Kpt. dr nauk medycznych Jacek Siewiera z Wojskowego Instytutu Medycznego dowodził także wcześniejszymi działaniami pomocowymi WIM we włoskiej Lombardii. Pytany przez PAP, jakie wnioski z dotychczasowych działań może już przekazać Polsce, ocenił, że nasz kraj w porównaniu do innych państw jest w dobrej sytuacji, jeżeli chodzi o działania mające zapobiegać rozprzestrzenianiu się koronawirusa.
- Odpowiednie decyzje spowodowały, że szybko wprowadziliśmy ograniczenia społeczne i poziom transmisji poziomej wirusa jest niewysoki" - zauważył kapitan. - Moje rady oparłbym na tym, aby wybrać bardzo przejrzystą strategię odchodzenia od ograniczeń społecznych przy jednoczesnym bardzo dużym zaangażowaniu w rozwój infrastruktury, który zapewni właściwe leczenie pacjentom umierającym z powodu COVID-19, dlatego, że fala zachorowań na pewno będzie miała miejsce - podkreślił Siewiera. - Przy każdym poluzowaniu zasad dystansu społecznego będziemy musieli mierzyć się z kolejną falą zachorowań - dodał.
Trzeba dobrze wykorzystać czas
Podkreślił jednak, że nie da się funkcjonować z założonymi ograniczeniami społecznymi i gospodarczymi w pełnym wymiarze. - Jestem zwolennikiem, abyśmy czas, który został nam zagwarantowany właściwymi decyzjami, które zostały podjęte idealnie w punkt, we właściwym czasie, natężeniu, przy dużej dyscyplinie Polaków dobrze wykorzystać. Mamy obowiązek wykorzystać ten wywalczony czas do przygotowania się w należyty sposób na zwiększenie liczby zakażeń - przekonywał Siewiera.
Jak dodał, chodzi nie tylko o odpowiednie przygotowanie służby zdrowia, ale całego aparatu publicznego. - To nie jest zadanie, które może obsłużyć tylko służba zdrowia. Do tego trzeba wykorzystać wojsko, policję, straż pożarną, wszystkie możliwe służby - zaznaczył.
- Im więcej mamy czasu na to, aby przygotować się, tym łagodniej możemy przejść perturbacje związane z pandemią. Zgadzam się z opiniami, że perturbacje mogą pojawić się drugi raz, na jesieni. Uważam, że liczba zakażeń wzrośnie też, kiedy poluzujemy zasady dystansowania społecznego w najbliższym czasie. Do czasu, kiedy nie pojawi się "game changer", czyli szczepionka, te zasady nie ulegną zmianie - ocenił kapitan.
Dwa przebiegi zakażenia
Siewiera poinformował, że coraz częściej wśród lekarzy mówi się o tym, że zakażenie koronawirusem przebiega w dwóch różnych trybach. - Jeden jest cięższy, ale wiemy jak go leczyć, drugi zaś przebiega na początku lżej, ma podstępny bezobjawowy przebieg. Pacjenci umierają, bo nie zdążają dojechać do szpitala, czy przejść procedury na oddziale ratunkowym - zaznaczył.
W ocenie Siewiery nie należy przyjmować myślenia, że pandemia skończy się wraz z ustaniem ograniczeń w dystansowaniu społecznym. - Zasady dystansowania są "kurkiem w kranie". Zakręcony mocniej powoduje, że woda nie cieknie; jeśli będziemy go odkręcać, poluzowywać restrykcje, tych zakażeń będzie więcej, aż do momentu, w którym większość społeczeństwa ulegnie zakażeniu lub nosicielstwu bezobjawowemu - stwierdził. Podkreślił również, że w Polsce, tak jak w większości państw, jest duża część populacji, która jest lub była zakażona koronawirusem, przechodzi chorobę bezobjawowo. - To, że jest to duży odsetek, to wiemy. Nie jest to nic zaskakującego - podkreślił.
Misja polskich medyków w Chicago
Dotychczas polscy medycy w USA uczestniczyli przede wszystkim w spotkaniach dotyczących organizacji systemu, zbierania danych, wspierania procesu decyzyjnego, zarówno w podejmowaniu decyzji o wprowadzaniu czy zdejmowaniu restrykcji, czy o sposobie transportu pacjentów zakażonych koronawirusem i ich kwalifikacji. - Od poniedziałku zaczynamy pracę w miejscowych szpitalach, w zespołach terapeutycznych, na oddziałach intensywnej terapii - poinformował Siewiera. W niedzielę odbyły się pierwsze wykłady z udziałem polskich medyków, przeznaczone dla lekarzy ze stanu Illinois. - Przekazaliśmy nasz sposób patrzenia na koronawirusa, wiedzę na temat sposobów wentylacji, fenotypów, jakie towarzyszą tej chorobie, jak przeprowadzamy procedurę dekontaminacji, jakie mieszaniny leków są stosowane - wyjaśnił Siewiera.
Polscy medycy szkolą również żołnierzy Gwardii Narodowej Stanów Zjednoczonych z procedur postępowania w obszarze CBRN (obrona przed bronią chemiczną, biologiczną i jądrową). - Dzięki pracy w Lombardii, w rejonach wysokiego narażenia ustanowiliśmy pewien standard, w bardzo żelazny sposób trzymamy się zasad także tu, przygotowując się do pracy w warunkach zagrożenia - zaznaczył Siewiera. - Za każdym razem stosujemy gogle, na komendę zmieniamy maski przy zmianie lokalizacji. Cały zespół wykonuje te procedurę w jednym momencie. Do naszej strefy w hotelu nie da się wejść bez przejścia przez specjalny korytarz, gdzie jest prysznic, a odzież jest naświetlana lampami UV - wyjaśnił.
