Jerzy Owsiak: O, tak, bardzo dużym fanem U2. Witam serdecznie. Dla mnie jest to kapela, z którą się zrosłem już jak zaczynali, tak że to cała historia. Dzisiaj rozmawialiśmy...
K.T.: No, 30 lat ponad.
J.O.: Tak. I dzisiaj nawet rozmawialiśmy z przyjaciółmi, czy tacy artyści, jak Madonna, to właśnie to są ci artyści, na których byśmy gonili przez cały świat, i stwierdziliśmy, że niekoniecznie, ale U2 to jest takie wydarzenie, na którym warto być i z którym się warto zmierzyć, a zwłaszcza że słuchając U2, jak to bywa z dobrą muzyką, z taką, z którą człowiek jest blisko, mnóstwo szczegółów z życia przychodzi wtedy przed oczami, co jakoś to się tak wiąże. U2 jest dla mnie taką milową kapelą mojego życia.
K.T.: A skąd bierze się ten fenomen irlandzkiej grupy? Bo prawie przez czy ponad 30 lat właściwie nie tracą popularności. Czy to jest tylko muzyka, czy to jest coś jeszcze?
J.O.: Ja myślę, że jak to kiedyś powiedział ktoś bardzo słusznie – „bo śpiewają po angielsku”, gdyby śpiewali po irlandzku, może by to tak nie było popularne. Dwa, że najnormalniej w świecie ich kompozycje są monumentalne, dla mnie bardzo przyswajalne, można je zanucić, a więc są to przeboje. No i sama postać Bono, bo trudno powiedzieć tu o reszcie kapeli, ale Bono jest osobą bardzo dającą siebie też dla innych spraw, a więc rozmawiając o zadłużeniu świata, Bono w tym uczestniczy, spotyka się z politykami, spotyka się z wielkimi tego świata i jest człowiekiem niezwykle aktywnym, wyrazistym w tym wszystkim, tak że wiadomo w pewnym sensie, po czyjej stronie jest, a dla młodzieży czy dla ludzi słuchających rock and rolla jest to bardzo istotne, czy jest to człowiek, który jest tylko w takiej machinie koncertowej, czy jest to też człowiek, żywa postać, o którym możemy coś powiedzieć, jeżeli chodzi o jego twórczość, i co o Bon jako o człowieku możemy rzec. Ja nie ukrywam, że jestem zawsze wstrząśnięty, tak jak oni wyglądają, czyli ich ubrania, czyli ich koszule – przedziwne, z pagonami, momentami chłopaki wyglądają jakby się ubierali w sklepie NRD–owskim. Ale z drugiej strony właśnie to są takie szczere dusze. I polecam wszystkim wywiad z Bono, gdzie chyba najbardziej widać, że jest to człowiek żywy, dotykalny, głębokiej wiary w sumie i przekonany do tego, co robi pozamuzycznie, bo budzi to też dużo konfliktów w samym zespole.
K.T.: I który chce coś zrobić chyba też przede wszystkim.
J.O.: I skuteczny jest w tym, co robi, bo jednak tam gdzieś doskrobał się do wielu bardzo ważnych drzwi, gdzie te długi dla chociażby krajów afrykańskich zostały w pewnym sensie umorzone. Więc jest bardzo skuteczny.
K.T.: Dzisiaj koncert trzeci w Polsce. Poprzednie też były z pana udziałem?
J.O.: Nie, poprzednie nie...
K.T.: Czyli to pierwszy.
J.O.: Ten będzie pierwszy z moim udziałem. Bardzo duże takie koncerty do tej pory mogłem oglądać i chętnie gdzieś wyjazd, to, owo, czy to była Praga Czeska, bo tam dużo takich koncertów, jak chociażby koncerty Pink Floydów, ale to będzie pierwszy, na który wybieram się. Mało tego – jest to dla mnie takie też ważne, ponieważ zwłaszcza po naszych festiwalach, gdzie mnóstwo techniki wjeżdża, gdzie scena, gdzie światła, to też jest to dla mnie istotne, taka konfrontacja, ponieważ U2 ma tę niesamowitą zdolność i potrzebę, żeby przy okazji były to spektakle świetlne techniki całej estradowej, jaka jest...
