To, czy odbiorca poczuje klimat albumu, zależy od układu piosenek na płycie. – Jeśli źle ułożysz piosenki, płyta może zostac odebrana wbrew twoim intencjom - twierdzi jeden z muzyków Coldplay . Artyści przekonali się o tym na własnej skórze po wydaniu pierwszego albumu ocenianego jako przygnębiający. – Wszyscy pytali, czemu jesteśmy tacy smutni. Czemu ten album jest taki depresyjny. Zdziwiło nas to. Posłuchaliśmy piosenek w takiej kolejności, w jakiej słuchali ich dziennikarze, i sami się zdołowaliśmy – wspominają.
Pracując nad albumem "Viva la Vida or Death and All His Friends" muzycy postanowili nie powtórzyć tego błędu. Przy układaniu kolejności piosenek pracowali system karkowym. – Każdy z nas pisał potencjalną track listę, podawał dalej i zaczynały się dyskusje – mówi jeden z muzyków.
Owocem tej pracy jest pomysł, aby słuchacz sam sobie wybrał zakończenie. – Jeśli chcesz, żeby to był smutny album, pomiń kilku numerów i przejdż do „Death or All His Friends”. I odwrotnie: jeśli chcesz podnoszącej na duchu muzyki, posłuchaj kawałków w rodzaju „Viva la Vida” – wyjaśnia muzyk Coldplay. Tym samym zespół odcina się od komentarzy na temat klimatu albumu.
Najbardziej rozpoznawalną piosenka na płycie i jest utwór „Viva la Vida”. To ona motywowała zawodników FC Barcelona do walki w czasie sezonu 2008/2009 - najlepszego w historii klubu. Froma tego kawałka stopniowo ewoluowała; podobno na początku brzmiał bardzo konserwatywnie. - Uznaliśmy, że jeśli ma się wybijać, to trzeba wywalić wszystkie instrumenty, wrócić do pianina oraz smyków. Bębny, basy i niewiele więcej. I nagle piosenka zaczęła oddychać – opowiada jeden z muzyków Coldplay.
(ki)