Prawda i statystyka
- Szczęście? Szczęście trzeba umieć sobie zorganizować – mawiał tytułowy bohater filmu "Wielki Szu", grany przez Jana Nowickiego. Póki co Sousie los częściej zabierał, niż dawał.
W pięciu rozegranych meczach za sterami reprezentacji Polski wygrał tylko raz - z Andorą. Brzmi to mało przekonująco, zwłaszcza że poza Anglikami, rywalami Polaków nie były światowe potęgi. Remisy z Węgrami, Rosjanami i Islandczykami przyjęte zostały sceptycznie, wszak od zespołu mającego w swoich szeregach najlepszego piłkarza świata wymaga się nieco więcej.
Euro 2020 - SERWIS SPECJALNY
Tłumaczyć to można oczywiście brakiem rozeznania Portugalczyka w polskich realiach, błędach w wyborze składu i rewolucyjnej zmianie systemu gry, ale bardzo duży wpływ miało na to... szczęście, a raczej jego brak. Statystyki potwierdzające tę tezę przytoczył Michał Trela w portalu newonce.sport, które rzucają na słaby bilans nieco inny cień.
- Statystyka spodziewanych goli mówi, że Polacy za Sousy powinni byli stracić z Rosją 0,53 bramki, z Andorą 0,19, z Węgrami 1,22, a z Anglią 1,49 (z czego połowa to rzut karny). To mniej więcej o połowę mniej niż w rzeczywistości stracili. A mecz z Islandią na pewno tego wyniku nie zaniży. (...) w futbolu czasem najuczciwiej byłoby powiedzieć — Polacy tracą za Sousy aż tyle goli, bo mają pecha. Rywalom wpada wszystko, co leci. Z gry naprawdę niewiele na to wskazuje – zauważył Trela.
Z pozoru ciężko usprawiedliwiać sprawy w ten sposób, ale błędy w defensywie polskiej kadry po prostu nie kończą się straconym golem aż tak często, jak to do tej pory miało miejsce. Sousa, nawet jeśli wszystko na zgrupowaniu w Opalenicy udało się zgodnie z planem, musi więc liczyć na to, że limit defensywnego pecha został już wyczerpany.
Wymuszone zmiany
Jak chcemy grać? Przede wszystkim utrzymywać kontrolę nad piłką, z czego reprezentacja Polski nigdy nie słynęła. Pomysł na grę opisuje na stronie laczynaspilka.pl Michał Zachodny, będący bardzo blisko kadry: „biało-czerwoni chcą utrzymywać się przy piłce, kontrolować mecz poprzez posiadanie i także dzięki temu skuteczniej broniąc. 66, 52, 40, 82 i 65 – taki był procentowy udział w grze reprezentacji Polski patrząc od ostatniego starcia z Islandią. Jedynie na Wembley to gospodarze dominowali, a we Wrocławiu przeciwko Rosji proporcje na korzyść drużyny Sousy odwróciły się po taktycznych zmianach w przerwie”.
Brak Klicha w marcowym meczu z Anglią spowodowany był zamieszaniem związanym z koronawirusem, do którego, póki co podczas Euro – i oby nie zapeszyć! – nie mamy pecha jak Hiszpanie, Szwedzi czy Portugalczycy. Wszyscy piłkarze wylecieli do Petersburga, mając negatywne wyniki. Problem pojawia się jednak później.
Euro 2020: mecz Holandia - Ukraina pełen zwrotów akcji. Gol Jarmołenki bramką turnieju? (wideo)
Kontuzja Jacka Góralskiego nie jest może kluczowa, bo to zawodnik, który miałby małe szanse na pierwszy skład, ale już Bielik, Milik i Piątek w pomyśle taktycznym Sousy pełniliby ważną rolę. Chcąc rozgrywać piłkę po ziemi w linii obrony, wyszkolenie techniczne Krystiana Bielika, mającego doświadczenie zarówno na pozycji stopera, jak i defensywnego pomocnika, byłoby nieocenione, zwłaszcza że wśród naszych obrońców jest to umiejętność deficytowa.
