Nie ma już szans na ustalenie, kiedy tak naprawdę zginął
Krzysztof Olewnik - wynika z ustaleń "Dziennika Gazety Prawnej". Biegli
rozwiewają nadzieje gdańskich prokuratorów. Oskarżyciele podejrzewają,
że został on zamordowany o wiele wcześniej niż wrzesień 2003 roku -
pisze gazeta.
Prokuratorzy z gdańskiej Prokuratury
Apelacyjnej liczyli, że przy okazji ekshumacji uda się potwierdzić datę
śmierci syna przedsiębiorcy z Drobina. Bowiem jeden z wątków śledztwa
zakłada, że porywacze nie udusili Krzysztofa Olewnika dwa lata po
porwaniu. Zdaniem prokuratorów, mógł on zostać zamordowany rok
wcześniej. Jednak według wstępnej opinii biegłych po tylu latach nie
uda się już stwierdzić, kiedy nastąpił zgon. Prokuratorzy poproszą
jednak o oficjalną opinię.
Gazeta przypomina, że w
październiku 2006 roku, gdy Sławomir Kościuk wskazał prokuratorom z
Olsztyna miejsce kaźni Krzysztofa, ci nie pobrali próbek gleby wokół
zakopanego ciała. Tylko badając ją można było zweryfikować datę śmierci.
Zbigniew
Kozłowski, wówczas wiceszef olsztyńskiej prokuratury, zeznał przed
komisją śledczą, że wysłał prokuratora prowadzącego śledztwo do rodziny
Oleników z informacją o odnalezieniu Krzysztofa. Ale zrobił to zanim
przeprowadzono jakiekolwiek badanie, które potwierdziłoby, że Kościuk
rzeczywiście wskazał jego zwłoki, a nie czyjeś inne. Kozłowski wysłał
prokuratora o świcie, w sobotę 28 października 2006 roku do Drobina,
gdzie mieszkają Olewnikowie. A dopiero w niedzielę badania DNA
przeprowadzone przez olsztyńską policję potwierdziło, że to faktycznie
szczątki Krzysztofa. Teraz okazuje się, że to badanie mogło zostać
sfałszowane "pod tezę". Gdańscy oskarżyciele sprawdzają, czy
prokuratorzy nie chcieli wywrzeć presji na Olewnikach, by ci uwierzyli,
że to rzeczywiście szczątki Krzysztofa.
Informacyjna Agencja Radiowa (IAR)