K.T.: Show.
J.O.: Wielkie show. I to też się zupełnie inaczej ogląda i to też podpowiada, z czego można skorzystać, co można zrobić. Dla nas to jest też bardzo istotne.
K.T.: Czyli też na takie show pan liczy i pan czeka.
J.O.: Będzie na pewno, bo jak już widzimy konstrukcję, która stanęła w Chorzowie, to już wiadomo, że jest to...
K.T.: No właśnie, wielki pająk czy krab, tu są rozbieżności.
J.O.: Tak, taki, który się jakby obraca dookoła, czyli to jest to, co robi U2 od początku. Oni zazwyczaj grają dookoła siebie, a więc to nie jest tak, że z tyłu widownia, już jej tam nie ma, tylko wszyscy widzą ten zespół dookoła.
K.T.: Właśnie, podobno teraz to jest 360-stopniowa konfiguracja, tak jest to nazwane, bo to jest taka scena, do której publiczność ma dostęp...
J.O.: Ze wszystkich stron.
K.T.: ...tak, z każdej strony i podobno aż takie pełne otwarcie to jest pierwszy raz.
J.O.: Pierwszy raz chyba na 360 stopni. Żeby tak to zrobić, żeby tylko zdać ludziom, słuchaczom z tego sprawę, to są pewne opory techniczne, a więc chodzi o to, co się wszystko kręci, to, co jest dostępne, to, co się nazywa back linem, czyli całym sprzętem, kablami, okablowaniem. Bardzo często były używane sceny obrotowe na scenie, po to, żeby zespół zjechał, a drugi już był przygotowany za sceną i mógł wjechać punktualnie na scenę. To zawsze niesie za sobą różne techniczne komplikacje, ale w tym przypadku takiego show to podejrzewam, że tutaj się nic z tym nie liczy, po prostu ma być show i ono na pewno będzie.
K.T.: Fani znowu szykują happening. Wie pan o tym? Na tym koncercie.
J.O.: Tak, białe – czerwone. Każdy już wie, z czym jadą.
K.T.: No właśnie. Chciałam się zapytać, co pan będzie miał białego czy czerwonego?
J.O.: Z białym jadę.
K.T.: Z białym. Podniesie pan do góry w odpowiednim momencie, czyli? Bo sprawdzam, czy (...)
J.O.: Czyli to będzie... No, czekamy wszyscy na sygnał, podnosimy i wtedy robimy happening, o którym chyba podejrzewam Bono doskonale wie. Teraz chyba bardziej czekamy...
K.T.: No, na to czeka, bo było to na tym poprzednim koncercie i podobno dlatego też wybrał Chorzów, bo tak to mu utkwiło w pamięci, tak go wzruszyło...
J.O.: Super, czekam teraz...
K.T.: ...kiedy podczas piosenki New Year’s Day otworzyła się biało–czerwona flaga.
J.O.: Czekam na reakcję też, bo to wiadomo, że to prowokuje artystę do takiego większego zbliżenia. Dużo jeżdżę po różnych koncertach i artyści lubią złapać flagę, owinąć się nią, ale także artyści potrafią być bardzo oziębli w stosunku do publiczności, która oczekuje najprostszych nieraz gestów, powiedzenia po polsku dzień dobry czy pomachania im czy pozdrowienia. I bywałem na koncertach wielkich, wielkich gwiazd, które jakby o tym zapominały, gdzieś były osobno, w innym świecie. A myślę, że tutaj Bono doskonale wie, gdzie zaczyna grać, jaki to jest koncert, dla jakiej publiczności. I to też jakby już nastraja nas wszystkich bardzo dobrze.
K.T.: I publiczności odpłaca po prostu.