Kluczowa rola Gwardii Narodowej w czasie epidemii
Siewiera zaznaczył, że większość zadań związanych z zapobieganiem rozprzestrzeniania się koronawirusa, które w Polsce wykonują różne służby, w Stanach Zjednoczonych obsługuje Gwardia Narodowa. Zastrzegł, że tej formacji nie można porównywać do polskich Wojsk Obrony Terytorialnej. - Gwardia Narodowa jest ogromną siłą, to potężna organizacja, z ogromnymi zasobami, to struktura wojskowa, która pozwala na to, że gdy w jednej części miasta dochodzi do braku energii, ci ludzie są w stanie zorganizować w ciągu kilkunastu godzin kilkadziesiąt generatorów, które zasilą w prąd całe miasto - zaznaczył. - Tu Gwardia Narodowa utożsamiana jest z czymś, co działa; obywatele szanują ją za to, że gdy coś zawodzi, Gwardia Narodowa przyjeżdża i sprawia, że te rzeczy działają. Są świetnie wykształceni, doskonale przygotowani do wykonywania swoich zadań, a służbę wojskową traktują jako swoje miejsce do realizacji misji publicznej - podkreślił.
00:58 10377757_1.mp3 Są plany otwarcia Nowego Jorku po walce z koronawirusem. Część firm będzie mogła wznowić działalność 15 maja - poinformowały władze stanowe. Materiał Agaty Król (IAR)
W Chicago polscy lekarze uczestniczą też w rozpoczynaniu działalności wojskowego szpitala. Siewiera, porównując szpitale powstające na potrzeby leczenia zakażonych koronawirusem we Włoszech i USA, podkreślił, że w obydwu krajach takie placówki dostosowywane są do potrzeb. - W przypadku Włoch była to wielka hala wystawiennicza, a szpital zbudowany był z modułów, które były zaprojektowane, jako elementy intensywnej terapii - poinformował. - Kłopot jednak polegał na tym, że w hali nie dało się zagwarantować podciśnienia - warunków, w których po otwarciu drzwi pomieszczenia, gdzie znajduje się zakażony pacjent, powietrze nie wydostaje się na zewnątrz, nie zaraża pozostałych pacjentów lub personelu. To rozwiązanie zagwarantowało zaś możliwość leczenia podtrzymującego życie, intensywnej terapii - wyjaśnił.
Tysiące namiotów z chorymi
- Amerykańskie rozwiązanie polega na wstawieniu do hali pojedynczych namiotów, jest ich prawie 3 tysiące, każdy z nich podłączony jest do instalacji z podciśnieniem, jest dostosowany do tego, aby leczyć w jednym namiocie jednego pacjenta - poinformował Siewiera. Zastrzegł jednak, że są to rozwiązania prowizoryczne. - Nie da się prowadzić tam intensywnej terapii; jeśli stan pacjenta pogarsza się albo zostanie on zaintubowany i przewieziony do innego szpitala, albo umrze - zauważył.
Zdaniem Siewiery takich rozwiązań nie można zastosować w Polsce, gdzie potrzebne są "pełnowartościowe szpitale", oferujące możliwość prowadzenia intensywnej terapii.
Szwedzka droga wyjścia z epidemii
Dowódca pytany o ocenę działań państw takich jak m.in. Szwecja, która nie wprowadziła znacznych społecznych i gospodarczych obostrzeń związanych z pandemią koronawirusa stwierdził, że takie działania mogą spowodować, że szwedzkie społeczeństwo nabędzie odporności. - Każde społeczeństwo musi przez to przejść, musi z tym się skonfrontować i nabrać odporności. Oznacza to tyle, że w zasadzie każdy z nas prędzej czy później będzie narażony na zakażenie koronawirusem Covid-19 i będzie musiał wykształcić przeciwciała, ci zaś, którym nie udzieli się odpowiedniej pomocy, będą mieli małe szanse na przeżycie - zauważył Siewiera.
Zaznaczył jednak, że w Szwecji występuje stosunkowo niska gęstość zaludnienia, co w znacznym stopniu chroni przed epidemią. Wskazał też, że Szwedzi mają zaawansowany system służby zdrowia, jednak stosuje się tam ograniczenia terapii pacjentów w podeszłym wieku. - Pacjenci w wieku podeszłym, o złych rokowaniach często nie otrzymują leczenia w postaci intensywnej terapii. To społeczeństwo godzi się z ceną, jaką będzie musiało zapłacić - podkreślił.
Od czwartku dziewięciu medyków Wojskowego Instytutu Medycznego przebywa na misji medyczno-szkoleniowej w Chicago. Celem wyjazdu jest wsparcie sojuszników, wymiana doświadczeń i zdobycie wiedzy, która może być wykorzystana w Polsce przy zwalczaniu pandemii koronawirusa. Wysłanie polskich medyków na misję do Stanów Zjednoczonych było jednym z tematów ubiegłotygodniowej rozmowy prezydentów Andrzeja Dudy i Donalda Trumpa.
PAP/dad