Nakładem duńskiej wytwórni Barefoot Records, właśnie ukazał się jego kolejny krążek, który stanowi dowód, że moje powyższe tezy są w stu procentach prawdziwe. „S-O-L-O: “30th Birthday/30 Concerts/30 Cities” to album stanowiący podsumowanie zeszłorocznej, niezwykłej trasy koncertowej - 30 koncertów w 30 miastach w całej Europie - na 30. urodziny muzyka. I pamiętajmy o jeszcze jednej kluczowej sprawie, ten na stałe mieszkający w Danii trębacz gra na płycie sam. Sporo free jazzu, ale bez przesady, trochę wschodnioeuropejskiego folku – to recepta Tomasza Dąbrowskiego na utrzymanie przez 45 minut uwagi słuchaczy. Laureat tytułu „Jazzowego Muzyka Roku" na wyspie Fyn, przyznawanego przez Związek Muzyków Jazzowych - Foreningen Af Fynske Jazzmusikere – to, pomimo młodego wieku – wyjadacz. Jego wielki talent i duże doświadczenie sprawiają, że S-O-L-O: “30th Birthday/30 Concerts/30 Cities” to materiał pierwszej próby.
Maciej Fortuna to nie tylko znakomicie rozwijający się trębacz młodego pokolenia (w latach 2010 i 2011 został uznany „nadzieją polskiego jazzu” magazynu Jazz Forum), ale też człowiek niezwykle płodny i mający smykałkę do tworzenia doskonałych zespołów. Na jego najnowszym krążku „Zośka” (wyd. Fortuna Music.), który wita nas zaskakującą okładką – mamy do czynienia z udanym połączeniem polskich inspiracji słowiańskością – wystarczy spojrzeć na same tytuły utworów - z amerykańskimi tradycjami. Jego International Quartet dwukrotnie nominowany do nagrody Grammy saksofonista Mack Goldsbury, balansujący między jazzem, popem i muzyką latynoamerykańską basista Eric Unsworth i mający za sobą doświadczenia grania m.in. w Orbert Davis Quartet, Patricia Barber Group i Kurt Elling Quartet perkusista Frank Parker.
youtube/Dwójka
„Zośka” bez problemu staje w konkury z folkowym jazzem granem przed laty przez Zbigniewa Namysłowskiego i Michała Urbaniaka. Dużo tu dobrych, melodyjnych rytmów, które ubrane w jazzowy garnitur International Quartet bynajmniej nie rażą tych, którzy z polskim folkiem nie są za pan brat. Jak daleko jest na tej płycie Fortuna od tego, co robił w duecie z An On Bast! Tam mocny, elektroniczny jazz mógł zyskać sobie miłośników raczej nowoczesnych dźwięków, teraz Pan Maciej rzuca się w zupełnie innym kierunku. Pełna wigoru, rześka i świeża „Zośka” cieszy ucho i pokazuje, jak wiele jeszcze ciekawego nasi jazzmani mogą znaleźć w polskiej tradycji.
Maciej Fortuna/youtube
I o to właśnie chodzi! Po świetnej płycie „Bronisław Kaper / Jan A.P. Kaczmarek: Spotkanie”, która stanowiła hołd dla dwóch znakomitych twórców muzyki filmowej – słyszymy jazzową interpretację mniej znanego z nich. A raczej powinienem powiedzieć „prawie w ogóle nieznanego” – gdyż – niestety – taki obecnie status ma Bronisław Kaper. Na szczęście są tacy ludzie jak Kuba Stankiewicz, którzy nie idą na łatwiznę i używając swojego wielkiego talentu potrafią „przywołać z martwych” twórczość tego wielkiego Polaka. Przecież swojego czasu, to właśnie Bronisław Kaper, laureat pierwszego polskiego Oscara rozkochał w sobie Hollywood, a jego szlagiery z przyjemnością wykorzystywali wielcy jazzu. - Mocno uderzyło mnie to, że my, jazzmani, nie znamy w gruncie rzeczy swojego dziedzictwa. Gramy słynne standardy – Victora Younga czy Bronisława Kapera – i nie mamy pojęcia, kto napisał te melodie, zapomnieliśmy, że ci wspaniali ludzie i kompozytorzy byli związani z Polską – przyznał się Kuba Stankiewicz. Na krążku „The Music Of Bronisław Kaper” pianista gra wraz z Darkiem Oleszkiewiczem na kontrabasie i Peterem Erskine’m przy perkusji – ich muzyka jest porywająca, ukazująca piękno i wielobarwność kompozycji Kapera. - Postać Bronisława Kapera nie jest niestety znana szerszemu ogółowi. Nawet niektórzy młodzi polscy muzycy jazzowi grając Invitation czy On Green Dolphin Street nie wiedzą, że Bronisław Kaper urodził się w Warszawie i przez całe swoje życie był z Polską bardzo mocno związany. Chciałbym bardzo przejść się kiedyś w Warszawie ulicą Bronisława Kapera. To, że jej jeszcze nie ma, to poważne niedopatrzenie – przekonuje Kuba Stankiewicz. Można mieć tylko nadzieję, że poniższe słowa ulegną urzeczywistnieniu.
