Jimi Hendrix
Powrót

Okaleczony hymn na Woodstocku

Ostatnia aktualizacja: 17.11.2022 06:00
Występ Hendriksa na festiwalu Woodstock przeszedł do historii głównie za sprawą brawurowej, zapierającej dech interpretacji amerykańskiego hymnu. Gitarzysta nie był jednak tego dnia w dobrej formie, a tuż po zejściu ze sceny zemdlał.

Jimi Hendrix na Woodstock przyjechał jako największa gwiazda festiwalu i jednocześnie najlepiej opłacany artysta rockowy na świecie. Tyle że nie za bardzo miał z kim grać, bo jego zespół Experience właśnie się rozpadł, a nowy skład jeszcze nie zdążył się scementować. W efekcie na scenie pojawiła się grupa średnio zgranych z sobą muzyków, w skład której wchodzili m.in. znany z Experience perkusista Mitch Mitchell oraz stary kompan Jimiego jeszcze z czasów służby wojskowej Billy Cox.

Na domiar złego zaplanowany na niedzielny wieczór koncert przesunął się na godzinę dziewiątą rano w poniedziałek. Do tego czasu blisko półmilionowa rzesza fanów oczekujących na występ stopniała do około czterdziestu tysięcy osób. Wychodząc na scenę, Hendrix nie spał ponoć od ponad trzech dni, co też nie wpłynęło dobrze na jego fizyczną kondycję.

Podziurawiony od kul Gwieździsty Sztandar

A jednak, mimo tych wszystkich przeciwności losu, koncert na Woodstocku okazał się jednym z najważniejszych i najbardziej pamiętnych momentów w karierze gitarzysty. Przyczyniła się do tego wpleciona pomiędzy inne utwory prawie czterominutowa gitarowa solówka, będąca wariacją na temat amerykańskiego hymnu państwowego, "Star-Spangled Banner". Używając własnego kunsztu oraz zestawu gitarowych efektów, Hendrix zaprezentował w niej odgłosy nadlatujących samolotów, wyjących syren, spadających bomb i ludzkiego lamentu.

W obliczu trwającej wojny w Wietnamie odczytano to jako wyraźny pacyfistyczny manifest stworzony z pomocą sześciu strun przez geniusza gitary i zarazem głos swego pokolenia. O tym występie pisano, że "wyrażał nadzieje i lęki amerykańskiego narodu". Dziennikarz gazety "New York Post" posunął się nawet do stwierdzenia, że "był to nie tylko najbardziej elektryzujący moment na Woodstocku, ale prawdopodobnie też najwspanialszy moment lat 60.".

Po zakończonym koncercie Hendrix był tak wyczerpany, że schodząc ze sceny, zemdlał. Nie był to jednak ostateczny upadek legendy rocka – kolejne miesiące miały wlać nadzieję w serca fanów oczekujących na nowe dźwięki jego nieziemskiej gitary.

Plakat festiwalu w Woodstock Plakat festiwalu w Woodstock
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy, możesz być pierwszy!
aby dodać komentarz
brak