Section00
Sir James Paul McCartney jest kompozytorem, autorem tekstów i jednym z najwybitniejszych twórców w historii muzyki popularnej. Jako wokalista i instrumentalista był motorem napędowym grupy The Beatles, a po jej rozpadzie z powodzeniem kontynuował karierę muzyczną, bijąc rekordy sprzedaży płyt i wielkości audytorium na koncertach.
Zespół The Beatles
Paul McCartney
Section01
McCartney i Lennon

Kreatywne yin i yang

6 lipca 1957 roku doszło do spotkania, które miało zmienić bieg muzycznej historii, choć nie towarzyszyły mu ani gromy z jasnego nieba, ani anielski chór zwiastujący narodziny czegoś nieziemskiego. Ot, 15-letni Paul wpadł na odbywający się w liverpoolskiej dzielnicy Woolton koncert zespołu The Quarrymen, w którym występował starszy o dwa lat John Lennon. Gdy chłopcy poznali się osobiście, już tylko kwestią czasu pozostało stworzenie przez nich najsłynniejszego duetu autorskiego w dziejach muzyki popularnej.

W rezultacie połączenia kreatywnych potencjałów obu muzyków powstało około 200 utworów, z których wiele należy dziś do kanonu popkultury. Choć piosenki podpisywali wspólnie, nie jest tajemnicą, że niektóre z nich tak naprawdę były dziełem tylko jednego z nich. Wedle uczonych beatlesologów John stworzył samodzielnie więcej kawałków od Paula, jednak to utwory tego drugiego znacznie częściej trafiały na szczyty amerykańskich i brytyjskich list przebojów.

Czasami musisz się uszczypnąć, pytając: "Czy ja naprawdę jestem tym gościem, który był w The Beatles i napisał te wszystkie piosenki?". Chyba najbardziej zaskakujące jest to, że wciąż pojawiają się nowe pokolenia fanów, równie młodych jak ci z początków The Beatles.

Section04
Section05

Przeboje jak ze snu

Wśród hitów Wielkiej Czwórki, będących dziełem McCartneya, znajdują się m.in.: "Love Me Do", "Hey Jude", "Eleanor Rigby", "Yesterday" i "Let It Be". Nie kwestionując talentu muzyka, trzeba zauważyć, że natchnienie czasami spływało na niego, gdy smacznie spał.

Dotyczy to szczególnie piosenki "Yesterday" – w tym przypadku Paul obudził się pewnego ranka z gotową melodią w głowie. Obawiał się, że może popełnić nieświadomy plagiat, więc przez kilka tygodni dopytywał znajomych, czy przypadkiem nie słyszeli już wcześniej tej uroczej sekwencji nut. Dopiero gdy upewnił się, że jest to jego oryginalne dzieło, dopisał tekst. Tu z natchnieniem było nieco gorzej, bo utwór miał pierwotnie nosić tytuł "Scrambled Eggs" i rozpoczynać się od słów: "och, skarbie, jak ja kocham twoje nogi – choć nie tak, jak kocham jajecznicę". Na szczęście sam McCartney czuł, że to nie są dobre wersy na otwarcie przyszłego wielkiego przeboju.

Pomysł na tekst innego utworu podrzuciła Paulowi we śnie jego własna matka. To właśnie ona jest tą Mary, która w kawałku "Let It Be" przychodzi do udręczonego bohatera i wypowiada mądre słowa: "niech tak będzie", co można rozumieć po prostu jako: "odpuść sobie". Muzyk miał zaledwie 14 lat, gdy jego mama zmarła na raka, a jej senna wizytacja, która zaowocowała powstaniem ponadczasowego hitu, miała miejsce 12 lat później. Syn pani Mary był już wówczas sławnym na cały świat muzykiem, ochrzczonym przez prasę przydomkiem "The Cute Beatle", choć we własnym mniemaniu wcale nie był aż taki słodki i uroczy…

Paul McCartney
Section012
Section016
Section017

Wielkość potwierdzona liczbami

Choć muzyka to nie lekkoatletyka, w której klasę zawodnika można wyrazić osiąganymi przez niego wynikami, zapisane w liczbach dokonania Paula naprawdę robią wrażenie. W 2015 roku do Księgi Rekordów Guinnessa wpisano go jako autora (lub współautora) największej liczby utworów notowanych na brytyjskiej liście przebojów (192). Trafił tam też występ McCartneya na stadionie Maracana w Rio de Janeiro w 1989 roku, który oklaskiwało 184 tys. fanów.