Dwaj kontuzjowani napastnicy – Arkadiusz Milik i Krzysztof Piątek – to kolejna losowa przeszkoda na drodze Sousy, który jasno mówił, że to właśnie siła ataku jest tym, na czym chce oprzeć swój zespół. Z trójki najlepszych snajperów został tylko Robert Lewandowski, co stwarza szanse przed Świerczokiem i Świderskim, lecz są to piłkarze słabo zweryfikowani na tak wysokim poziomie.
Były trener m.in. Fiorentiny i Bordeaux przed samym turniejem musiał więc przedefiniować swoje plany gry i przystosować do gry bliżej bramki przeciwnika Klicha czy Zielińskiego. Czy to wystarczy? Na to pytanie selekcjoner wolałby nie odpowiadać i mieć do dyspozycji napastników Marsylii i Herthy.
Trafić ze składem
Trzecim z problemów, który musi się zmienić na lepsze, jest wybór pierwszej jedenastki. W meczach o stawkę z Anglią i Węgrami Sousa potrafił świetnie diagnozować boiskowe problemy i odrabiać straty, ale kluczem jest ich uniknięcie podczas Euro 2020.
Szymański na prawym wahadle z Węgrami, Helik i Świderski w pierwszym składzie na Anglię – to wszystko bardzo odważne decyzje, lecz szybko trzeba było po nich „posprzątać” boiskowe zamieszanie. Czy pięć meczów i długie zgrupowanie w Opalenicy wystarczy, aby zdążyć z wybraniem składu zapewniającemu maksymalizację szans na zwycięstwo ze Słowacją?
Coraz częściej pojawiają się pytania co do dyspozycji Kamila Glika - przez lata niepodważalnego szefa obrony, który ma za sobą słaby sezon we włoskim Benevento. Do tego jako obrońca w starym stylu, skupiony głównie na destrukcji, nie jest wymarzonym wyborem Sousy. Niepewna jest też obsada lewego wahadła (Rybus grał ostatnio bardzo mało, Puchacz ma wyraźne deficyty w defensywie, Arkadiusz Reca jest kontuzjowany) czy wspomniana kwestia wsparcia dla Lewandowskiego.
Zerowy bilans szczęścia?
Wątpliwości zostaną rozwiane dziś wieczorem. Meczu ze Słowacją Polacy nie mają prawa przegrać. Przewaga indywidualnych umiejętności nad rywalami, najlepszy piłkarz świata w ataku, do tego kręgosłup rewelacji Euro 2016 - do osiągnięcia celu, jakim jest wyjście z grupy, punkty na inaugurację są konieczne.
Reprezentacja Polski ma pecha na Euro? Najczęściej przeszkadzał sędzia, czynnik losowy i mocny rywal
Covidowe problemy Hiszpanii i Szwecji również działają na korzyść polskiej reprezentacji. Finowie i Macedończycy pokazali już, że nie można lekceważyć "underdogów", więc także o koncentrację naszych piłkarzy możemy być spokojni. Choć Paulo Sousa prowadził naszą kadrę tylko w pięciu meczach - jego piłkarskie i trenerskie CV każe wymagać awansu do 1/8 finału.
Portugalczyk, jako praktykujący katolik, przyznawał, że wielkim autorytetem jest dla niego Święty Jan Paweł II. Warto, aby przed Euro 2020 uwierzył też w słowa Jana Kaczmarka i powtórzył polsko-iberyjski refren słynnego utworu: "Pero, pero, bilans musi wyjść na zero". Jeśli sprawdzą się słowa artysty, o dobry wynik na mistrzostwach możemy być spokojni.
"Życiowy bilans szczęść i nieszczęść musi w efekcie wyjść na zero,
szczęście to jakby, w pewnym sensie, początek nieszczęść jest dopiero,
klęska przedtaktem bywa szczęścia, trud nieraz kończy się karierą,
lecz i odwrotnie, po Austerlitz dość często trafia się Waterloo"
Dziś wierzymy, że będziemy mogli powiedzieć o Sousie, jak mówiono o "Wielkim Szu": ten facet, jeśli zechce, zawsze wygrywa. Przed nami wielkie piłkarskie święto, więc pozostaje nadzieja, że w lipcu nie nazwiemy Sousy... wielkim szulerem.
Jakub Pogorzelski, PolskieRadio24.pl
TERMINARZ EURO
Czytaj więcej: