X
Szanowny Użytkowniku
25 maja 2018 roku zaczęło obowiązywać Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016 r (RODO). Zachęcamy do zapoznania się z informacjami dotyczącymi przetwarzania danych osobowych w Portalu PolskieRadio.pl
1.Administratorem Danych jest Polskie Radio S.A. z siedzibą w Warszawie, al. Niepodległości 77/85, 00-977 Warszawa.
2.W sprawach związanych z Pani/a danymi należy kontaktować się z Inspektorem Ochrony Danych, e-mail: iod@polskieradio.pl, tel. 22 645 34 03.
3.Dane osobowe będą przetwarzane w celach marketingowych na podstawie zgody.
4.Dane osobowe mogą być udostępniane wyłącznie w celu prawidłowej realizacji usług określonych w polityce prywatności.
5.Dane osobowe nie będą przekazywane poza Europejski Obszar Gospodarczy lub do organizacji międzynarodowej.
6.Dane osobowe będą przechowywane przez okres 5 lat od dezaktywacji konta, zgodnie z przepisami prawa.
7.Ma Pan/i prawo dostępu do swoich danych osobowych, ich poprawiania, przeniesienia, usunięcia lub ograniczenia przetwarzania.
8.Ma Pan/i prawo do wniesienia sprzeciwu wobec dalszego przetwarzania, a w przypadku wyrażenia zgody na przetwarzanie danych osobowych do jej wycofania. Skorzystanie z prawa do cofnięcia zgody nie ma wpływu na przetwarzanie, które miało miejsce do momentu wycofania zgody.
9.Przysługuje Pani/u prawo wniesienia skargi do organu nadzorczego.
10.Polskie Radio S.A. informuje, że w trakcie przetwarzania danych osobowych nie są podejmowane zautomatyzowane decyzje oraz nie jest stosowane profilowanie.
Więcej informacji na ten temat znajdziesz na stronach dane osobowe oraz polityka prywatności
Rozumiem
Muzyka

Amerykański sen Włodka Pawlika

Ostatnia aktualizacja: 10.06.2015 21:35
Włodek Pawlik ma prawo czuć się muzykiem spełnionym. To jednak nie przekłada się na jego twórczość, gdyż jest on wciąż pełen pasji, chęci poszukiwania i eksperymentowania.
Bez Ameryki, jej muzyki, tradycji i kultury byłbym dzisiaj zupełnie innym człowiekiem i kto wie, czy w ogóle muzykiem - tłumaczy tytuł swojej nowej płyty Włodek Pawlik
"Bez Ameryki, jej muzyki, tradycji i kultury byłbym dzisiaj zupełnie innym człowiekiem i kto wie, czy w ogóle muzykiem" - tłumaczy tytuł swojej nowej płyty Włodek PawlikFoto: materiały promocyjne

Jego najnowszy album – „America” przedstawiany jest w mediach, jako podsumowanie ostatnich 30 lat laureata nagrody Grammy. Najnowszy krążek nagrany został razem z Pawłem Pańtą na basie i Cezarym Konradem na perkusji – czyli znów mamy do czynienia z triem, które stanowi chyba najbardziej dopasowany zespół na polskiej scenie jazzowej.

- Jedno wiem na pewno, bez Ameryki, jej muzyki, tradycji i kultury byłbym dzisiaj zupełnie innym człowiekiem i kto wie, czy w ogóle muzykiem... Ameryka, jej kultura, muzyka - w szczególności jazzowa - odcisnęły na moim dotychczasowym życiu tak silne piętno, jak żadne inne współczesne zjawiska w sztuce. Ile razy spisywałem z nagrań solówki Petersona, Evansa, jak bardzo chciałem grać jazz z najlepszymi amerykańskimi muzykami... To była młodzieńcza, nieuleczalna choroba, z której nie mam zamiaru się leczyć do dzisiaj. To właśnie w Jazzie, w tym fenomenalnym muzycznym zjawisku muzycznym, odnalazłem drogę która prowadzi mnie przez całe dotychczasowe życie, będąc źródłem niekończącej się, ożywczej energii i radości. Nie wyobrażam sobie życia bez bluesa, swingu… bez Ameryki! – mówi o swoim krążku Włodek Pawlik.

Już pierwszy numer na nim - tytułowa „America” udowadnia, że pianista doskonale „przetrawił” wielką różnorodność kultur, cywilizacyjnych niuansów, które stanowią o tym kraju. Jego bogactwo, koloryt, wewnętrzne sprzeczności są niezmierzonym źródłem dla poszukiwań, także dla badacza, jakim jest Pawlik, który przyjechał tam z „dalekiego kraju”. Udowadnia on, że choć dobrze czuje się w balladach, to jednak jego żywiołem jest „szybkie granie” – pościg – tak jak chociażby w „Speed Limited”. Nie byłby on jednak sobą, gdyby do tego bogatego dźwiękowo albumu nie włączył odnośniki do polskości – i to samej jej esencji czyli Chopina i Paderewskiego. Murowany kandydat do tytułu najlepszego krążka roku.

