X
Szanowny Użytkowniku
25 maja 2018 roku zaczęło obowiązywać Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016 r (RODO). Zachęcamy do zapoznania się z informacjami dotyczącymi przetwarzania danych osobowych w Portalu PolskieRadio.pl
1.Administratorem Danych jest Polskie Radio S.A. z siedzibą w Warszawie, al. Niepodległości 77/85, 00-977 Warszawa.
2.W sprawach związanych z Pani/a danymi należy kontaktować się z Inspektorem Ochrony Danych, e-mail: iod@polskieradio.pl, tel. 22 645 34 03.
3.Dane osobowe będą przetwarzane w celach marketingowych na podstawie zgody.
4.Dane osobowe mogą być udostępniane wyłącznie w celu prawidłowej realizacji usług określonych w polityce prywatności.
5.Dane osobowe nie będą przekazywane poza Europejski Obszar Gospodarczy lub do organizacji międzynarodowej.
6.Dane osobowe będą przechowywane przez okres 5 lat od dezaktywacji konta, zgodnie z przepisami prawa.
7.Ma Pan/i prawo dostępu do swoich danych osobowych, ich poprawiania, przeniesienia, usunięcia lub ograniczenia przetwarzania.
8.Ma Pan/i prawo do wniesienia sprzeciwu wobec dalszego przetwarzania, a w przypadku wyrażenia zgody na przetwarzanie danych osobowych do jej wycofania. Skorzystanie z prawa do cofnięcia zgody nie ma wpływu na przetwarzanie, które miało miejsce do momentu wycofania zgody.
9.Przysługuje Pani/u prawo wniesienia skargi do organu nadzorczego.
10.Polskie Radio S.A. informuje, że w trakcie przetwarzania danych osobowych nie są podejmowane zautomatyzowane decyzje oraz nie jest stosowane profilowanie.
Więcej informacji na ten temat znajdziesz na stronach dane osobowe oraz polityka prywatności
Rozumiem
Muzyka

The Complainer & The Complainers - rozmowa z Wojtkiem Kucharczykiem

Ostatnia aktualizacja: 08.03.2009 17:54
Chcemy, by nasza muzyka trafiła do ludzi. Uważam, że "Power Joy Happiness Fame!" jest najbardziej przystępnym i komunikatywnym materiałem, który stworzyłem.

Adam Dobrzyński: "Jestem od dziecka mocno specyficzny" - tak kiedyś napisałeś - na czym ta specyficzność polega?

Wojtek Kucharczyk: Tak, to jest prawda, ciągle podpisuję się pod tym stwierdzeniem. Ciężko mi powiedzieć, skąd to się wzięło, ale zapewne było naturalne. Zawsze widziałem świat w specyficzny sposób i na szczęście nikt mnie od tego nie odwodził. Rodzice nie przymuszali mnie do innej wizji, kolegom też się nie poddawałem, a jeśli cokolwiek się zdarzało, to raczej w kwestii, że to ja innych zarażałem tą - być może outsiderską - wizją, co później przerodziło się w bardziej konkretne, a ostatecznie w artystyczne działania. Udało mi się za sobą pociągnąć całkiem pokaźną grupę ludzi podobnie myślących, zarówno moich rówieśników, jak i osoby starsze, bo i z takimi bardzo często współpracuję. Za największy sukces uważam jednak to, że mam wielu młodszych od siebie znajomych, którzy myślą podobnie jak ja. Nigdy nie bałem się z nimi współpracować, a nawet wielokrotnie pomagałem im produkować i wydawać płyty.    

A.D.: Odnoszę wrażenie, że występujecie przeciw wszystkiemu, a w szczególności przeciw ładowi w muzyce...

W.K.: Nie, nasza ostatnia płyta jest bardzo harmonijnie ułożona. Nie chcę tu porównywać, bo cały czas bronię swojej odrębności i indywidualnej wizji świata, ale w wypadku tej płyty można szukać odnośników w historii muzyki rockowej czy popowej. Na pewno istotni są tutaj The Beatles jako wzór idealnego zespołu, który jest wręcz wzorcowy do pokazania tego, co w muzyce najpiękniejsze. Naszą twórczość określiłbym jako "przygodową", zatem nasi słuchacze na owe niezliczone przygody muszą być przygotowani. Za każdym rogiem może czaić się jakaś niespodzianka, w tym upatruję wspomnianej wcześniej harmonii. Nie walczymy ze słuchaczem, dajemy mu za to część swojej energii, która w naszym rozumieniu jest pozytywna.
A.D.: Powiedziałeś: "muzyka przygodowa", ale ja jeszcze przed naszą rozmową założyłem sobie, byś spróbował określić jak najdobitniej gatunek muzyczny, który wykonujecie. Na swoje potrzeby nazwałem go alternative psychodelic creative rock. Co ty na to?

W.K.: (śmiech) Alternatywny to nie wiem, bo w sumie nie można określić tego w stu procentach, a jeśli poszlibyśmy w tę stronę, należałoby określić, względem kogo lub czego jesteśmy alternatywni. Creative - zdecydowanie tak, bo po pierwsze jesteśmy kreatywni, po drugie kreacja to chyba jest to, co nas najbardziej kręci - i tu nie chodzi jedynie o muzykę, bo zajmujemy się sztuką w ogóle. Psychodeliczna - tak, bo ta muzyka realizowana jest na pewno w specyficznym stanie umysłu - na trzeźwo, choć naturalnej chemii w naszych mózgach mamy dostatek. I rock – oczywiście, w jednym z naszych utworów, "Jillionhead", pada takie sformułowanie "Hugs’n’kisses’n’rock’n'roll", to tak jak w polskich listach daje się dopisek "ściski" czy "buziaki". Zwrot "hugs’n’kisses" wzbogaca rock’n’roll, tworząc z niego hybrydę na kształt serdecznego rock’n’rolla. Naszą muzykę tworzymy prosto z serca i nie za bardzo zastanawiamy się, jaka ona jest, ale fajnie, że daje możliwości, zarówno w odbiorze, jak i nazewnictwie, jak to ty właśnie zrobiłeś. Jesteśmy na tyle zwinni i elastyczni w tym, co robimy, że naszą muzykę możemy uginać, zmieniać i na nowo tworzyć zupełnie w ten sam sposób, jak czynisz to, modelując plastelinę.  