J.O.: A potrafi odpłacić i też nie śpiewając ze sceny i też to odczuwam. I to jest coś niezwykłego. I widać, że ta adrenalina... to się wręcz czuje jako taką potęgę. Jeżeli publiczność powtarza jakieś słowo, kiedy my wywołujemy kapelę na scenę, to jest naprawdę tak jakby się dostawało takie uderzenie wiatrem i to powoduje, że artyści są na absolutnie takich wspaniałych obrotach, no bo czują, że ta zwrotna jest.
K.T.: A kiedy U2 przyjedzie na Przystanek Woodstock?
J.O.: Najpierw Bono zaprosimy, żeby był na Akademii Sztuk Przepięknych z wykładem, a później myślę, że koncert unplugged, a potem Bono w pełnym składzie. To jest takie pytanie, na które...
K.T.: Ale już za rok?
J.O.: Nie, może... grali już teraz, tutaj grają. Ja myślę, że to jest takie pytanie, które mi przyjaciele zadają i potem strzelają daty. I bardziej mówią: a co będzie w 2020 roku na Przystanku Woodstock? A ja im mówię: fajnie by było, gdyby w 2020 roku antyglobaliści spotkali się ze wszystkimi wielkimi tego świata i porozmawiali o problemach, bo wiadomo, że na ASP nikt by się nie pokłócił, nie trzeba by było chwytać za kamienie, nie trzeba byłoby niczego demolować. Oczywiście, ochrona byłaby w strasznych nerwach, ale byśmy ich oddali, a być może ludzie by sobie o czymś porozmawiali. Do tego też między innymi dążę, tak jak tegoroczne dyskusje z Lechem Wałęsą czy z Tadeuszem Mazowieckim. To były dyskusje, to była rozmowa, której w Polsce nie ma.
K.T.: Ale wzbudzały też wielkie zainteresowanie...
J.O.: Ogromne, ogromne.
K.T.: ...bo z tego, co widziałam w przekazach medialnych, bo niestety nie mogłam być na miejscu, to Lech Wałęsa był entuzjastycznie przyjęty przez młodzież i podobnie Tadeusz Mazowiecki.
J.O.: Co jest chyba odpowiedzią, odpowiedzią także na dyskusję, kim jest dzisiaj Lech Wałęsa. Kiedy my artystom ze świata mówiliśmy, że naszym gościem między innymi będzie Lech Wałęsa, to się pytali, kiedy będzie i czy oni się dopasują terminem, żeby chociaż usiąść obok niego. I dla nich to jest absolutny symbol, taki stuprocentowy, wspaniały symbol związany z niepodległością dla wschodniej Europy.
Dla tych młodych ludzi z kolei, którzy mówili: panie prezydencie, mam 24 lata, mam 20 lat, żyję w niepodległej Polsce, dla mnie jest pan bardzo ważną osobą. I kiedy na końcu na scenie, kiedy ja powiedziałem: pan prezydent Lech Wałęsa, i ludzie zaczęli krzyczeć: Lechu! Lechu!, to sobie przypomniałem, że takie okrzyki były 25 lat temu na demonstracjach. Coś... dużo rzeczy zniszczyliśmy sami, a więc pewne takie warcholstwo w dyskusji spowodowało, że zaczynamy sobie zadawać bezsensowne pytania, a tych pytań w ogóle nie musimy zadawać. Lech Wałęsa odpowiadał tym młodym ludziom na ich ciekawość, także związaną co do wydarzeń, które miały miejsce 20 lat temu, ale także odpowiadał na pytania, co robi dzisiaj, albo jakie są jego dalsze plany na przyszłość. I myślę, że było to niezwykle ważne, ponieważ go słuchali. Jeżeli nawet ktoś się nie zgadzał, to nikt nie przeszkadzał. I to jest istotne, żeby wysyłać pana premiera Tadeusza Mazowieckiego, który znowu w odwrotności do pana Lecha Wałęsy nie jest burzą słów, ale odpowiadał tak sensownie i parę razy powiedział: nie, to nieprawda, było zupełnie inaczej, posłuchajcie, jak było. I to była wspaniała lekcja historii.
