W londyńskim Muzeum Armii znaleźć można kolejny polski ślad: popiersie generała Władysława Andersa. Dyrektor National Army Museum Justin Maciejewski mówi, że to sposób na podkreślenie roli polskich żołnierzy, którzy ciągle bywają na Wyspach niedocenieni. Dodaje, że o ile brytyjscy badacze nie mają wątpliwości co do znaczenia żołnierzy Andersa, to "przeciętny Smith" nadal nie zdaje sobie z niego sprawy: "Każdy Brytyjczyk zainteresowany historią wojskowości lub też historią II wojny będzie rozumiał rolę II Korpusu. Odegrał on przecież w Włoszech tak ważną rolę. Ale populacja Królestwa dzieli się na dwie grupy: albo ktoś wie naprawdę dużo, albo nic. Tak naprawdę nie ma grupy pośredniej."
Rozmówca Polskiego Radia przypomniał, że u boku Brytyjczyków walczyło wiele nacji walczyło u boku Brytyjczyków: "Chodzi o historię indyjskiej armii w czasie Imperium, historię sił afrykańskich, oddziałów z brytyjskich posiadłości: Kanada, Australia, Nowa Zelandia, RPA.
Wreszcie opowiadamy rzecz jasna o losach tych sojuszników, którzy stanowili nieodłączną część brytyjskiej armii, tak jak to miało miejsce w przypadku Polaków podczas II Wojny."
Popiersie zostanie oficjalnie odsłonięte wczesnym popołudniem. Ufundowano je ze składek polskich organizacji, emigrantów znad Wisły, ale też Brytyjczyków, którzy czują z naszym krajem związek.
Potem, na ścianie domu generała w północnym Londynie, pojawi się tablica pamiątkowa. Odsłoni ją Anna Maria Anders, córka generała i ambasador RP w Rzymie.
IAR/ks