"To nie punk z Jarocina i nie rap spod bloku na Ursynowie, ale w refrenach-obrazkach, zamazanych wspomnieniach z dzieciństwa i impresyjnych piosenkach udało się uchwycić stan ducha pokolenia, które nie dorasta" – zachwycała się niedawno na łamach "Przekroju" Angelika Kucińska. Ten opis trafnie podsumowuje fenomen muzyki Pauli i Karola.
Ich debiutancka płyta "Overshare" wszędzie zbiera kapitalne recenzje. Ciężko jest ich nie lubić. Są uśmiechnięci, grają melodyjne, błyskawicznie zapamiętywalne piosenki, zarażają entuzjazmem publiczność.
Piosenki warszawskiej formacji balansują na granicy melancholii i optymizmu. Z jednej strony promieniują dziecięcą radością, z drugiej - uzupełniają je gorzkie teksty o dorosłości, nietrwałych relacjach i tęsknocie za dzieciństwem.
Sam tytuł płyty, "Overshare", jest bardzo aktualny – odwołuje się do przesytu informacyjnego, którego doświadcza generacja otoczona elektronicznymi mediami i spędzająca życie w serwisach społecznościowych w rodzaju Facebooka.
Paula i Karol czerpią z tradycji, którą nikt do tej pory w Polsce się tak bezpośrednio nie inspirował – stylistyką amerykańskiego folku, artystów takich jak Sufjan Stevens, Bon Iver, Great Lake Swimmers, Coco Rosie czy Noah And The Whale.
Początki projektu były skromne i nietypowe. Zaczęło się od przypadkowej znajomości Karola Strzemiecznego i Pauli Bialskiej. Poznali się na imprezie jednej z organizacji promującej ideę fair trade – uczciwego handlu z krajami Trzeciego Świata. Okazało się, że słuchają podobnej muzyki (Boba Dylana i amerykańskiego folku).
Naturalnie pojawiła się propozycja wspólnego muzykowania, choć z relacji muzyków wynika, że inicjatywa należała do Pauli. Karol (na co dzień… wuefista w warszawskiej szkole podstawowej) grał już wówczas w dwóch zespołach rockowych (NAIV i Stan Miłości i Zaufania) i miał na koncie dwie wydane płyty. Paula, która większość życia spędziła w Kanadzie, robi doktorat w Wielkiej Brytanii a w Warszawie pracuje w Instytucie Socjologii UW, była zupełną nowicjuszką. Po pierwszych wspólnych próbach stwierdzili, że ich głosy bardzo do siebie pasują.
Dziś są najlepszymi przyjaciółmi i jak mówi sam Karol, "bratnimi duszami". W 2009 roku jeszcze jako duet Bialski (skrzypce, glockenspiel, wokal)-Strzemieczny (gitara, wokal) grali na ogłaszanych po znajomych koncertach w dziwnych miejscach – prywatnych mieszkaniach, żoliborskich ogrodach, na centralnym rondzie Warszawy czy przed klubem Plan Be.
W listopadzie 2009 nagrali nieoficjalną EP-kę „Goodnight Warsaw”, które sprzedawali na CD-R po cenie "ile łaska". Ich akcje cały czas wzrastały. Do maleńkiego klubu OSIR na warszawskim Powiślu potrafiło przyjść 150 osób a dalsze 50 zostać za drzwiami. Jak na startujący polski zespół niezależny to wynik co najmniej bardzo dobry. Tym bardziej, że promocja kapeli odbywała się za pomocą marketingu szeptanego – Facebooka i rekomendacji znajomych.
W czerwcu 2010 zagrali na jednym z najoryginalniejszych festiwali muzycznych, Fusion Festival – pod Berlinem. Skład tej imprezy nigdy nie jest znany do dnia rozpoczęcia i nie występują tam wielkie gwiazdy, za to zawsze można trafić na coś bardzo unikalnego. Na zespoły właśnie takie jak Paula I Karol.
W wakacje zespół poszerzył skład i teraz występuje jako kwintet. Zagrali na wszystkich ważnych festiwalach – Openerze, w Jarocinie czy na Offie. Zostali także zaproszeni przez warszawską galerię Raster do wzięcia udziału w projekcie Villa Reykjavik w stolicy Islandii.
Entuzjazm krajowych mediów był zrozumiały – mało kto gra u nas tak melodyjne piosenki i tak dobrze śpiewa po angielsku (Karol również bardzo sprawnie posługuje się mową Beatlesów – jako dziecko mieszkał przez kilka lat w Nowym Jorku). Poza tym w Warszawie mają sporo znajomych, a urokiem osobistym mogliby obdzielić kilka innych młodych grup.
Nic dziwnego, że ich koncerty mają świetną frekwencję. Ale wieść o Pauli I Karolu przedostała się już tam, skąd pochodzą inspiracje zespołu – za Ocean. Byli już grani w kanadyjskim radiu państwowym CBC i w amerykańskiej stacji PRI, w ramach cyklu "Global Hit" prezentującego najciekawszą muzykę z egzotycznych miejsc globu. W CBC3 utwór "Mother's Stew" został wybrany piosenką dnia. Zaś pierwsza partia płyty „Overshare” została wysłana do takich krajów jak Włochy, Urugwaj, Kanada, Wyspy Brytyjskie czy… Boliwia.
Ale wróćmy do stolicy. Dlaczego warszawska wytwórnia LADO ABC, która do tej pory prezentowała jazz i muzykę eksperymentalną (Paristetris, Mitch And Mitch, Polpo Motel, Baaba), teraz postanowiła zainwestować w bezpretensjonalny indie-folk? Tak tłumaczy to Macio Moretti, jeden z założycieli labela: - Grają fajne piosenki, podoba nam się ich "oddolne podejście", które koresponduje z tym, co robimy w LADO. Jeśli jesteś z Warszawy i robisz coś unikalnego, to jasne, że chcemy cię mieć u nas.
Paulę i Karola błyskawicznie kupiła Warszawa. W grudniu grają mini-trasę koncertową po Polsce, a błyskawiczna w pierwszych dniach sprzedaż CD "Overshare" jest zaskakująca nawet dla samych muzyków. Nie zdziwmy się, jeśli w przyszłym roku przeczytamy o nich w kontekście Roskilde czy innych legendarnych letnich festiwali.
Strony internetowe zespołu: https:\/\/paulaandkarol.bandcamp.com https:\/\/www.myspace.com/paulaikarol
(kow)