Andrzej Duda zdobył największą liczbę głosów wyborców na Łotwie, a Rafał Trzaskowski - na Litwie i w Estonii. W polskich wyborach prezydenckich w krajach bałtyckich głosowało w sumie około sześciuset osób. Na Łotwie na Andrzeja Dudę zagłosowało sto osób, a 57 poparło Rafała Trzaskowskiego. Z kolei kandydat Koalicji Obywatelskiej na Litwie uzyskał 91 głosów, a w Estonii 45. Obecnie urzędującego prezydenta w Wilnie poparło 77 wyborców, a w Tallinie - dwudziestu.
Głosy można było oddawać w siedzibach polskich ambasad. Jak powiedzieli korespondentowi Polskiego Radia przewodniczący obwodowych komisji wyborczych, głosowanie przebiegło bez żadnych incydentów. Z powodu wymagań związanych z bezpieczeństwem sanitarnym, wyborcy byli wpuszczani do lokali pojedynczo. W większości były to osoby, które wcześniej dopisały się do list wyborczych. Polaków z zaświadczeniami tym razem było zdecydowanie mniej. "Nie mamy stanu społecznej kwarantanny, ale turystów jest wciąż mało" - powiedział Marian Sokalski, przewodniczący wileńskiej obwodowej komisji wyborczej.
Podobnie było na Łotwie i w Estonii, ale w przeciwieństwie do Litwy, państwa te w związku z pandemią nałożyły w minionym tygodniu tymczasowe restrykcje na mieszkańców Polski i przyjazd tam wiązałby się z koniecznością przejścia dwutygodniowej kwarantanny. W głosowaniu nie wzięły udziału polskie mniejszości narodowe. Nasi rodacy, którzy mieszkają przede wszystkim na Litwie i Łotwie, nie posiadają bowiem polskiego obywatelstwa.
Andrzej Duda wygrał wybory prezydenckie wśród amerykańskiej Polonii. Urzędujący prezydent uzyskał ponad połowę spośród 26 tysięcy głosów oddanych w Stanach Zjednoczonych. Rafał Trzaskowski zdobył poparcie jednej trzeciej Polaków mieszkających w USA. Andrzej Duda wygrał wybory w największych skupiskach Polonii Chicago i Nowym Jorku. W okręgu chicagowskim zdobył ponad 67%, a nowojorskim prawie 48% głosów. W obu okręgach głosowało po ponad 10 tysięcy osób. Rafał Trzaskowski w Chicago uzyskał 21% a w Nowym Jorku 38% głosów. Kandydat Koalicji obywatelskiej wygrał w trzech mniejszych okręgach konsularnych - Los Angeles, Waszyngtonie i Houston uzyskując w nich ponad połowę oddanych głosów.
W skali całych Stanów Zjednoczonych Andrzej Duda uzyskał 50,7% a Rafał Trzaskowski 34,6% głosów. Na trzecim miejscu znalazł się Szymon Hołownia - 6,2% głosów a na czwartym Krzysztof Bosak 5,4%. Roberta Biedronia poparło 1,8% głosujących. Pozostali kandydaci nie przekroczyli progu jednego procenta.
W głosowaniu na terytorium całych Stanów Zjednoczonych oddano ponad 26 tysięcy ważnych głosów, czyli o 7 tysięcy więcej niż w pierwszej turze wyborów prezydenckich w 2015 roku.
W Moskwie w polskich wyborach prezydenckich wzięło udział 281 osób. Wcześniej zarejestrowało się 329. Najwięcej głosów oddano na Rafała Trzaskowskiego - 151. Na urzędującego prezydenta Andrzeja Dudę zagłosowało 65 wyborców, a na Krzysztofa Hołownię 26 osób.
W czterech okręgach wyborczych we Francji zakończyło się głosowanie w wyborach na prezydenta RP. Swoje głosy oddawano w dwóch komisjach wyborczych w Ambasadzie RP w Paryżu oraz w komisjach w konsulatach w Paryżu i w Lyonie. W Paryżu koperty z głosami wrzucano do pojemników przed bramą Ambasady. Ochroniarze zanosili je następnie do komisji wyborczych w budynku polskiej placówki. W samych tylko okręgach w regionie stołecznym do głosowania zgłosiło się ponad osiem i pół tysiąca osób.
W rozmowie z Polskim Radiem wiele osób podkreślało, że głosuje ze względów emocjonalnych. Mają rodziny w Polsce, są z krajem związani, a poza tym interesuje ich to, co się dzieje z Ojczyzną, z którą się utożsamiają nawet po trzydziestu latach życia we Francji.
IAR/ks