Jurgiel w lipcu 2006 r. przyniósł ówczesnemu szefowi
komitetu stałego Rady Ministrów Przemysławowi Gosiewskiemu projekt
nowelizacji ustawy hazardowej, który - jak się okazało później - został
przygotowany przez Totalizator Sportowy. Propozycja zakładała m.in.
obniżenie opodatkowania wideoloterii, na prowadzenie której monopol
miał TS.
Z notatki Gosiewskiego ze spotkania wynika
m.in., że Banaś chciał zgłoszenia tego projektu jako propozycji klubu
PiS, bo departament zajmujący się grami losowymi w Ministerstwie
Finansów jest - jak to określono - "uwikłany" - i złożenie tej
nowelizacji drogą rządową byłoby w związku z tym niemożliwe.
Jurgiel
zeznał we wtorek, że to on był inicjatorem spotkania z Gosiewskim, do
którego doszło 26 lipca 2006 r. Wzięła w nim udział również ówczesna
p.o. zastępca dyrektora departamentu Służby Celnej Anna Cendrowska,
która reprezentowała na nim Banasia.
Projekt miał „iść przez klub”
Podczas
przesłuchania przed komisją Jurgiel przyznał, że projekt nowelizacji
ustawy hazardowej, który przyniósł wtedy Gosiewskiemu, otrzymał od
wiceministra Banasia. "Było to jedna z wielu propozycji, jakie były
zgłaszane do klubu. Ja ten projekt przyjąłem i stwierdziłem, że
przeanalizujemy to w klubie i udzielimy odpowiedzi co do jego dalszych
losów. Zgodnie z przyjętą zasadą pozwoliłem sobie zgłosić ten projekt
do ówczesnego ministra Przemysława Gosiewskiego" - powiedział. Dodał,
że chciał z Gosiewskim skonsultować tę propozycję.
Przyznał,
że nie zapytał Banasia, kto jest autorem projektu. "Uznałem, że jest to
projekt związany z resortem" - powiedział. Dodał, że z tego co pamięta,
projekt miał iść "przez klub", żeby przyspieszyć jego procedowanie, a w
resorcie finansów mogły być z tym "kłopoty".
Wiele osób z resortów przynosiło projekty
Jurgiel
powiedział też, że w czasie, gdy był wiceszefem klubu PiS, kilka razy
zdarzyło się, że przedstawiciele ministerstw przynosili mu projekty
ustaw. Jak zaznaczył, z tego powodu to, że Banaś przyniósł mu projekt
nie było niczym niezwykłym.
Pytany, czy miał podejrzenia,
że projekt powstał poza resortem finansów, odparł, że jego interesowały
jedynie zawarte w nim rozwiązania i ich wpływ m.in. na budżet państwa.
"Przyjąłem ten projekt i stwierdziłem, że przeanalizujemy go w klubie i
udzielimy odpowiedzi co do jego dalszych losów" - powiedział. "Zgodnie
z procedurą postępowania, po wstępnym zapoznaniu się z projektem,
stwierdziłem, że w klubie nie mamy w tym zakresie ekspertów" - zeznał i
wyjaśnił, że z tego powodu konieczna była opinia rządu.
Z resortu finansów do resortu finansów
Gosiewski
zdecydował o przesłaniu tego projektu do resortu finansów z prośbą o
opinię. Sławomir Neumann (PO) pytał Jurgiela we wtorek dlaczego
projekt, który wyszedł z MF, ponownie został skierowany do tego
resortu. "Taka była decyzja" - odparł Jurgiel.
Pytany, czy
podczas spotkania pojawiła się opinia, że departament w MF zajmujący
się grami losowymi jest "uwikłany" odpowiedział: "Wynikało to m.in. z
problemów, że szybko tego projektu nie da się uchwalić, idąc drogą
resortu. Taki był oddźwięk tego spotkania" - odpowiedział.
Jurgiel
stwierdził, że nie wiedział w tamtym czasie, że Gosiewski sporządzi z
tego spotkania notatkę. Dowiedział się o tym dopiero obserwując prace
komisji śledczej. Jak powiedział, od czasu tego spotkania nie miał
kontaktów ani z kancelarią premiera, ani z MF, ani z CBA na temat tego
projektu nowelizacji.
Był dopytywany też, czy nie
interesował się dalej projektem nowelizacji, która była procedowana w
"niestandardowy" sposób. "Nie zgadzam się z panem, że jakiś standard
został złamany. Dlaczego pan stwierdza, że niestandardowa. Podczas tej
kadencji Platforma Obywatelska ustawy zdrowotne zgłaszała przez klub" -
powiedział. Jurgiel dodał, że po spotkaniu u Gosiewskiego nie
interesował się tym projektem.
ag, PAP