Śmiertelnie przestraszony bluesem Ostatnia aktualizacja: 17.11.2022 01:00 Johnny, Jimmy, Jimi… ewolucja imienia Hendrixa szła w parze z jego rozwojem jako człowieka – od nieśmiałego chłopaka z biednej rodziny z Seattle po szamana gitary, który swą grą i zachowaniem na scenie wprawiał w ekstazę dziesiątki tysięcy widzów. Gdy mały Johnny Allen Hendrix przyszedł na świat 27 listopada 1942 roku w Seattle, jego ojciec Al odbywał akurat służbę wojskową w odległej Alabamie. Ponieważ trwała wojna, nie było mu dane wyrwać się z koszar na chrzciny swojego pierworodnego syna – po raz pierwszy zobaczył go na oczy dopiero, gdy chłopiec miał trzy lata. Po powrocie Ala do domu codzienne życie rodziny Hendriksów bynajmniej nie zamieniło się w sielankę. Wciąż doskwierała im bieda, a na dodatek oboje rodzice nie wylewali za kołnierz, co powodowało częste awantury i ostatecznie doprowadziło do ich rozwodu, gdy przyszły geniusz gitary miał dziewięć lat. Nazywał się już wtedy oficjalnie James Marshall Hendrix, ojciec postanowił bowiem zmienić mu oba imiona. Drugie z nich, odziedziczone po zmarłym wujku, było poniekąd prorocze – wzmacniacze Marshalla po latach miały stać się obowiązkowym elementem scenicznego ekwipunku Hendriksa, obok jego ulubionych gitar marki Fender. Jednostrunowe ukulele Na tak wypasiony sprzęt Jimmy mógł sobie jednak pozwolić o wiele później. Na razie musiał się zadowolić znalezionym na śmietniku starym ukulele, w którym ostała się tylko jedna struna. Na tym prymitywnym instrumencie nauczył się grać parę piosenek Elvisa Presleya, zanim w wieku piętnastu lat stał się dumnym posiadaczem pierwszej akustycznej gitary z prawdziwego zdarzenia, zakupionej za pięć dolarów. W tym czasie jego sercem zawładnął blues takich wykonawców jak Robert Johnson, Howlin' Wolf, B.B. King i – przede wszystkim – Muddy Waters. "Będąc młodym chłopakiem, usłyszałem jedną z jego płyt i śmiertelnie się przestraszyłem, słysząc te wszystkie dźwięki" – wspominał po latach Hendrix. Od tamtego czasu stało się jasne, że jego przeznaczeniem jest gra na gitarze elektrycznej. Zanim jednak rzucił świat na kolana swą grą, młody Jimmy oddał się rozrywkom, które omal nie zaprowadziły go do więzienia. Ostatecznie skończyło się na odsłużeniu kilkunastu miesięcy w wojsku. Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy, możesz być pierwszy! Zaloguj sięaby dodać komentarz brak