Eks-Beatles ma w dorobku 18 statuetek Grammy i aż 81 nominacji do tych cennych nagród. W tej ostatniej kategorii minimalnie lepszy od niego jest tylko Jay-Z, z którym Paul walczy również o miejsce na podium zestawienia najbogatszych muzyków na świecie. W notowaniu magazynu "Forbes" z 2022 roku McCartney – z majątkiem wyliczonym na 1,08 miliarda dolarów – został sklasyfikowany na piątej pozycji, o dwa oczka niżej od sławnego rapera.

Paul McCartney

Kiedy napisałeś tyle piosenek co ja, nie ma szans, abyś znał je wszystkie na pamięć. Przed każdym tournée muszę sobie przypominać, jak one leciały, bo zawsze są jakieś niuanse, o których się nie pamięta. To jest świetne, bo dzięki temu żadna piosenka mi się nie nudzi. Przy każdym wykonaniu przyglądam się jej krytycznym okiem, przysłuchuję się jej na nowo, zastanawiam się nad jej tekstem, mogę ją znowu docenić.

Paul McCartney

Nie był jej też przesadnie wierny podczas wielomiesięcznych wypadów Beatlesów do Hamburga u zarania działalności grupy. U boku kolejnej dziewczyny Jane Asher Paul spędził pięć lat - w jej mieszkaniu powstało sporo przebojów Wielkiej Czwórki, m.in. urocza piosenka "And I Love Her". Gdy już zanosiło się na ślub, Paul wykonał kolejny skok w bok, który zniweczył te plany.

Miłosne przypadki autora "And I Love Her"

Bez wątpienia miłością życia Paula była poślubiona przez niego 12 marca 1969 roku Linda Eastman. Popularna legenda głosi, że przez kolejnych 29 lat para spędziła osobno tylko jedną noc. W rzeczywistości było ich nieco więcej, jednak ich życiowe ścieżki przebiegały bardzo blisko siebie, aż do śmierci Lindy, która zmarła na raka, mając zaledwie 56 lat. Odchodziła, słuchając opowieści męża o wspólnej przejażdżce konnej w słoneczny, wiosenny dzień. Para doczekała się trójki dzieci, wychowała też wspólnie córkę Lindy z poprzedniego małżeństwa.

W czasach "przed" i "po" Lindzie życie uczuciowe McCartneya układało się mniej sielankowo. Swą pierwszą dziewczynę Dot Rhone usilnie próbował zmienić w osobistą kopię Brigitte Bardot.

Po śmierci Lindy muzyk znalazł ukojenie w ramionach byłej modelki Heather Mills, z którą ożenił się w 2002 roku i która urodziła mu córkę. Niestety, ten związek przetrwał tylko kilka lat i zakończył się głośnym rozwodem, który uszczuplił majątek byłego beatlesa o ponad 20 mln funtów. Po raz kolejny McCartney stanął na ślubnym kobiercu w 2011 roku, u boku młodszej o 18 lat nowojorskiej bizneswoman Nancy Shevell, z którą znał się od wielu lat. Są razem do dziś.

