Kilkadziesiąt osób pikietowało Sejm przeciwko nowelizacji ustawy o
"przeciwdziałaniu przemocy w rodzinie". W środę w Sejmie trzecie
czytanie projektu nowelizacji.
Protestujący podkreślali, że ustawa ułatwi odbieranie dzieci
rodzinom. Pracownik socjalny będzie mógł zabrać dziecko bez decyzji
sądu. W ustawie niebezpiecznie rozszerzona została też definicja
przemocy - tłumaczy jeden z organizatorów pikiety Marcin Musiał z
Krucjaty Młodzi w Życiu Publicznym.
Przemoc definiowana jest w
ustawie jako "narzucanie własnych poglądów", czy "krytykowanie zachowań
seksualnych" bądź też "ograniczanie kontaktów", które to zachowania, jak
zauważa Marcin Musiał są naturalnymi elementami procesu wychowawczego.
Podkreśla on, że ustawa odbierze rodzicom prawo do wychowania dziecka
tak, jak chcą to robić.
"Dzieci są nasze, a nie państwowe'" - skandowali pikietujący. Część
z nich przyszła z dziećmi. Jak tłumaczyli - ustawa uderzy właśnie w
najmłodszych, a wtrącanie się państwa w życie rodziny jest
niedopuszczalne. Matki podkreślają, że nie wyobrażają sobie sytuacji,
gdy ktoś przychodzi i zabiera dzieci na 24 godziny i dodają, że jest to
dowód na to, że państwo zapuszcza swoje macki w postaci ustawodawstwa w
rodzinę.
Pikietujący złożyli na ręce marszałka Sejmu Bronisława
Komorowskiego apel wzywający Sejm do odrzucenia ustawy. Zdaniem
protestujących ustawa jest niezgodna z Konstytucją, bo łamie prawo do
ochrony życia rodzinnego, wolności religijnej i wychowania dzieci
zgodnie z przekonaniami.
rr, Informacyjna Agencja Radiowa (IAR)