8 grudnia 1980 roku był dla Johna Lennona dniem pełnym zajęć. Najpierw sesja zdjęciowa, potem krótka wizyta w radiu, a następnie praca w studiu nagraniowym. Po wyjściu ze studia do Johna podeszli fani, prosząc o autografy. Wśród nich był Mark Chapman, morderca ex-Beatlesa. Wyjął pistolet i oddał serię strzałów. Lennona trafiły cztery kule. Zmarł w szpitalu...
Jak bardzo John Lennon mylił się dwa dni wcześniej, gdy w ostatnim dużym wywiadzie radiowym deklarował: - Właśnie dlatego przeprowadziliśmy się do Nowego Jorku. W Londynie, aby nie czuć się prześladowanym, nie mogłem wychodzić z domu. Teraz mogę wreszcie wybrać się swobodnie do kina albo do restauracji na kolację i odkrywam, jak wielka to przyjemność. Owszem, ludzie zaczepiają nas czasem, pytają o dziecko albo o płytę, ale nikt mnie nie prześladuje...
Fragment wyjątkowego nagrania przypomniał w swojej autorskiej audycji Piotr Metz. Trójkowej "Listy osobistej" słuchać można w każdą sobotę po godzinie 19:00.