Kłopoty bogactwa
Anglia to obecnie bukmacherski faworyt do wygrania całego turnieju. Składa się na to wiele czynników.
Po pierwsze i najważniejsze – skuteczna gra, która sprawiła, że do tej pory w czterech meczach nie stracili gola, trzy z nich wygrywając. Prawdziwym testem defensywy miało być starcie z Niemcami i angielski monolit wyszedł z niego bez szwanku. Kyle Walker, John Stones i Harry Maguire, wspomagani przez Luke’a Shawa i Kierana Trippiera zapewniają spokój z tyłu. Z przodu zaś odblokował się Harry Kane, a w życiowej formie jest Raheem Sterling.
Na mecz z Ukrainą mają tez wrócić po przymusowej kwarantannie Ben Chilwell i Mason Mount. Defensor Chelsea zasiądzie jednak zapewne na ławce rezerwowych. Co innego Mount, który do tej pory był pewniakiem u Garetha Southgate’a. Jego powrót może wymusić zmiany w wyjściowej jedenastce, a nawet ustawieniu zespołu.
Zwłaszcza, że kontuzji na piątkowym treningu doznał przebojowy Bukayo Saka. Zastąpić go ma nowy nabytek Manchesteru United – Jadon Sancho. Jeśli nie on, to zapewne ktoś z dwójki: Phil Foden – Jack Grealish.
Na konferencji prasowej trener Anglików rozwiał tez wątpliwości dotyczące występów zawodników zagrożonych wykluczeniem z ewentualnej gry w półfinale w przypadku otrzymania żółtych kartek. Declan Rice, Kalvin Phillips i Harry Kane nie będą oszczędzani.
Wygrana i powrót do domu?
Za ostatecznym triumfem synów Albionu w całym turnieju przemawiają też liczne niespodzianki, które przetrzebiły szeregi faworytów. Odpadły już m.in. Niemcy, Belgia, Portugalia, Francja i Holandia. W związku z tym Anglicy mają, przynajmniej teoretycznie, bardzo korzystny układ gier. Dziś będą zdecydowanym faworytem starcia z Ukrainą. W przypadku ewentualnego zwycięstwa podobna rola przypadnie im w półfinale, gdzie zagraliby z Danią lub Czechami.
Ogromnym atutem podopiecznych Southgate’a byłby tez powrót na Wembley. Dzisiejsze spotkanie będzie pierwszym, jakie Anglicy rozegrają podczas EURO 2020 poza tym stadionem. I ostatnim, bowiem półfinały i finał, niezależnie od tego kto w nich zagra, odbędą się w Londynie. Jeśli zatem Harry Kane i koledzy w Rzymie podołają zadaniu, za kilka dni futbol znów wróci do domu.
Nie musi to oczywiście przesądzać sprawy, bo właśnie Wembley było świadkiem wielu smutnych dni angielskiego futbolu – m.in. porażki karnymi w półfinale EURO 1996 z Niemcami, a nawet „końca świata”, jak pisały gazety po remisie 1:1 z Polską w 1973 r. Gareth Southgate i jego drużyna tworzą jednak nową historię, a rachunki z naszymi zachodnimi sąsiadami zdążyli już nawet wyrównać kilka dni temu.
Nieco wcześniej - 31 marca – wygrali też w „Świątyni Futbolu” z Polakami. Mamy jednak tę satysfakcję, że Jakub Moder zdobył wówczas jedynego, jakiego Anglicy stracili w domowych meczach w 2020 r.
Anglicy bez wsparcia fanów
Wyspiarze mają obecnie inne problemy. Euforię po pokonaniu Niemców szybko zaczęły studzić brytyjskie gazety informując, że w ćwierćfinałowym boju piłkarze nie będą mogli liczyć na doping kibiców. Nawet takich, którzy posiadają ważny bilet.
Zgodnie z włoskimi przepisami anty-covidowymi osoby, które w ciągu ostatnich dwóch tygodni przebywały na terenie Wysp Brytyjskich muszą przejść pięciodniową kwarantannę. Zatem jeśli ktoś we wtorek oglądał na Wembley triumf nad Niemcami nie miał po co jechać do Rzymu. Wesprzeć swoich będą mogli tylko Anglicy przebywający w Italii na stałe.
Wobec tego prawdopodobnie jeszcze zwiększy się tłok w pubach, gdzie – wie to każdy kto choć raz oglądał mecz w ten sposób – o zachowanie dystansu społecznego wyjątkowo trudno.
W związku z tym British Beer and Pub Association, która zrzesza puby z Wielkiej Brytanii wystąpiła do brytyjskiego rządu o dyspensę na czas ostatnich dni EURO 2020. Właściciele barów policzyli, że z powodu pandemicznych zakazów stracili już ponad pięć milionów funtów podczas meczów Anglików.
