dnieprem rzeczywiście powinny odbyć się wiosną ubiegłego roku, ale ich przeprowadzenie uniemożliwił stan wojenny. Jednak zdaniem ukraińskich konstytucjonalistów oraz Centralnej Komisji Wyborczej Ukrainy, Konstytucja tego kraju zapewnia zachowanie ciągłości władzy w takiej nadzwyczajnej sytuacji i o nielegalności głowy państwa w ogóle nie może być mowy.
Ustawa zasadnicza stanowi bowiem, że do czasu wyboru nowej głowy państwa, władzę sprawuje dotychczasowy prezydent. "Tryb organizacji i sprawowania władzy państwowej określony w Ustawie Zasadniczej Ukrainy ma na celu zapewnienie ciągłości jej sprawowania. Prezydent Ukrainy wykonuje swoje uprawnienia do czasu objęcia urzędu przez nowo wybranego prezydenta i nie może przekazywać swoich uprawnień innym osobom lub organom" – napisała w swoim stanowisku ukraińska Centralna Komisja Wyborcza.
Stan wojenny
Jednocześnie CKW podkreśliła, że od 24 lutego 2022 r. na Ukrainie obowiązuje stan wojenny, a zgodnie z ukraińską Konstytucją, ale także ustawą "O reżimie prawnym stanu wojennego", w warunkach wojny zabrania się przeprowadzania wyborów ogólnokrajowych. Komisja wyjaśniła, że zgodnie z Kodeksem wyborczym, decyzję o wyznaczeniu daty nowych wyborów prezydenckich podejmie Rada Najwyższa nie później niż w ciągu miesiąca od dnia zniesienia stanu wojennego. Ten od początku wojny był już przedłużany przez Radę Najwyższą Ukrainy kilkunastokrotnie – ostatnio od 8 lutego do 9 maja 2025 roku.
"Prawodawstwo ukraińskie jest jednoznaczne i jest co do tego na Ukrainie konsensus, że nie jest to dobry moment na przeprowadzenie nowych wyborów" - podkreślił w rozmowie z PAP Wojciech Konończuk, dyrektor Ośrodka Studiów Wschodnich. Jego zdaniem nie chce tego w tym momencie także ukraińska opozycja.
Nowych wyborów chce tylko Rosja
"Do nowych wyborów dąży tylko Rosja, żeby pokazać, że miała rację podważając legalizm prezydenta Zełenskiego, ale przede wszystkim licząc na destabilizację sytuacji wewnętrznej na Ukrainie" – ocenił Konończuk. W jego opinii wszystkie siły Ukrainy są obecnie skupione na prowadzeniu wojny obronnej, dlatego zajęcie się przygotowaniami do kampanii wyborczej wybiłoby Ukrainę ze stanu skupienia, w którym pozostaje od 3 lat. "I doprowadziłoby do rozprężenia i przyspieszyło sukces Rosji" – ocenił ekspert.
Agresywną retorykę Kremla o nielegalnym Zełenskim podchwycił natomiast prezydent USA Donald Trump. W mediach społecznościowych nazwał go "dyktatorem bez wyborów". Wyraził także pogląd, że poparcie dla prezydenta w jego kraju wynosi już tylko 4 proc.
Trump znalazł się w ogniu krytyki Ukraińców, którzy zarzucają mu brak zrozumienia sytuacji w ich państwie oraz uleganie rosyjskiej dezinformacji. Według najnowszego sondażu Kijowskiego Międzynarodowego Instytutu Socjologii Zełenskiego popiera 63 proc. Ukraińców, a zatem gdyby jednak do wyborów doszło byłby zapewne głównym (obok generała Walerija Załużnego) kandydatem do zwycięstwa.
Prezydent - dyktator
"Jednak narracja o prezydencie - dyktatorze bez wyborów to nie jest oficjalne stanowisko nowej administracji amerykańskiej. Był bodajże tylko jeden wpis Donalda Trumpa w mediach społecznościowych na ten temat i nie można go stawiać na równi z kampanią mediów rosyjskich, które mówią wprost, że Zełenski nie ma legitymacji demokratycznej" – podkreślił Wojciech Konończuk.
Dodał jednak, że niewykluczone jest, iż administracja Trumpa będzie naciskać na Ukrainę, aby nowe wybory zostały przeprowadzone, ponieważ byłoby to dla niej na rękę. "Ukraińcy bronią się przed tym jednak mówiąc, że prawo ukraińskie na to nie zezwala w okresie stanu wojennego oraz wskazują na sondaże, a te od ponad roku pokazują, że ponad 60 proc. społeczeństwa ukraińskiego nie chce wyborów w czasie trwającej wojny" – zauważył ekspert OSW.
Poza prawnymi jest bowiem mnóstwo innych argumentów, które stawiają pod znakiem zapytania sensowność szybkich wyborów na Ukrainie.
1/5 kraju pod okupacją
Około 20 proc. kraju znajduje się pod okupacją Rosji, infrastruktura wyborcza w znacznym stopniu została zniszczona, spisy wyborców nie były aktualizowane od początku wojny, a miliony Ukraińców uprawnionych do głosowania nie będzie mogło oddać głosu.
"Jak przeprowadzić te wybory w sytuacji, gdy milion ludzi zostało zmobilizowanych do służby w armii, jest kilka milionów przesiedleńców wewnętrznych i kilka milionów uchodźców, którzy pozostają poza granicami państwa ukraińskiego. To byłoby zadanie niezwykle trudne do przeprowadzenia i wiążące się z dużymi obawami o legitymację procesu wyborczego" – podkreślił dyr. Wojciech Konończuk.
Sprawdź też nasz podcast: Na tropie dezinformacji
PAP/dad