Fot. Mystic Production
Polskie Radio: Czesław Mozil, Polakom od niedawna znany jako Czesław Śpiewa, a bardziej wtajemniczonym jako lider zespołu Tesco Value. W Polsce tak naprawdę jesteś od niedawna. Kim się dzisiaj czujesz: Duńczykiem czy Polakiem?
Czesław: Zawsze się czułem Polakiem, który mieszka w Danii. Teraz, jak zamieszkam w Krakowie, to będę się chyba czuł Polakiem mieszkającym w Polsce, ale Polakiem, który mieszkał 22 lata poza Polską. Zawsze byłem Czesław, którego nazywano Polakiem. I miałem kolegę, który nazywał się Ali i był Turkiem, i innego znajomego Johna, który był i jest Anglikiem, i też mieszka w Danii. Nie myśleliśmy w takich kategoriach. Ja po duńsku mówię dobrze i po polsku też chyba idzie mi dobrze - nadal ten język szlifuję. Europa zrobiła się teraz tak mała, że tam, gdzie czujesz się dobrze, możesz zamieszkać.
P.R.: A gdzie mieszkasz teraz?
Cz.: W Kopenhadze, ale mam nadzieję, że od 1 lipca zamieszkam już w Krakowie.
P.R.: Czyli na razie jest życie między Kopenhagą a Krakowem, Warszawą, Poznaniem.
Cz.: W tej chwili tak i mam nadzieję, że tak będzie też w przyszłości.
P.R.: Wyemigrowałeś w wieku pięciu lat. Wróciłeś do Polski dlatego, że tęskniłeś za krajem, czy dlatego, że tutaj widzisz szansę dla siebie, lepsze życie?
Cz.: Nie wiem, ja zawsze marzyłem, żeby zamieszkać w Polsce. Ale, jak każdy młody człowiek, szukałem dla siebie czegoś. Mam wykształcenie muzyczne, ale i tak kupiłem bar, bo o tym marzyłem. Nie widziałem siebie jako nauczyciela muzyki, nauczyciela gry na akordeonie 37 godzin tygodniowo, bo nawet takiej pracy bym nie znalazł w Kopenhadze. A studia wybierasz z miłości do danego przedmiotu, nawet gdy wiesz, że szanse później nie są wielkie. Poza tym zawsze marzyłem, żeby zamieszkać w Polsce, bo widzę całkowicie inną rzeczywistość. Może wielu Polaków wyjeżdża, ale też wielu wraca powoli do kraju dlatego, że w Polsce ostatnio dzieje się wszystko bardzo szybko.
P.R.: Uczyłeś się grać na akordeonie i to właśnie dzięki temu instrumentowi twoja płyta jest wyjątkowa. To, w jaki sposób twoje utwory zostały zaaranżowane, jest czymś nowym. Dlaczego akurat w ten sposób brzmi "Debiut"?
Cz.: Brzmi tak, bo gram na niej z moimi przyjaciółmi. Zapraszam ich do studia i każdy gra na swoim instrumencie. To są ludzie, z którymi studiowałem. Marcin gra na akordeonie, Karen na saksofonie, a Jakub na instrumentach dętych.
P.R.: A jak oni podchodzą do tej płyty? Śpiewasz po polsku, oni tego języka nie znają. Oczywiście tłumaczyłeś im teksty twoich piosenek?
Cz.: Tak, ale oni i tak twierdzą, że nie rozumieją, o co chodzi. Ale cieszę się bardzo, bo niektórzy z moich muzyków byli już w Polsce po 36 czy 37 razy. Więc cieszę się, że ta płyta została tak dobrze przyjęta. To znaczy, że coś robiliśmy, jakieś koncerty graliśmy również z Tesco Value.
P.R.: No właśnie, gracie wiele koncertów z muzyką z twojej debiutanckiej płyty. Grupa Tesco Value jest dosyć odległa muzycznie od twojej solowej płyty?
Cz.: Na pewno Tesco Value jest, jak to się mówi, surowa. Ale jeśli miałbym postrzegać siebie twórczo, to zawsze najważniejsze są dla mnie akordy i struktura piosenek. Jeśli chodzi o to, ta płyta jest podobna do Tesco Value.
P.R.: Ale każdy twój koncert jest niespodzianką dla publiczności, bo nigdy nie wiadomo, w jakim składzie wystąpisz. Zawsze jest inaczej. Dlaczego?
Cz.: To chyba wynika z tego, że chciałem, by do Polski przyjeżdżali różni muzycy. Poza tym nie zawsze było tak, że Jakub mógł przyjechać. Teraz on gra w operze, ale bierze pięć dni wolnych, bo chciałby przyjechać i zagrać cztery czy pięć koncertów. Wiele zależy od tego, kto z nich ma jakie plany. Ja dzwonię z propozycją. Ale ostatnio trzymam się trio z Karen i Marcinem. Teraz gościnnie będzie też Jakub. Jest tak, że oni mieszkają teraz tutaj i kochają Polskę przez to, że ja im ją pokazuję. Mam też kolegów, którzy się dopytują, kiedy będzie ich kolej na przyjazd i w tym sensie projekt jest bardzo fajny. I mam nadzieję, że będę mógł brać po 10, 12 osób na trasę koncertową po Polsce. Ale wszystko w swoim czasie.
[----- Podzial strony -----]
Fot. Mystic Production
P.R.: "Debiut" to jest już twoja trzecia płyta. Nie śpiewasz na niej swoich piosenek. Tym razem są to teksty napisane przez internautów, które koordynował Michał Zabłocki. Dlaczego?
Cz.: Michała Zabłockiego spotkałem pięć lat temu w Krakowie po koncercie, który graliśmy w Alchemii. To był czas, kiedy byłem bardzo sfrustrowany, nie wiedziałem, w którą stronę chcę iść. Wtedy dostałem od niego link do strony, gdzie tworzy teksty z internautami. Miałem około 150 tekstów do wyboru. Przez długi czas leżały sobie w szufladzie. Potem zacząłem je przeglądać. Powoli też znajdowałem w nich własną prawdę. Wybrałem 10, do których napisałem muzykę. Grałem te piosenki też ze składem Tesco Value i cieszę się bardzo, że one się tak udały, że są tak kolorowe.
P.R.: Utożsamiasz się z nimi? Dzisiaj mógłbyś je nazwać swoimi tekstami?
Cz.: Jak najbardziej nazywam je moimi, bo czuję, że są moje. I jestem wdzięczny Michałowi i internautom za to, że je tworzyli.
P.R.: Czy dziś sam piszesz teksty po polsku? Na pewno nie jest to jeszcze dla ciebie proste, bo - jak sam podkreśliłeś - język polski wciąż jest dla ciebie wyzwaniem.
Cz.: Trudniej mi czasem wyrazić się po polsku i bywa, że potrzebuję więcej czasu, by dotrzeć do sedna. Za to jeśli chodzi o teksty piosenek, to akceptuję wszystko. Ja kocham trudniejsze teksty, zarówno jeśli chodzi o język polski, jak i angielski, ale jednocześnie lubię rzeczy proste. A czasami kręci mnie minimalizm i będę śpiewał: "Mówią mi, że twoje serce tak chciałoby rozbawić się. I mówią mi, że ty chcesz więcej". Takie coś też mnie kręci.
P.R.: Ten tekst, który zacytowałeś przed chwilą, będzie można usłyszeć na twojej następnej płycie?
Cz.: Tak, tę piosenkę śpiewam już od pięciu lat, tylko nie miałem możliwości jej nagrać.