Grzech Piotrowski – "Emotronica"
Polski Jan Garbarek – takie określenie możemy znaleźć w materiałach promocyjnych najnowszej płyty Grzecha Piotrowskiego i w zapowiedziach jego koncertów. Czy jest to określenie na wyrost, czy mamy może do czynienia tylko z epigonem znanego Norwega? Myślę, że "Emotronica" broni polskiego saksofonistę przed oskarżeniami o kopiowanie rozwiązań gwiazdora ECM, choć wyczuwalna jest mocna fascynacja jego grą. Najnowszy krążek Piotrowskiego to zapis bardzo osobistej opowieści, złożony w większości z pięknych, melodyjnych kompozycji, trzynastu utworów – stanowiących spójną całość. Większość nagrań charakteryzuje się mistyczną atmosferą, w których saksofon lidera nie raz zahacza o metafizyczne szczyty. Piotrowski z umiarem korzysta z elektroniki, nie przekracza granicy, po której rozpościera się już tylko kraina kiczu. Umiejętnie, ze smakiem, dodaje partie smyczków i ciekawie nakłada na siebie kilka motywów saksofonu. Całość robi niebagatelne wrażenie i może spodobać się także osobom na co dzień nie gustującym w jazzie. Czy przekona jednak jazzowych purytan? Nie wiem, ale może zachęci ich do sięgnięcia po płytę fakt, że w klimat "Emotronici" udanie wkomponował się też fortepian Pawła Kaczmarczyka. Wystarczy kilka dotknięć klawiszy, by muzyk ACT-u wprowadził słuchaczy w odpowiedni nastrój, a reszta należy już do Piotrowskiego, który gra mocno, z pazurem, ale nie jest to pazur drapieżnika, nieprzewidywalny. Brakuje trochę szorstkości, spontaniczności, na "Emotronice" wszystko zapięte jest bowiem na ostatni guzik.
Petar Petrović
Jacek Kochan - "Man of no words"
Mocne granie – jeśli chodzi o płyty naszego perkusisty Jacka Kochana – już nikogo nie dziwi. Wykorzystywanie elektroniki, ukłony w kierunku klasyki i międzynarodowy skład. Tym razem w rolę rodzynka na „Man of no words” wciela się znakomity, doświadczony amerykański saksofonista Gary Thomas. W połączeniu z grą pianisty Dominika Wani i kontrabasisty Michała Barańskiego otrzymujemy wybuchową mieszankę stylów i muzycznych barw. Mamy tu więc odnośniki do brzmienia M-Base, sporo free jazzowej improwizacji, która ustępuje momentom lirycznych fraz Wani. Kochan nie należy do jazzowych tradycjonalistów, stąd jego gra jest urozmaicona i pozbawiona sztywnych ram, choć większość utworów przybiera kształt wpadających w ucho melodii. Mimo że każdy z muzyków otrzymuje dla swojej gry dużo miejsca, to jednak perkusista, jak na lidera przystało, jest tym, który umiejętnie spaja kolejne sola, hamuje rozpędzającego się Thomasa i wprowadza wolniejsze partie. Jego gra to prawdziwe mistrzostwo.
Petar Petrović
Sing Sing Penelope + Andrzej Przybylski – "Stirli People – In Jazzga"
Piętnastoletnia współpraca nestora polskiej free jazzowej trąbki - Andrzeja Przybylskiego z Sing Sing Penelope zaowocowała wspólnym projektem "Stirli People", który śmiało można nazwać jedną z najlepszych awangardowych płyt jazzowych od początku istnienia sceny yassowej. Krążek, na którym zostały zarejestrowane zeszłoroczne fragmenty koncertów w łódzkim klubie Jazzga i bydgoskim Mózgu, nie jest szaloną pogonią w stylu „kto zagra szybciej, kto uderzy mocniej”. Wprost przeciwnie, mamy tu do czynienia z muzyką przemyślaną, wolną od schematów, pejzażową, wielowymiarową i nieprzewidywalną. Sześcioro artystów prezentuje szeroki wachlarz brzmień mocno odwołujących się do pierwszego momentu dotknięcia pod koniec lat sześćdziesiątych jazzu elektroniką, nieskrępowanej improwizacji i odrobiny free jazzowego zapomnienia. Na "Stiril People" usłyszymy odległe odgłosy milesowych eksperymentów, Weather Report, a trąbki Przybylskiego przywodzą na myśl nie tylko Davisa, ale także Molvaera i jeszcze bardziej Cherry’ego. Całość sprawia olśniewające wrażenie – proste środki, liryczne piękno, wiele godzin słuchania.
Olga Spasojewska