- Rekord ustanowiony przez legendarną drużynę prowadzoną przez Vittorio Pozzo wynosi 30 spotkań
- Podopieczni Roberto Manciniego mogą wyrównać ten wynik, jeśli nie przegrają grupowych spotkań ze Szwajcarią i Walią
Euro 2020 - SERWIS SPECJALNY
Włosi w świetnym stylu pokonali Turków w meczu grupy A. Mecz na rzymskim Stadio Olimpico był zarazem pierwszym spotkaniem tegorocznych mistrzostw Europy.
Podopieczni Roberto Manciniego śrubują też serię meczów bez porażki.
Mancini tchnął nowego ducha
Aktualny selekcjoner przejął "Squadra Azzurra" w maju 2018 roku, sześć miesięcy po tym, jak Włosi sensacyjnie nie awansowali na mistrzostwa świata. Były znakomity piłkarz odmienił włoską kadrę.
"Azzurri" pod wodzą Manciniego przegrali jedynie dwa spotkania. W czerwcu 2018 roku ulegli w meczu towarzyskim Francji (1:3), a we wrześniu tego samego roku przegrali z Portugalią (0:1) w Lidze Narodów.
Mecz z Turcją był więc dla Italii 28. z rzędu bez porażki. Ponadto w dziewiątym z rzędu spotkaniu nie Włosi nie stracili gola.
- Nasz zespół bardzo się poprawił w ostatnich latach. Mecze nie są wygrywane przez przypadek. Jestem przekonany, że nadal możemy robić duży postęp - mówił Mancini po meczu przed kamerami włoskiej telewizji Rai Sport.
Rekord tuż, tuż
Jego podopieczni są bardzo blisko wyrównania krajowego rekordu. W latach 1935-1939 reprezentacja Włoch pod wodzą legendarnego Vittorio Pozzo nie przegrała w 30 kolejnych meczach. Warto przypomnieć, że mowa o drużynie, która w 1934 i 1938 roku zostawała mistrzami świata.
Mancini może wyrównać rekord słynnego poprzednika już podczas fazy grupowej Euro 2020. 16 czerwca "Azzurri" zagrają ze Szwajcarią, a cztery dni później z Walią. Brak porażki będzie oznaczał wyrównanie ponad 80-letniego rekordu.
Powalczą o tytuł?
Włosi świetną grą w meczu otwarcia potwierdzili, że są w stanie powalczyć o najwyższe cele w turnieju. Niektórzy eksperci już przed rozpoczęciem mistrzostw stawiali na podopiecznych Manciniego.
- Zrobili największy postęp w ciągu ostatnich dwóch lat. Bardzo podoba mi się ich gra. Od dawna nie przegrali meczu. Widzę ich jako kandydatów do tytułu - mówił w rozmowie z portalem PolskieRadio24.pl były reprezentant Polski Sebastian Mila.
Wygląda na to, że piłkarze z Półwyspu Apenińskiego, którzy ostatni medal wielkiej imprezy zdobyli w 2012 roku, gdy na polskich i ukraińskich boiskach zostali wicemistrzami Europy, wrócili do kontynentalnej czołówki i należy ich brać poważnie pod uwagę jako kandydatów do medali turnieju.
Czytaj także:
/empe