- Byli bardzo nieufni i nie wierzyli, że będą kiedyś mogli żyć ze swojej muzyki, że nie będą musieli chodzić do pracy - wspomina Paweł Jóźwicki , producent pierwszego albumu grupy.
Trudno się dziwić: rząd nad duszami polskich fanów rocka sprawował wtedy niepodzielnie Grunge, a moda na Britpop, z którym przez jakiś czas identyfikowano Myslovitz, miała dopiero nadejść. Istniejący od 1992 roku zespół z trudem przekonywał do siebie publiczność kolejnych przeglądów i festiwali: - Ludzie we flanelowych koszulach i z długimi włosami nieraz obrzucali nas inwektywami w rodzaju „pedały ze sceny”.
Przełomowy okazał się koncert na Mokotowskiej Jesieni Muzycznej . Zwycięstwo na tym przeglądzie, w którym udział brali m. in. Two Faces z Agnieszką Chylińską na wokalu oraz grupa Atmosphere, zapewniło śląskim muzykom kontrakt nagraniowy. Ale już wtedy pojawiły się ostre polemiki w środowisku branżowym. Anja Orthodox, wchodząca w skład jury, miała wtedy zażądać powtórzenia głosowania.
I tak „chłopcy z Mysłowic” trafili do studia. Nie było się oczywiście bez drobnego liftingu wizerunku. Wydawca, Paweł Wojciechowski zażądał przede wszystkim porzucenia oryginalnej nazwy Freshmen , która kojarzyła się „z produktem reklamowym, pastą do zębów albo dropsami”. Po krótkich pertraktacjach stanęło na swojsko-rockowej hybrydzie "Mysłowic" oraz "Kravitz"...
- Pierwszy raz w życiu trafiliśmy do hotelu w Warszawie oraz profesjonalnego studia nagrań. Nie wiedzieliśmy jak się zachować - wspominają z rozbrajającą szczerością muzycy Myslovitz. - Do dziś peszą nas kamera i mikrofon.
Ale Paweł Jóźwicki całkowicie zaufał debiutantom i własnej intuicji: - Każdym porem wierzyłem w to, że wszyscy zwariują na punkcie Myslovitz. Choć Gośka Maliszewska z firmy mówiła: "to kwestia maksymalnie kilku płyt, ale ten mały dobrze wygląda, przypomina Zelnika, więc spodoba się dziewczynom".
Taka opinia była zresztą w branży powszechna. Wydana w 1995 roku płyta "Myslovitz" bardzo długo się wydawcy nie zwracała. Także dwa kolejne wydawnictwa traktowane były z nieufnością, a nawet lekceważeniem. O Myslovitz nieustannie się mówiło, ale prawie nigdy dobrze - "W Polsce to się nie sprzeda".
Dopiero "Miłość w czasach popkultury" z 1999 roku stała się komercyjnym sukcesem, okrywając się podwójną platyną. - A nie mówiłem, że coś z tego będzie - cieszył się Paweł Jóźwicki. - Czwarta płyta była rewelacją. Prawdę mówiąc na debiucie nie odpowiadało mi surowe brzmienia oraz specyficzny wybór utworów na single, ale taka była decyzja zespołu.
Sami muzycy z większym sentymentem wsominają swoje początki: - Jesteśmy zaskoczeni, jak wiele z tych piosenek wciąż gramy na koncertach. To po prostu były świetnie numery...
VIDEO
Fonograficzny debiut Myslovitz wspominają członkowie zespołu: Wojtek Kuderski i Wojtek Powaga , a także wydawca Andrzej Paweł Wojciechowski , producent Paweł Jóźwicki oraz krytyk Robert Sankowski .
Aby posłuchać audycji „Historia pewnej płyty” , przygotowanej przez Annę Gacek oraz Tomasza Żądę , wystarczy kliknąć ikonę dźwięku „1995: Gdy Freshmen stał się Myslovitz” w boksie „Posłuchaj ” po prawej stronie.