O śmierci 59-letniego pediatry, który miał własny gabinet w zamieszkałym w dużej części przez Polonię rejonie Ridgewood, w dzielnicy Queens, powiadomił w czwartek PAP jego kolega ze studiów dr Henryk Cioczek.
Dr Lekan przybył do Stanów Zjednoczonych pod koniec lat dziewięćdziesiątych. Rezydenturę medyczną skończył w Flushing Hospital, w Queens. Praktykował w Ridgewood od ok. 20 lat. - Był bardzo dobrym lekarzem. Szanowali go i cenili zarówno młodzi pacjenci, jak też ich rodzice. Miał dobrą renomę, podejście do dzieci i był bardzo lubiany. Wszyscy są w szoku, ponieważ nikt się nie spodziewał, że nie przeżyje - powiedział dr Cioczek.
Jak dodał w odróżnieniu od niektórych lekarzy, wyjeżdżających z Nowego Jorku z obawy przed zakażeniem, dr Lekan pracował z poświęceniem do końca. Chorował przez ok. trzy tygodnie z czego przez ponad dwa podłączony był do respiratora. Prawdopodobnie zaraził się od małego pacjenta. Był pierwszym aktywnie praktykującym lekarzem polskim w Nowym Jorku zmarłym z powodu SARS-Cov-2.
Pacjenci i społeczność polska żegna lekarza
W oknie gabinetu dr Lekana w Ridgewood wystawione są kwiaty i pisane dziecięcą ręką wspomnienie: "Był najlepszym lekarzem. Będziemy bardzo tęsknić za dr. Lekanem. Był niezwykłym człowiekiem, który dbał i kochał swoich pacjentów. Zawsze im pomagał. (…) Pacjenci go kochali. Zawsze pozostanie w naszych sercach".
Dr Lekan urodził się w Biłograju. Ukończył studia na Akademii Medycznej w Lublinie w roku 1985. Jako specjalizację obrał pediatrię. Zmarł w nocy 13 maja w jednym z szpitali w stanie New Jersey. Zostawił żonę i dwie małe córki.
- Z wielkim bólem i żalem żegnamy naszego kolegę i przyjaciela, który codziennie leczył małych pacjentów bez podstawowego wyposażenia ochronnego i poświęcił swoje życie. Był bardzo szanowanym i cenionym lekarzem - powiedział dr Dariusz Konopka, były prezes Stowarzyszenia Polsko- Amerykańskich Lekarzy "Medicus" w Nowym Jorku.
W czwartek za duszę dr. Lekana została odprawiona msza św. żałobna w kościele Our Lady of Consolation na Brooklynie.
PAP/dad