Już od dłuższego czasu obserwuję rozwój kariery Tomasza Dąbrowskiego i wciąż nie mogę się nadziwić nad pomysłowością i produktywnością tego młodego trębacza. Właśnie słucham jego kolejny album i boję się, że nie mogę o nim napisać najnowszy, gdyż zanimrecenzja ta zostanie opublikowana, pewnie pan Tomasz wyda kolejny krążek, czy jako lider, czy członek kolejnej formacji. "Six Months and Ten Drops" to przykład produkcji, gdzie każdy z „zawodników” ma swoją pozycję, zadania i perfekcyjnie wie co i jak powinien zrobić, by wszystko zespołowo zadziałało. W skład zespołu wchodzą duńscy muzycy, saksofonista i kompozytor Sven Dam Meinild, perkusista i bandleader Kasper Tom, a także pianista i kompozytor Jacob Anderskov. Sam album to siedem numerów, które stanowią niebezpieczną dla wykonawców i słuchaczy wędrówkę po różnych zakątkach globu – tylko zaznaczmy od razu, to nie jest żadne world music ani etno jazz. Pomimo określonych ram każdego z utworów, muzycy swobodnie czerpią i to garściami, z muzyki skandynawskiej, współczesnej i odwołują się do tradycji tybetańskich. "Six Months and Ten Drops" może zaciekawić także tych, którzy nie lubią wychodzić poza tradycje davisowsko-coltranowskie. Spokojnie, Dąbrowski i spółką nie gryzą.

A że duńskie klimaty dobrze działają na młodych polskich adeptów sztuki improwizacji, świadczy coraz liczniejsza grupa „polskich Duńczyków”, do których należą m.in.: wspomniany Tomasz Dąbrowski, a także Tomasz Licak, Anna Rybacka i Sebastian Zawadzki. Dwóch kolejnych – perkusista Radek Wośko i gitarzysta Marek Kądziela – wydało właśnie krążek „Contouring”, stanowiący efekt współpracy ze wspaniałym, tak, tak, duńskim trębaczem Kasperem Tranbergiem. Spokojne, chłodne, a przy tym niezwykle intensywne dźwięki jego instrumentu, stykają się z nieraz niezwykle gwałtownymi eksperymentami gitarowymi Kądzieli. Wszystko przy tym rozrysowane jest w harmonicznych figurach, każdy z muzyków odnajduje dla siebie miejsce, z którego może wyprowadzać kolejny cios. „Contouring” to pokaz kreatywności, wyciągania na pierwszy plan nieraz nieźle ukrytych niuansów. Zachwyca przy tym gra Wośko, którego już wcześniej podziwiałem gdy współpracował z kwartetem Licaka – to rzeczywiście chłopak obdarzony inspirującymi innych muzyków pomysłami, mocno oddziałujący na końcowy kształt każdego projektu.

Co komu mówi projekt „Lipiny Syndicate”? Tomasz Bienek – gitara, Tomasz Mucha - skrzypce elektryczne, Simon Nowakowski – bas, Ryszard Rajca – perkusja. „Płyta eklektyczna stylistycznie tak jak różnoraki kulturowo jest obszar Górnego Śląska. Tym samym jednak niezmiernie wielobarwna, ale ze wspólnym mianownikiem jakim jest trans i improwizacja. Instrumentalna, bez tekstów, ale z treścią i przekazem skierowanym na poznawanie. Rock, folk, jazz i wiele innych gatunków muzycznych na bazie wiodących skrzypiec elektrycznych, wspartych gitarą, basem i perkusją” – tyle zespół. A jak jest naprawdę? Naprawdę jest bardzo dobrze – debiutancki krążek zespołu ze śląska przynosi nam psychodeliczne klimaty, folkowe niuanse i dużo fusion. Ale czy mogło być inaczej, skoro oprócz gitary lidera mamy tu i elektryczne skrzypce, co powoduje, że sekcja rytmiczna ogranicza się raczej do ram rockowych. Plusem albumu jest to, że pięć na siedem kawałków to oryginalne kompozycje, a pozostałe są autorstwa Komedy i Beatlesów – Bieniek potrafi napisać ciekawe, melodyjne i ostre numery, które przyciągają uwagę i są naładowane emocjami.

Kamil Piotrowicz Quintet intensywnie występuje w czerwcu w kraju i ze granicą. A że warto wybrać się na koncert tego zespołu, świadczy materiał zawarty na ich płycie „Birth" (wyd. Hevhetia).
Pianista Kamil Piotrowicz, trębacz Emil Miszk, tenor Piotr Chęcki, basista Michał Bąk i perkusista
Sławek Koryzno - to formacja młodych trójmiejskich muzyków – laureatów m.in. Blue Note Poznań Competition 2014. Mamy do czynienia z nieprzeciętnym zespołem, którym kieruje równie nieprzeciętny lider – Kamil Piotrowicz został bowiem w tym roku wyróżniony nagrodą indywidualną za kompozycję w konkursie na Indywidualność Jazzową Roku 2015 na 51. Jazz Nad Odrą we Wrocławiu. Mało? Nie, nie mało, tym bardziej, że i reszta kolegów wznosi się na jego poziom. Razem zaś udowadniają, że mainstreamowy jazz dla osób o dużej wyobraźni i pewnych swoich umiejętności to przestrzeń, którą można wypełniać na wiele różnych sposobów. Nie znajduję na „Birth” narcyzów, nie znajduję też szaleńców, choć ekspresji tu nie brak. Wszystko jednak jest stonowane, czuć luz tych chłopaków, fascynację wielką jazzową przeszłością, chęć dołożenia drobnej cegiełki do tej imponującej budowli, a nie niszczenie, szukanie siły w destrukcji.

Mieczysław Burski
Zobacz więcej na temat: Jazz recenzja Włodek Pawlik
Czytaj także

Otworzyli podwoje przed jazzem i klasyką

Ostatnia aktualizacja: 04.06.2015 22:49
Klasyka, awangarda i jazz – co te gatunki robią w katalogu wydawniczym Requiem Records? Nie wiem, ale mam nadzieję, że będzie ono z jeszcze większym zaangażowaniem promowało podobne projekty.
rozwiń zwiń