Przez guru brytyjskiego dziennikarstwa muzycznego, nieżyjącego już Johna Peela, Polly Jane Harvey została nazwana "najmocniejszą, najbardziej utalentowaną z rock’n rollowych dam, a waga i zaangażowanie przygotowanych przez nią utworów zdaje się przygniatać ją samą". Nic więcej właściwie nie trzeba już dodawać.
Jest jedną z tych artystek, które nie musiały iść na kompromis, by spotkać się z przychylnym przyjęciem zarówno przez słuchaczy, jak i przez dziennikarzy. Płyty PJ Harvey znalazły się w ponad dziesięciu milionach domów na całym świecie, bilety na jej trasy koncertowe wyprzedawane są na pniu (warto przypomnieć, że 21 maja ubiegłego roku artystka zagrała w Sali Kongresowej), a przez czytelników magazynu "Q" została w 2002 roku wybrana najlepszą rockową artystką wszech czasów. Była ulubienicą Kurta Cobaina. Często nazywana jest pupilką krytyki: ma na swym koncie Mercury Music Prize, prestiżową nagrodę przyznawaną najbardziej progresywnym płytom nagranym przez brytyjskich artystów (wyróżnienie to otrzymała w 2001 roku za krążek "Stories From The City, Stories From The Sea"), a inne dwie jej płyty były do tej nagrody nominowane ("Rid Of Me" z 1993 roku oraz "To Bring You My Love" z 1995 roku), była siedmiokrotnie nominowana do BRIT Awards, pięciokrotnie do Grammy Awards, jej krążki pojawiają się regularnie w okolicznościowych zestawieniach najważniejszych albumów. "Może po prostu jestem dobra?" – śmieje się Polly Jane, dodając, że te wyróżnienia nie stanowią dla niej specjalnej wartości: "Niezależnie od uznania, chcę dawać z siebie to, co najlepsze".
Harvey to prawdziwy kameleon, realizujący zasadę "kobieta zmienną jest". Przez osiem lat uczyła się gry na saksofonie, rzuciła go jednak na rzecz gitary (dziś w dużym stopniu odpowiedzialna jest za wszystkie partie instrumentalne nagrywanych przez nią utworów). Długo nie mogła zdecydować się, czy związać swą przyszłość z muzyką, dlatego też studiowała malarstwo i rzeźbiarstwo. [----- Podzial strony -----]
Inspiruje się bluesem (jako swego absolutnego idola wskazuje Johna Lee Hookera), twórczością niezależnych amerykańskich bandów (The Pixies czy Television), popowymi wymiataczami pokroju Duran Duran, czy wreszcie kompozycjami Henryka Góreckiego. Tak szeroki wachlarz muzycznych fascynacji powoduje, że Polly Jane wypada przekonująco i autentycznie zarówno, gdy z Nickiem Cave'em wchodzi w układ zabójca-ofiara (utwór "Henry Lee" z płyty Cave’a zatytułowanej "Murder Ballads"), gdy razem z Björk ostatecznie przypieczętowują swoje niezagrożone pozycje w muzycznym show-biznesie (wspólny występ na jednej z ceremonii wręczenia Brit Awards), a także gdy wraz z Thomem Yorkiem, wokalistą Radiohead, testują na słuchaczach nowe rozumienie pojęcia "wrażliwość" (Yorke wziął udział w nagraniu wspomnianej już "Stories From The City, Stories From The Sea").
Harvey uwielbia zaskakiwać. Kojarzona przede wszystkim z ostrym, neurotycznym rock’n rollem, w 2007 roku wydała płytę "White Chalk", na której pierwszoplanowym instrumentem jest fortepian, a rozedrgana dotychczas artystka jawi się jako spokojna, pełna pasji i zaangażowania kobieta. Krytyka na całym świecie przyjęła entuzjastycznie nowy wizerunek PJ, z uznaniem wypowiadając się o jej muzycznej erudycji. W styczniu 2009 r. na Broadwayu miała premiera sztuka "Hedda Gabler" oparta na noszącym taki sam tytuł dramacie Henryka Ibsena (w roli tytułowej: Mary-Louise Parker), na potrzeby którego PJ przygotowała oprawę muzyczną. Ale to nie koniec niespodzianek: na jej nowym albumie "A Woman A Man Walked By", nagranym wspólnie z Johnem Parishem, stałym współpracownikiem (premiera krążka przewidziana jest na 30 marca 2009 r.), dominują piosenki [cyt. za "Rolling Stone'em", którego dziennikarze dokonali już odsłuchu krążka]: "eleganckie, pełne finezji i poezji, którym równie blisko do folku, jak i do muzyki cmentarnej, w których czuć potężną, niszczycielską siłę". A już odrębną kwestią jest jej sceniczny image: wyrazisty, wampiryczny, przerażający. "To tylko kreacja na potrzeby występów. Ludzie myślą, że jestem postmodernistyczną czarownicą, która w wolnych chwilach szpikuje laleczki voodoo igłami. W gruncie rzeczy jestem normalną babką, która ma frajdę z tego, co robi".
(mt)