Prezydent Lech Kaczyński zadeklarował gotowość współpracy w tworzeniu szerokiego pakietu antykryzysowego. W trakcie orędzia, które wygłosił w Sejmie, podkreślił, że obecne załamanie gospodarcze to próba, z którą "musimy się zmierzyć, łącząc siły i pomysły."
Mówiąc o pogarszającej się sytuacji finansowej Polski, Lech Kaczyński zarzucił rządowi, że instytucje odpowiedzialne za sprawy gospodarcze nie radzą sobie w chwili światowego kryzysu. Wezwał rząd do ujawnienia rzeczywistego stanu finansów publicznych. Pytał też, dlaczego tworzenie pakietu antykryzysowego postępuje tak wolno. Zdaniem prezydenta, ze strony odpowiadających za gospodarkę słyszymy uspokajające wypowiedzi, że wszystko jest pod kontrolą. Lech Kaczyński przypomniał, że rząd cały czas deklarował potrzebę utrzymania niskiego deficytu. By to zrealizować, gabinet Donalda Tuska maskował braki w finansach, przesuwając wydatki do instytucji pozabudżetowych - na przykład Krajowego Funduszu Drogowego.
Lech Kaczyński podkreślił, że w imieniu Polaków, czuje się uprawniony do zadania rządowi pytania jaka jest faktyczna kondycja naszej gospodarki. Przypomniał, że coraz więcej instytucji przewiduje dla Polski spadek lub znaczące spowolnienie wzrostu PKB. Dodał, że złe dane dotyczą krajowej produkcji i bezrobocia. Negatywne sygnały płyną też z banków, które ograniczają kredytowanie gospodarki. Wzrasta inflacja - głównie przez wzrost cen regulowanych i drożejącą żywność.
Lech Kaczyński powiedział, że skutki globalnego kryzysu stają się coraz bardziej odczuwalne w Polsce. Zaznaczył, że nawet złych wiadomości nie można ukrywać przed opinią publiczną, podkreślając, że "demokracja potrzebuje prawdy - towaru deficytowego w Polsce". Ocenił, że stan budżetu pogarsza się i to już od 2008 roku, kiedy zachwiało się finansowanie podstawowych funkcji państwa. Przypomniał, że obecnie wykorzystaliśmy blisko 90 procent zapisanego na ten rok deficytu. Prezydent skrytykował sprzeczne sygnały, jakie rząd wysyłał wobec obywateli i instytucji zagranicznych, zapowiadając poziom deficytu nie do utrzymania.
Według prezydenta parlament i opinia publiczna powinni być już dawno poinformowani, co rząd chce zrobić w przypadku pojawienia się 40 miliardowej dziury w budżecie - czy rząd chce podwyższyć podatki, składkę rentową, zacząć zadłużać się za granicą, czy też doprowadzić do zwiększenia zadłużenia Zakładu Ubezpieczeń Społecznych.
Prezydent ocenił, że nie wolno dokonywać cięć w wydatkach, jeśli w konsekwencji doprowadzą one do wzrostu bezrobocia, spadku jakości życia obywateli czy zmniejszenia bezpieczeństwa Polski.
Zaapelował do rządu, by nie wprowadzał mechanicznego i sprzecznego z ustawą budżetową ograniczania wydatków i brał przykład z państw, doświadczonych w funkcjonowaniu w warunkach gospodarki kapitalistycznej.
Podważył też sens szybkiego wprowadzenia euro. Według prezydenta to jedyny pomysł rządu na rozwiązanie kłopotów. Jednak, jak podkreślił, osłabienie złotego pomaga polskim eksporterom. Dodał, że konieczność utrzymania niemal sztywnego kursu złotego przed wprowadzeniem euro byłaby bardzo kosztowna. Pochwalił przy tym ministra finansów Jacka Rostowskiego za przyznanie, że podawany przez rząd termin wprowadzenia euro jest nierealistyczny.
Prezydent uznał, że w ramach rozwiązań antykryzysowych powinno się rozważyć obniżenie stawki VAT o 3 punkty procentowe. Podkreślił, że tak stało się w Wielkiej Brytanii, dzięki czemu odbudowuje się tam popyt i wzrastają wpływy z tego podatku. Kolejnym pomysłem na pobudzenie konsumpcji jest zwiększenie kwoty wolnej od podatku dla rencistów i emerytów. Lech Kaczyński zaapelował też o zwiększenie wykorzystania funduszy unijnych. Przypomniał, że jednym z warunków korzystania z nich jest współfinansowanie inswestycji ze środków krajowych, co jest niemożliwe w przypadku ograniczania wydatków budżetowych.