- Przyjęłam pod swój dach cztery kobiety i psa. Z Charkowa uciekły do Polski. Chcą dotrzeć na Maltę, gdzie mają zapewniony dom u rodziny mieszkającej na wyspie. Trzy panie już wyjechały, została pani Marina z pieskiem, któremu trzeba wyrobić dokumenty uprawniające do przebywania na terenie Unii Europejskiej. W czasie pobytu niewiele mówiły o działaniach zbrojnych. W rozmowach podkreślały, że mają do kogo i do czego wracać na Ukrainę, jak tylko wojna się skończy - mówi Anna Smolińska.
Gość audycji "Kierunek: Polska" obawiała się przyjęcia uchodźców ze zwierzakiem. - Oddałam do dyspozycji gości z Ukrainy mieszkanie po generalnym remoncie. Jednak pani Marina bardzo dba o psa i pilnuje, aby nic się nie stało w mieszkaniu. Moje obawy były bezzasadne - dodaje. Właścicielka psa, pani Marina zaapelowała do Ukraińców uciekających przed wojną o zabieranie ze sobą zwierząt. - Nie bójcie się. Polacy na granicy bezpłatnie zaopiekowali się moim psem, nakarmili i dali wodę, udało się nam znaleźć mieszkanie w Warszawie. Nie zostawiajcie zwierząt na terenach walk na śmierć lub poniewierkę - zaznaczyła uchodźczyni z Charkowa.
Z Anną Smolińską i panią Mariną o wojennych kobietach z Charkowa rozmawiała Małgorzata Frydrych.