Redakcja Polska

Brytyjska historyczka: świat powinien usłyszeć o polskiej cichociemnej Elżbiecie Zawackiej

31.12.2024 12:36
Historia Elżbiety Zawackiej, heroicznej łączniczki AK i cichociemnej, powinna być znana na całym świecie jako symbol wkładu kobiet oraz sprawności Polskiego Państwa Podziemnego w II wojnie światowej - powiedziała PAP brytyjska historyczka Clare Mulley, autorka nowej biografii Zawackiej.
Wręczenie odznaczenia Krzyż Komandorski z Gwiazdą Orderu Odrodzenia Polski Elżbiecie Zawackiej
Wręczenie odznaczenia Krzyż Komandorski z Gwiazdą Orderu Odrodzenia Polski Elżbiecie Zawackiej Archiwum PAP/Janusz Mazur

Podczas II wojny światowej Elżbieta Zawacka, ps. Zo, przemierzała potajemnie Europę jako łączniczka Polskiego Państwa Podziemnego, wielokrotnie cudem uniknęła schwytania przez Niemców, była jedyną kobietą cichociemną, przyczyniła się do ocalenia tysięcy kobiet uczestniczących w Powstaniu Warszawskim, a po wojnie była więziona i torturowana przez komunistów.

Mimo tak filmowego życiorysu jej historia nie jest powszechnie znana w Polsce i niemal w ogóle na świecie. Zmienić chce to Clare Mulley, brytyjska historyczka i autorka książek o wybitnych kobietach podczas II wojny światowej. O Zawackiej opowiada jej najnowsza publikacja, "Agent Zo", która w grudniu miała swoją amerykańską premierę, a w przyszłym roku ukaże się w języku polskim. Jak przyznała autorka, o historii Zawackiej usłyszała przez przypadek w Londynie, od byłej uczestniczki Powstania Warszawskiego podczas wydarzenia poświęconego jej książce o Krystynie Skarbek, agentce brytyjskiego wywiadu w II wojnie światowej.

Historia polskiego ruchu oporu

- Myślę, że to naprawdę ważna historia, która jeszcze nie została w pełni opowiedziana. Ona była Polką, ale jej historia dużo mówi nam zarówno o polskim ruchu oporu, jak i o wkładzie kobiet w II wojnę światową. W obu przypadkach jest to mało znana część historii wojny - powiedziała w rozmowie z PAP Mulley, która opowiadała o Zawackiej w Międzynarodowym Muzeum Szpiegostwa w Waszyngtonie. - To jest też historia bardzo uniwersalna; dziś widzimy jej część w Ukrainie, gdzie widzimy kobiety biorące udział w wojnie - dodała.

Elżbieta Zawacka urodziła się w 1909 r. w Toruniu pod niemieckim zaborem i to niemiecki był jej pierwszym językiem. Jeszcze przed wojną wstąpiła do Przysposobienia Wojskowego Kobiet. Jak zaznaczyła Mulley, płynna znajomość niemieckiego i jej przygotowanie do służby w wojsku uczyniło z nią idealną kandydatkę do pracy w konspiracji na okupowanych terenach

- To, co Niemcy właściwie zrobili za pomocą swojej polityki germanizacji podczas zaborów, stanowiło w rzeczywistości genialne szkolenie dla jej przyszłych misji. Ona od początku życia była uczona do życia z podwójną tożsamością - powiedziała Mulley.

Jako kurierka AK "Zo" przekazywała pilne wiadomości i pieniądze między komórkami AK i rządu na uchodźstwie, wielokrotnie przekraczając granicę III Rzeszy i posługując się fałszywymi tożsamościami, m.in. przedstawicielki niemieckiej firmy naftowej. Jak mówi Mulley, wielokrotnie było blisko do schwytania jej przez Niemców, a w ręce hitlerowców trafiła jej siostra, która również działała w podziemiu. W jednej z takich sytuacji, gdy zdała sobie sprawę, że jest śledzona przez niemieckich agentów, wyskoczyła z jadącego pociągu.

Ostatnia misja 

Jak opowiadała Mulley, ostatnią zagraniczną misją Zawackiej było przekazanie polecenia od dowódcy AK Stefana "Grota" Roweckiego do rządu w Londynie, by pozwolić uregulować prawnie status kobiet w wojsku. Aby przedostać się do Anglii, Zawacka musiała pokonać trasę przez całą Europę, w tym przeprawiając się przez Pireneje do Hiszpanii (stamtąd wyruszyła statkiem do Anglii); kilkakrotnie niemal nie zginęła. Zanim jednak dotarła do celu, Rowecki został zabity przez Niemców, a władze w Londynie nie chciały uwierzyć w to, że została wysłana osobiście przez dowódcę AK.

- To była bardzo ważna sprawa, a Rowecki nie wysłał jej tam po to, bo był jakimś feministą czy postępowcem. Kobiety faktycznie służyły w wojsku od początku, lecz brak prawnego statusu ich służby wiązał się z wieloma problemami - zaznaczyła Mulley. - W Londynie tego nie wiedzieli, bo nie znali realiów w okupowanej Polsce. Więc nie wierzyli jej, lecz ona była wytrwała - nazywali ją wręcz dyktatorką w spódnicy - sama napisała odpowiednie rozporządzenie i dopięła swego - dodała. Jak podkreśliła, miało to później znaczenie po upadku Powstania Warszawskiego, kiedy uczestniczki zrywu zostały uznane za kombatantki, nie zostały poddane represjom, lecz trafiły do pierwszego kobiecego obozu dla jeńców.

"Zo" wróciła do Polski brytyjskim samolotem wraz z oddziałem cichociemnych, skacząc ze spadochronem (miała pod nim sukienkę i pakunek z pieniędzmi dla podziemia) jako pierwsza Polka podczas wojny.

Gorzkie powojenne losy

Jak podkreśliła Mulley, być może najbardziej gorzkim i ironicznym aspektem życiorysu Zawackiej były jej losy po wojnie, kiedy w latach 50. za udział w podziemiu była więziona i poddana torturom. Przeżyła jednak, a po obaleniu komunizmu Lech Wałęsa awansował ją do stopnia generała.

- Ona tyle razy była bliska złapania przez gestapo, ale za każdym razem im się wymykała. Musiała chować się w cysternie z wodą w pociągu w okupowanej Francji, musiała wyskakiwać z pędzącego pociągu. A mimo to po wojnie została aresztowana przez nowe komunistyczne władze - podsumowała Mulley.


PAP/dad