K.T.: A to dobrze, że taka polityka też, bo jednak te osoby są ściśle związane z polityką, nie ma co kryć, miesza się w takim miejscu i z taką kulturą? Bo też są takie opinie, że to może nie najlepszy pomysł.
J.O.: Absolutnie najlepszy pomysł, bo jest to nasz pomysł, to myśmy jakby wyszli z taką propozycją cztery lata temu, ASP, żeby przedstawiać różnych ludzi.
K.T.: Czyli Akademia Sztuk Przepięknych.
J.O.: Akademia Sztuk Przepięknych. Kiedy Zbyszek Hołdys, teraz Piotr Najsztub był tą osobą prowadzącą. Ale powiedzmy sobie to tak, że uciekamy od osób czynnych politycznie. Kiedy był u nas pan Leszek Balcerowicz, no to był jako profesor. Kiedy jest pan były prezydent, pan były premier, no to chyba jednak nie będziemy tu nikogo przekonywali, że jest to polityka taka stricte polityczna. Od tego uciekamy, bo niechcący obecny, nie wiem, pan prezydent czy pan premier mówiłby o tym, co aktualnie robi. Ale myślę, że jest to potrzebne, zaakceptowane w stu procentach przez ludzi, bo jeżeli nawet komuś to nie odpowiada, to po prostu nie wchodzi do tego namiotu. Zaakceptowane przez wszystkich ludzi, którzy nawet wręcz nas prowokują i mówią: idźcie dalej, my byśmy chętnie jeszcze nowych gości chcieli. Dlatego myślimy o Billu Clintonie, myślimy o Dalajlamie. Dlaczego oni nie mieliby tam usiąść?
K.T.: No i Bono.
J.O.: I Bono. Dlaczego ma właśnie tam nie usiąść i porozmawiać, bo to są młodzi Polacy, którzy świetnie reagują, którzy właśnie nie idą w tej dyskusji na te takie kłótliwe swary, żeby udowodnić coś komuś. Jest to bardzo potrzebne, jest to bardzo mądre. Kiedy tych wszystkich gości zapraszałem, otwierałem, to czułem taką radość, że tam siedzą Woodstockowicze, mądrzy, piękni, młodzi Polacy.
K.T.: To jeszcze na koniec – my mamy swój Przystanek Woodstock co roku, ale szczególnie w tym roku powinniśmy pamiętać – i pamiętaliśmy także – o tym, że jest 40. rocznica oryginalnego Woodstocku, dokładnie 15 sierpnia. Bardzo krótko – teraz z perspektywy czasu patrząc, jak ważne to było wydarzenie, jak przełomowe.
J.O.: Ja uważam wręcz rewolucyjnie, że zaważyło na losach wschodniej Europy całej, ponieważ Lech Wałęsa powiedział: ja jestem człowiek ze wsi, ja tej muzyki nie słuchałem. Ale ja, Jurek Owsiak, tej muzyki słuchałem i bardzo wielu ludzi, którzy dzisiaj zajmują stanowiska także polityczne, byli tymi, którzy słuchali tej muzyki, którzy się wychowali na rock and rollu, a on dawał taki entuzjazm do przeżycia, mówił o tym, że gdzieś się inaczej żyje, gdzieś się żyje normalnie. I rewolucyjnie mówię: panie Lechu, to jest absolutnie powiązane. Pan Michael Lang, twórca sprzed 40 lat wielkiego Woodstock, ma absolutny udział w tym, że teraz żyjemy w wolnym kraju.
K.T.: Jurek Owsiak był moim i państwa gościem. Bardzo dziękuję. Jedyne, co mogę życzyć, to wspaniałych przeżyć dzisiaj na koncercie U2 w Chorzowie.
J.O.: Dziękuję bardzo.
(J.M.)