Chociaż saksofon to instrument, który od dziesięcioleci został zaakceptowany przez muzykę poważną, to jednak wciąż niezwykle mało jest dzieł pisanych stricte na niego. Od lat znakomite płyty nagrywa Paweł Gusnar, jego album „Saxophone Varie” został wyróżniony Fryderykiem w 2014 roku w kategorii „Album roku muzyka kameralna”. Znajdują się na nim tylko dzieła polskich kompozytorów, które ze względu na swoją różnorodność doskonale ilustrują wiele możliwości zastosowania saksofonu w muzyce poważnej, jako instrumentu wiodącego. „Łukasz Woś – Works for saxophone and piano” (wyd. Soliton) to z jednej strony debiutancka płyta dr Magdaleny Jakubskiej-Szymiec (saksofon) oraz dr Joanny Balewskiej (fortepian), a przy tym pierwszy album poświęcony w całości twórczości na teN instrumenty kieleckiego kompozytora. Obie artystki są laureatki licznych konkursów muzycznych oraz wykładowczyniami Akademii Muzycznej im. I.J. Paderewskiego w Poznaniu. Krążek zawiera trzy wykonania premierowe: Nokturn, Serenadę jesienną oraz Serenadę i jest doskonałym studium dla tych, którzy chcieliby usłyszeć ten instrument w kameralnym klimacie, ale w nieco innym niż jazzowym ujęciu.
Dobrze styl kompozytora ilustruje, chyba najciekawsza na płycie Sonata nr 1. Zaczyna się ona melancholijnym, jesiennym tematem, później jednak muzyka się rozwija, saksofon przyspiesza, fortepian tworzy bardziej dramatyczne tło, oba instrumenty łączą się, przeplatają, mamy świadomość, że zaraz może nastąpić erupcja, ta jednak jeszcze nie nadchodzi, wciąż jesteśmy pozostawieni na etapie oczekiwania, muzyka zamiast osiągnąć szczyt, opada, a atmosfera wraca ponownie do lekko rzewnej, wspomnieniowej. Nawiązania do sonat klasycznych na instrumenty dęte Brahmsa, Poulenca są oczywiste. Jazzowych konotacji jest jeszcze więcej – ale idą one raczej w kierunku ciepłych, mocno romantycznych dźwięków wydawanych przez Johna Coltrane z początku kariery, niż z późniejszego okresu, gdy pracując już na własny rachunek, po tym, jak rozstał się z zespołem Milesa Davisa, zaczął oddawać się coraz bardziej radykalnym awangardowym trendom. „Łukasz Woś – Works for saxophone and piano” gorąco polecam zarówno miłośnikom jazzu, w szczególności mainstreamowego, jak i słuchaczom muzyki poważnej, którzy mają uszy otwarte na nowe dzieła.
Ida Zalewska zabrała ze sobą swoje bluesowe fascynacje i wraz ze znakomitym zespołem (Kuba Płużek – fortepian, Szymon Mika – gitara, Kuba Dworak – kontrabas, Damian Niewiński – perkusja) nagrała kolejną świetną płytę "Storytelling". Tak, tej płyty słucha się jeszcze lepiej niż wydanej przed czterema laty "As Sung By Billie Holiday". Słychać, że w tym czasie znana bluesowej publiczności z występów na takich festiwalach jak m.in.: Rawa Blues, Olsztyńskie Noce Bluesowe i Jimiway Festival dopracowała swój jazzowy feeling i nareszcie mocno zadomowiła się w improwizowanych klimatach. Mając obok siebie takie młode tuzy jak wspomniani Kuba Płużak (czy zapoznali się Państwo z jego płytami: ''First Album'' (2014) i nagraną solo ''Eleven Songs'' (2015)? – jeśli nie, to są to pozycje obowiązkowe) i Szymon Mika może sobie pozwolić na wiele. "Storytelling" wypełniony jest piosenkami, które przygotowała wraz z pianistą, a także kompozycje Bogdana Hołowni i Jerzego Małka, w tym trzy do tekstów Joanny Majorkiewicz. Opowieści o codziennych sprawach – „ludzkie”, bez zbytniego filozofowania i silenia się na oryginalność. Piękny, charakterystyczny, balladowy głos Zalewskiej i znakomita, wielobarwna i zróżnicowana, acz zachowawcza gra towarzyszącej jej zespołu – to sprawia, że kolejna „polska” płyta wydana przez słowackie wydawnictwo Hevhetia robi wielkie wrażanie.
Madame Jean Pierre czyli: wokalistka Joanna Markowska i wspierający ją zespół w składzie: Maciej Muszyński – gitara, Jędrzej Łaciak - bas akustyczny, Bartosz Mikołaj Nazaruk – perkusja i Denys Ostrovnoi - saksofon altowy. Debiutancka płyta „Lete” to osiem nawiązujących stylistycznie do jazzu kompozycji. Muzyka lekka, melodyjna z wchodzącymi w ucho tekstami. Wśród muzyków prym wiedzie Maciej Muszyński, autor niemal wszystkich utworów, którego gitara wypełnia lukę po fortepianie i wiedzie prym wśród innych instrumentów. Nie idzie z nim w rywalizację ograniczający się raczej do wydobywania miękkich dźwięków saksofon altowy Denysa Ostrovnoia. „Lete” to płytka, którą proponowałbym jazzfanom jedynie w sytuacjach, gdy potrzebują miłej muzyki tła, czegoś spokojnego, nie odwracającego uwagi od np. sympatycznej konwersacji.
Mieczysław Burski