Paul McCartney

Miłosne przypadki

autora "And I Love Her"

Bez wątpienia miłością życia Paula była poślubiona przez niego 12 marca 1969 roku Linda Eastman. Popularna legenda głosi, że przez kolejnych 29 lat para spędziła osobno tylko jedną noc. W rzeczywistości było ich nieco więcej, jednak ich życiowe ścieżki przebiegały bardzo blisko siebie, aż do śmierci Lindy, która zmarła na raka, mając zaledwie 56 lat. Odchodziła, słuchając opowieści męża o wspólnej przejażdżce konnej w słoneczny, wiosenny dzień. Para doczekała się trójki dzieci, wychowała też wspólnie córkę Lindy z poprzedniego małżeństwa.

W czasach "przed" i "po" Lindzie życie uczuciowe McCartneya układało się mniej sielankowo. Swą pierwszą dziewczynę Dot Rhone usilnie próbował zmienić w osobistą kopię Brigitte Bardot. Nie był jej też przesadnie wierny podczas wielomiesięcznych wypadów Beatlesów do Hamburga u zarania działalności grupy. U boku kolejnej dziewczyny Jane Asher Paul spędził pięć lat - w jej mieszkaniu powstało sporo przebojów Wielkiej Czwórki, m.in. urocza piosenka "And I Love Her". Gdy już zanosiło się na ślub, Paul wykonał kolejny skok w bok, który zniweczył te plany.

Po śmierci Lindy muzyk znalazł ukojenie w ramionach byłej modelki Heather Mills, z którą ożenił się w 2002 roku i która urodziła mu córkę. Niestety, ten związek przetrwał tylko kilka lat i zakończył się głośnym rozwodem, który uszczuplił majątek byłego beatlesa o ponad 20 mln funtów. Po raz kolejny McCartney stanął na ślubnym kobiercu w 2011 roku, u boku młodszej o 18 lat nowojorskiej bizneswoman Nancy Shevell, z którą znał się od wielu lat. Są razem do dziś.

Każdy nowy album The Beatles czy innego wielkiego zespołu był naprawdę szczególnym wydarzeniem. Był ładnie zapakowany, było w nim dużo zdjęć, mogłeś go fizycznie dotknąć i poczuć. Dziś ludzie raczej wybierają sobie pojedyncze piosenki, które im się podobają. Ja wciąż mocno trzymam się idei albumu.​

Szlachcic i sobowtór

Od 1997 roku przed nazwiskiem Paula McCartneya widnieje dumny przedrostek "sir". Artysta ma prawo go używać po tym, jak brytyjska królowa Elżbieta II uczyniła go szlachcicem w podzięce za szczególne osiągnięcia w dziedzinie muzyki. Paul może też przypiąć sobie do marynarki m.in. Order Imperium Brytyjskiego, który otrzymał jeszcze w czasach The Beatles, oraz całkiem świeży Order Towarzyszy Honoru, przyznany mu w 2017 roku. Tak wystrojony może się udać na spacer po Hollywood Walk of Fame, by upewnić się, że jasno błyszczy wmurowana tam przed dekadą gwiazda z jego nazwiskiem, lub spojrzeć w nocne niebo i spróbować wypatrzeć fruwającą po nim od 2015 roku asteroidę o nazwie "4148 McCartney".

Tymi wszystkimi tytułami i zaszczytami Paul będzie się cieszył zapewne aż do śmierci, o ile… nie umarł dawno temu. Pod koniec lat 60. pojawiła się bowiem miejska legenda mówiąca o tym, że prawdziwy "The Cute Beatle" zginął w wypadku samochodowym w 1966 roku, a od tamtej pory jego obowiązki w zespole przejął znaleziony naprędce sobowtór. Dociekliwi fani znaleźli wiele "dowodów" na potwierdzenie tej teorii, zaszyfrowanych w tekstach piosenek grupy. Główny bohater zdementował wprawdzie stanowczo pogłoski o własnej śmierci, ale kto wie… Jednak nawet jeśli "oryginalny" Paul McCartney został ponad pół wieku temu zastąpiony przez kogoś innego, "podróba" okazała się wyjątkowo zdolną bestią!

Paul McCartney
Section020
Section024
Section025