Głos mam smutny, ale piosenki wesołe

O podnoszącej na duchu mocy swojej muzyki tuż przed chorzowskim koncertem opowiadał lider grupy The National.

Bilety na koncert nowojorskiej grupy The National, jednej z głównych muzycznych atrakcji śląskiego festiwalu Ars Cameralis, rozeszły się jak świeże bułeczki. Nic dziwnego. Grupa porównywana do zespołów takich jak Joy Division czy The Band, jest obecnie na fali za sprawą sukcesu (i to zarówno komercyjnego jak i artystycznego) swojego najnowszego albumu "High Violet". Płyta ta do tej pory rozeszła się na świecie w liczbie ponad 300 tysięcy egzemplarzy, zbierając wysokie noty w fachowej prasie.

W Polsce grupa cieszy się szczególną popularnością, czego dowodem był status headlinera na ostatnim mysłowickim Off Festivalu w 2009 roku, a także zapowiedź aż trzech "polskich" koncertów na zimowej trasie zespołu.

Tuż przed występem w chorzowskim Teatrze Rozrywki (13 listopada), który był transmitowany przez radiową Trójkę, lider i wokalista The National Matt Berninger w rozmowie z Anną Gacek chwalił się dobrą formą zespołu:

- Dopiero zaczęliśmy trasę wiec jesteśmy jeszcze zdrowi. Nie zdążyliśmy zwariować. To się zdarzy dopiero za dwa tygodnie – żartował w audycji Lista Osobista.

W rozmowie z dziennikarką Trójki muzyk próbował nieco zdrapać, przyklejoną do zespołu łatkę smutasów:

- Zostaliśmy zaklasyfikowani jako ponury rockowy zespół, ale to tylko jedna strona medalu. W naszej muzyce jest tyle samo smutku co humoru i optymizmu. Myślę, że ten odbiór to w dużej mierze kwestia brzmienia mojego głosu...

Zapraszamy do wysłuchania rozmowy (dźwięk w boksie po prawej stronie), w której Berninger zdradził jakich rad udzielił mu lider R.E.M Michael Stipe.