„Na tęsknotę nie ma lekarstwa. Pamiętam jak w tłusty czwartek zaczęły mi się wyświetlać pączki na profilach znajomych w mediach społecznościowych a ja zaczęłam płakać. Ktoś powie, że to banalne ale ja wówczas poczułam, co to znaczy nie być u siebie. Zrozumiałam również, że komfort ekonomiczny nie gwarantuje zadowolenia z życia. Zaczęliśmy z mężem szukać pomysłu na nasze życie po powrocie w Polsce. Byliśmy pewni, że nie chcemy wracać do miasta, do pracy na etatach w dużych korporacjach. No i była jeszcze nasza niespełniona miłość do Borów Tucholskich. Przemierzając je podczas naszych wakacji obiecaliśmy sobie, że kiedyś tu osiądziemy. Czuliśmy, że to jest ten moment, żeby danego słowa dotrzymać” - mówi Beata Tomczyk.
„Tak trafiliśmy do Kruszek i przepadliśmy całkowicie. Beata wciąż pracowała w Norwegii zobligowana kontaktem, ja mogłem pozwolić sobie na wcześniejszy powrót. Zająłem się formalnościami, organizacją pensjonatu i pracami remontowymi w gospodarstwie, które miało stać się wkrótce naszym domem. Żona wzięła na siebie urządzanie wnętrz, łącząc skandynawski minimalizm z pięknem lokalnego krajobrazu. Dziś można cieszyć oczy widokiem wnętrz i przyrodą za oknem” - przyznaje Rafał Tomczyk.
Z Beatą i Rafałem Tomczyk o powrocie z emigracji, spełnionej miłości do Borów Tucholskich i uczeniu się gospodarowania na swoim, rozmawiała Małgorzata Frydrych.
Na audycję „Kierunek: Polska” zapraszamy w każdy wtorek o 17.45.