W tym kraju każdy jest kibicem, co potwierdza Jack Grealish:
- Gdybym nie był piłkarze, to teraz oglądałbym nasze mecze w pubie i głośno dopingował.
Niezależnie od decyzji brytyjskiego rządu, trudno się spodziewać, by po ewentualnym sukcesie podopiecznych Southgate’a Anglicy grzecznie rozeszli się w maseczkach do domów.
Jedenastu kolegów Kędziory w kadrze
Na swoich fanów mogą za to liczyć Ukraińcy. Na Stadio Olimpico w Rzymie, który ma pojemność
70 tys. miejsc, będzie mogło dziś zasiąść 16 tys. widzów. W większości zapewne będą to miejscowi, chętni na obejrzenie w akcji gwiazd angielskiej piłki. Tych bowiem brakuje w obecnej drużynie Ukrainy.
W 26-osobowej kadrze aż 17 graczy na co dzień występuje w rodzimej lidze. Jeden w Dnipro Dniepropietrowsk, piątka w Szachtarze Donieck i aż 11 w ekipie mistrza kraju – Dynamo Kijów. To proporcje niespotykane nie tylko w Polsce, ale i w każdej innej drużynie na EURO 2020. Ciężko sobie wyobrazić rywalizację klubową, jeżeli w reprezentacji jest np. dwóch bramkarzy Szachatara czy sześciu obrońców Dynama. Przypomnijmy, że to w tej formacji o miejsce walczy Tomasz Kędziora. Na szczęście z dużo większym powodzeniem niż w polskiej kadrze, w której na trwającym turnieju nie rozegrał ani minuty.
Najbardziej znanymi zawodnikami naszych wschodni sąsiadów są obecnie Andrij Jarmołenko z West Hamu, Oleksandr Zinczenko z Manchester City i Rusłan Malinowski z Atalanty Bergamo. Zaskakiwać może, że najpopularniejszym zagranicznym kierunkiem jest Belgia – gra tam czterech reprezentantów Ukrainy.
Złota Piłka – ukraińska specjalność
Największą gwiazdą drużyny wciąż pozostaje jej selekcjoner – Andrij Szewczenko. Zdobywca Złotej Piłki z 2004 roku wciąż oczekuje na następców. Co ciekawe – prestiżowe trofeum przyznawane przez redakcję France Football Szewczenko zdobył już jako trzeci Ukrainiec, choć jego dwaj poprzednicy zrobili to jeszcze na chwalę ZSRR.
Najpierw w 1975 r. triumfował pochodzący z Kijowa Oleg Błochin. Jedenaście lat później miał miejsce bodaj najdziwniejszy werdykt kapituły w historii. Złota Piłkę zdobył bowiem urodzony w Odessie Igor Biełanow. Decyzja ta dawała się wytłumaczyć tylko ze względów politycznych – rządzący w ZSRR od roku Michaił Gorbaczow dążył do polepszenia stosunków z Zachodem i zakończenia „zimnej wojny”. Kapitalistyczny świat czynił mu zatem wszelkie możliwe honory, łącznie z tytułem „Człowieka Roku” 1987, czy prestiżowym trofeum piłkarskim dla rodaka.
Gary Lineker, główny faworyt do zdobycia Złotej Piłki w 1986 roku, mógł śmiać się przez łzy, gdy okazało się, że Biełanow nie został nawet piłkarzem roku w swoim kraju.
Niemniej, gdy w 2004 r. redakcja France Football wskazała na obecnego selekcjonera Ukraińców, był on już trzecim przedstawicielem swojego narodu z tym wyróżnieniem. Nawet na tym polu góra są jednak Anglicy z pięcioma triumfami, w tym premierowym Stanleya Matthewsa.
Wszystko jest możliwe?
Mecz na Stadio Olimpico w sobotni wieczór będzie miał jednego wyraźnego faworyta. Anglię, która do tej pory w EURO 2020 nie straciła jeszcze gola. Ukraińcy są pod tym względem na drugim biegunie – rywale już sześciokrotnie pokonywali ich bramkarza. Nasi sąsiedzi w regulaminowym czasie pokonali dotąd tylko Macedonię Północną, oraz po dogrywce osłabioną Szwecję. Przegrali nie tylko z Holendrami, którzy okazali się wcale nie tak mocni, jak się zdawało, ale też z przeciętną, co wkrótce obnażyli Duńczycy, Austrią.
Oprócz braku wsparcia kibiców wszystkie atuty będą po stronie Anglików. To jest jednak turniej niespodzianek i ktokolwiek skreśla Ukraińców, znajdzie w ostatnich dniach wiele przykładów na to, że dopóki piłka w grze...
Czytaj także:
MK