A.D.: Wymieniłeś tytuł istotnego numeru na płycie - "Jillionhead", w jego końcówce pojawia się hasło: "Power Joy Happiness Fame!"- siła, radość, szczęście , sława. To jest również tytuł waszej ostatniej płyty. Czy to są wartości, którymi kierujesz się w swojej artystycznej kreacji? A może w życiu?

W.K.: Zdecydowanie tak. W czasie powstawania materiału, ale też w trakcie promocji i koncertowania, coś się z nami dzieje. Myślę, że to hasło jest wszystkim, co nam wówczas towarzyszy. Ale jest to też sentencja wymyślona na potrzeby życzeń noworocznych w 2007 roku, które nabrały symbolicznego znaczenia dla całego następnego roku. Pojawiła się zupełnie nowa siła, szczęście, radość z tego, że życie nam się układa, zespół jest coraz lepszy, a to wszystko, co z nami się działo, znalazło przełożenie nawet w życiu prywatnym. To jest niesamowite. Całkiem prawdopodobne, że hasło będzie mottem dla całej działalności naszego zespołu.


A.D.: "Lovesexy Part Three"- to nagranie inspirowane jest twórczością Prince’a, tak podajecie na okładce płyty, a "Jelly Bean" to muzyczna trawestacja "Billie Jean" z repertuaru Michaela Jacksona. Czym inspirują, skoro odnosisz się do nich muzycznie?

W.K.:
To są prawdziwe ikony popkultury. Prince to jeden z moich muzycznych ulubieńców. Absolutny freak i kameleon, któremu dzięki geniuszowi udały się bardzo dziwne pomysły muzyczne w obrębie popularnej muzyki. Michaela Jacksona nigdy nie potrafiłem pojąć, bo uważałem, że za bardzo nastawiony był na media, na kreację swojej postaci. Przyznam się, że Jacksona odkryłem na nowo kilka miesięcy temu, ale choć nie rozumiałem sedna jego twórczości, to jednak "Billie Jean" zawsze należało w moim odczuciu do czołówki nagrań, które zbudowały muzykę popową. Byłem w trakcie poszukiwań takiego utworu na naszą płytę, który by mówił o podstawowym aspekcie muzyki popowej. Dlatego za punkt wyjścia wybrałem Jacksona – jednak zaznaczam, my w wypadku motywu "Billie Jean" nic nie samplowaliśmy - wszystko, co można usłyszeć w naszym nagraniu, jest całkiem na nowo zagrane. Ten numer być może jest rozrachunkiem z moją przeszłością, tak myślę.   

A.D.: Artur Rojek to nazwisko, które pojawia się przy okazji trzech nagrań na waszej płycie. Ma przyciągać potencjalnych słuchaczy? Jak na niego trafiliście?

W.K.: W pewnym sensie można tak to odbierać, ale ta współpraca wynikła w sposób naturalny. Obydwaj mieszkamy na Śląsku, cały czas gdzieś tam się mijaliśmy - tym bardziej że realizujemy się w muzyce, którą tworzymy, nieco w inny sposób. Jednak obaj zaczęliśmy skręcać w inne rewiry, Artur coraz mocniej poszerzał alternatywne horyzonty, a ja coraz silniej przekonywałem się do muzyki popowej, ale tej bardziej mainstreamowej. Powstał nurt obopólnego zainteresowania, tak to nazwijmy. Artur, jak pamiętam, robił pewną audycję radiową i prosił, bym przysłał mu swoje płyty, bo dużo o nich słyszał, ale ich nie zna, i to był pierwszy krok. A potem - jak to zwykle bywa - krok po kroczku i okazało się, że bardzo sobie ceni moją twórczość. Efektem najbardziej widocznym jest to, że wziął udział w naszych nagraniach. Inna sprawa, że dwie piosenki, "Substytuty" i "Metka", są autorstwa mojej siostry Asi (Bronisławskiej - przyp. red.), którą Rojek zaprosił wcześniej na pierwszą edycję Off Festiwalu. To taka ciekawostka. Mnie wtedy tam nie było, ale wiem, że Asia ten koncert zrobiła z dziećmi i innymi zaproszonymi gośćmi, i to wszystko, co działo się na scenie, bardzo Arturowi się podobało. Naturalną koleją rzeczy była nasza współpraca.

A.D.: "Power Joy Happiness Fame!" – jakie oczekiwania wiążecie z ukazaniem się tej płyty?  


W.K.: Przede wszystkim chcemy, by nasza muzyka trafiła do ludzi. Żeby nas słuchali i podczas odbioru tego, co zrobiliśmy, było im przyjemnie. Uważam, że ten album jest najbardziej przystępnym i komunikatywnym materiałem, jaki stworzyłem. Wiem, że dla jednych może być za mało przebojowa, dla innych znów nazbyt inna od tego, co robiłem wcześniej. Naszym celem było stworzenie najbardziej przystępnej, ale nie hermetycznej muzyki i uważam nieskromnie, że nam się udało.