Rzecznik prasowy SLD Dariusz Joński powiedział we wtorek na konferencji prasowej w Łodzi, że jego partia chce doprowadzić do nowelizacji ustawy refundacyjnej. Zdaniem Jońskiego ta ustawa to "knot", który doprowadzi do paraliżu służby zdrowia.
"Sojusz Lewicy Demokratycznej 2 stycznia w Sejmie organizuje dość ważne spotkanie ludzi, którzy na co dzień zajmują się służbą zdrowia. Chcemy wprowadzić nowelizację ustawy refundacyjnej tak, aby lekarz badał stan zdrowia, stawiał diagnozę i wypisywał recepty, a nie sprawdzał, czy pacjent jest ubezpieczony" - powiedział Joński.
Wyjaśnił, że SLD chce usunąć z ustawy przede wszystkim zapisy nakładające na lekarzy odpowiedzialność finansową za błędnie wypisane recepty oraz obowiązek sprawdzenia, czy pacjent ma ważne ubezpieczenie. Zdaniem Jońskiego po 1 stycznia - kiedy to ustawa refundacyjna wejdzie w życie - lekarze nie będą wiedzieli, które leki są refundowane i jakie recepty wystawiać.
"Będą się bali wystawiać recepty wiedząc, że jeśli źle je wypiszą, to będą musieli oddać pełną wartość za lekarstwo wraz z odsetkami. Nowa ustawa refundacyjna rządu Donalda Tuska to jest po prostu knot, który wprowadzi paraliż w służbie zdrowia" - powiedział Joński.
Dodał, że "lekarze nie zdążyli się zapoznać z nowymi receptami, na których dodatkowo muszą wpisywać rzeczy, których do tej pory nie musieli".
Obecna na konferencji prasowej b. wiceminister zdrowia Ewa Kralkowska przypomniała, że środowisko lekarskie od początku negatywnie oceniało zapisy nowej ustawy refundacyjnej. Dodała, że rozliczenia finansowe dotyczące zakupu leków powinny się odbywać bez udziału lekarzy.
"Ze wszystkich ustaw i przede wszystkim z kodeksu etyki lekarskiej wynika, że lekarz jest od leczenia pacjentów. Ma to robić z niezwykłą starannością, zgodnie z aktualnymi osiągnięciami wiedzy medycznej. I nie jego jest rzeczą bawienie się w księgowego. To nie jest ten zawód. Wszelkie rozliczenia finansowe w odniesieniu do leków muszą się odbywać w trójkącie: pacjent - NFZ - apteka. Lekarz do tego nie jest potrzebny" - powiedziała Kralkowska.
Ustawa refundacyjna stanowi, że gdy lekarz błędnie wypisze receptę, będzie zobowiązany do zwrotu kwoty nienależnej refundacji wraz z odsetkami. Chodzi o wypisanie recepty m.in. nieuzasadnionej względami medycznymi lub niezgodnej z listą leków refundowanych. Lekarz będzie też ponosił odpowiedzialność finansową w przypadku, gdy na recepcie wpisze niewłaściwy poziom refundacji leku.
Natomiast na podstawie projektu rozporządzenia MZ do ustawy refundacyjnej od 1 stycznia lekarze będą musieli wskazywać na recepcie poziom odpłatności za dany lek; będzie to 100, 50 lub 30 proc. odpłatności. Do tej pory nie było na receptach takich danych.
Lekarze nie chcą określać na receptach, czy pacjentowi przysługuje refundacja, a tym samym sprawdzać dowód ubezpieczenia. Argumentują, że to zadania biurokratyczne, które nie są elementem leczenia. Wobec sprzeciwu środowisk lekarskich Ministerstwo Zdrowia zaproponowało zmianę przepisów zakładającą m.in., że pisemne oświadczenie pacjenta będzie mogło być uznawane za dowód ubezpieczenia zdrowotnego.
Ponadto, zgodnie z ustawą refundacyjną, ceny i marże leków refundowanych będą stałe; nie będzie można ich zmieniać. Stałą cenę leku refundowanego MZ negocjowało z producentami. Od jej wartości ustalana została urzędowa marża - w wysokości 7 proc. (obecnie 8,91 proc.) urzędowej ceny zbytu. W 2013 - marża wyniesie 6 proc., a od 2014 r. - 5 proc.
Ustawa refundacyjna wprowadza też obowiązek zawierania przez apteki umów z NFZ, w których zobowiążą się one do przestrzegania cen ujętych w obwieszczeniach zawierających wykazy produktów refundowanych. (PAP)