Żadna piosenka nie krzyczy bardziej "1996 rok" - może poza "Wannabe" i "Macareną" - niż jedyny hit brytyjskiego zespołu Babylon Zoo, piosenka "Spaceman". Ten triumf artysty znikąd (a konkretnie z Wolverhampton) nie powinien być jednak wcale wielkim zaskoczeniem. Po raz pierwszy o kawałku zrobiło się głośno, gdy pod koniec 1995 roku został wykorzystany w reklamie dżinsów. Nie tylko to jednak było jego jedynym komercyjnym atutem. W połowie lat 90. na topie znalazły sę takie gatunki jak eurodance, trip-hop, post-grunge czy britpop. "Spaceman" plasował się dokładnie gdzieś pomiędzy tymi nurtami. Przesterowane gitary i wokal Jasa Manna kojarzyły się na zmianę z Nine Inch Nails i ze Smashing Pumpkins. Z kolei "kosmiczne" rave'owe manipulacje wokalem mogły pogodzić fanów tych formacji ze zwolennikami dance'owego Aqua. Do tego dochodził mroczny, nieco pretensjonalny teledysk, wyreżyserowany według wszystkich najlepszych standardów epoki.
Nic więc dziwnego, że 27 stycznia 1996 roku, kosmita wspiął się na szczyt brytyjskiej listy przebojów, od razu w pierwszym notowaniu. Również w pierwszym tygodniu sprzedał się on w 416 tysięcach egzemplarzy. Był to wówczas najlepszy wynik w historii. Kawałek okupował pierwsze miejsce przez 5 wydań listy (na 1 miejsce udało mu się dotrzeć łącznie w 23 krajach), następnie błąkał się aż do lata 1996 roku po stanach średnich list, by w końcu spłonąć w dolnych warstwach notowań piosenek. Na Liście Przebojów Trójki "Spaceman" dotarł do 3 miejsca i był to jedyny notowany u nas kawałek tej grupy.
Sukces "Spacemana" był rzeczywiście gigantyczny, ale dziś wiemy, że Jas Mann nowym Davidem Bowie nie został. Album promowany przez "Spacemana", "Boy with the X-Ray Eyes", miał jeszcze spore powodzenie komercyjne. Ale już kolejne single i płyta numer dwa pokazały, że Babylon Zoo to typowy "one hit wonder", zespół jednego przeboju. Lider formacji, Jas Mann, też chyba o tym wiedział, bo po fiasku drugiego albumu wyjechał do Indii, gdzie zaczął pracować w organizacji niosącej pomoc humanitarną.
(kow)