Szefowie państw i rządów po raz pierwszy w piątek będą dyskutować nad przedstawionym przez Komisję Europejską pakietem, na który składa się wynoszący ponad bilion euro budżet UE na lata 2021-2027 oraz dodatkowo 750 mld euro w pożyczkach i grantach na odbudowę po koronakryzysie.
Pierwotny projekt wieloletnich ram finansowych, który został zaprezentowany jeszcze w 2018 roku, okazał się bardzo trudny do zaakceptowania przez unijne stolice. Szczyt w lutym w tej sprawie, jeszcze przed pandemią Covid-19, zakończył się fiaskiem. Obecny projekt budżetu oparty jest o lutową propozycję kompromisu, ale z dodatkowym elementem środków na ożywienie gospodarcze.
- Wieloletnie ramy finansowe i fundusz odbudowy są pakietem, opartym o te same środki własne UE. Negocjacje jednak pozostają najtrudniejsze w historii UE, ponieważ nigdy interesy państw nie były tak sprzeczne - powiedział Szymański.
Wysokie koszty braku reakcji
Jego zdaniem kraje, które odrzucają ambitne działania antykryzysowe nie doceniają, że koszty braku reakcji UE na kryzys będą nieporównywalne wyższe niż narodowe wkłady do budżetu UE. - To krótkowzroczne - ocenił minister.
Podobnych argumentów używa Komisja Europejska. Jej wiceszef Marosz Szefczovicz mówił po wtorkowej wideokonferencji z unijnymi ministrami ds. europejskich, że brak porozumienia w sprawie planu odbudowy to ogromne konsekwencje dla milionów obywateli w całej Europie i setek tysięcy firm. - Cena polityczna za brak porozumienia na czas jest wyższa niż koszt jakiegokolwiek pakietu na rzecz ożywienia - mówił Słowak.
Państwa członkowskie UE, jak przyznał szef Rady Europejskiej Charles Michel, są jednak nadal podzielone co do wielkości planu oraz tego, jak duży ma być w nim udział grantów, a jak duży pożyczek. Obecne proporcje 500 mld euro na subwencje i 250 mld euro na kredyty nie podobają się krajom tzw. oszczędnej czwórki - Szwecji, Danii, Holandii i Austrii.
Szymański: popieramy podstawowe cechy funduszu odbudowy
Polsce w tej sprawie bliżej do Włoch i Hiszpanii, ale też do Francji i Niemiec, których porozumienie utorowało drogę do ambitnego projektu KE. - Zachowujemy krytyczną ocenę niektórych elementów wieloletnich ram finansowych, ale popieramy podstawowe cechy funduszu odbudowy. Fundusz w projekcie KE ma wystarczająco wysoki poziom alokacji oraz wystarczająco dużą część grantową - podkreślił Szymański.
Jak zaznaczył, fundusz musi być dostępny dla gospodarek Europy Środkowej. Na razie taki jest, a metoda przyznawania z niego środków, jaką zaproponowała KE (oparta o PKB państw oraz poziom bezrobocia), jest bardzo korzystna dla Polski. Projekt przewiduje, że nad Wisłę trafiłaby trzecia największa suma w całej UE - 63,8 mld euro w pożyczkach i grantach. Więcej dostaliby tylko Włosi i Hiszpanie.
To, że Warszawa może być zadowolona z funduszu, nie zmienia faktu, że w samym projekcie wieloletniego budżetu są elementy, które mogą okazać się mniej korzystne. Polska stara się bronić polityki spójności, aby nie padła ona ofiarą negocjacji i możliwych cięć. - Zwracamy uwagę, że polityka spójności, także w kontekście kryzysu epidemicznego zachowała swoją kluczową rolę inwestycyjną, która powinna być wykorzystywana także w przyszłości. Był to pierwszy instrument, po który sięgnęła KE w pierwszych tygodniach pandemii - zwrócił uwagę Szymański.
Jak zaznaczył również rola polityki rolnej, także w kontekście obciążeń klimatycznych, nie dezaktualizuje się. Jednym z celów negocjacyjnych polskiego rządu jest zapewnienie wyrównania dopłat bezpośrednich dla rolników.
Warszawa ma też swoje propozycje dotyczące strony dochodowej pakietu. "Finansowanie budżetu wieloletniego i funduszu odbudowy powinno być w większym stopniu oparte o zasoby własne UE. Popieramy kontynuowanie dyskusji o podatku od dużych korporacji, granicznej opłaty węglowej, czy podatku od transakcji finansowych i podatku cyfrowego. Nie zgadzamy się natomiast na dotychczasowe propozycje podatków klimatycznych" - oświadczył Szymański.
PAP/dad