Żoliborska Partia brylowała w stolicy w drugiej połowie lat 90. Na tle innych zespołów od początku wyróżniała się nowym podejściem do zdominowanej przez ciężkie brzmienia muzyki rockowej. Gdy w Polsce ciągle silnym echem odbijała się moda na grunge, trio sięgało do korzeni rock'n'rolla wplatając w nie punkrockowe "gałązki". Uwagę zwracały niezwykle osobiste i celne teksty lidera grupy, Lesława.
Choć za swojego życia (grupa rozpadła się w 2003r.) nie udało się Partii zdobyć w kraju większej popularności, do dziś pozostaje ona jednym z najbardziej wpływowych zespołów. Przykładem tego była wydana już po rozwiązaniu grupy płyta "Tribute to Partia", na której swój hołd zespołowi złożyły m.in. zespoły Happysad i Muchy. Grupa stała się iskrą, od której roznieciła się moda na gatunek rockabilly, spopularyzowany przez następną grupę Lesława - Komety.
Z okazji wydania składankowego albumu największych hitów Partii: "Umrzeć jak James Dean - The Best of Partia", który obecnie jest Płytą Tygodnia w Trójce, postanowiliśmy zapytać Lesława o piosenki, które natchnęły go do skrzyknięcia Partii. Oto one:
Oddział zamknięty – "Odmienić los"
- Od tej piosenki zaczynała się legendarna pierwsza płyta Oddziału Zamkniętego. Pamiętam, że miałem 12 lat, kiedy usłyszałem ją po raz pierwszy. Od razu się w niej zakochałem. Oddział otoczony był już wtedy kultem, a Krzysztof Jaryczewski był prawdziwym idolem. Byłem zafascynowany ich tekstami. Wywarły na mnie ogromny wpływ. W tamtym czasie inne zespoły podobały mi się mniej lub bardziej, a oddział wydawał mi się idealny. Zdarzyło mi się ostatnio kilka razy spotkać Jaryczewskiego przy różnych okazjach. Bardzo chciałem podejść i wyznać mu swoje uczucia, ale zawsze w ostatniej chwili nieśmiałość brała górę. Pamiętam, że jak kiedyś produkowałem płytę zespołu Skarpeta, w studiu prowadzonym przez brata Jaryczewskiego, to spałem tam na półko-tapczanie, który kiedyś należał do wokalisty Oddziału. Była na nim nawet przyklejona naklejka Oddział Zamknięty. Czułem się co najmniej tak, jakbym spał w łóżku, w którym spał Elvis.
Bielizna – "Prywatne życie kasjerki PKP"
- To było parę lat później. Punk muzycznie podobał mi się od zawsze, ale tekstowo do mnie nie trafiał. Za dużo było w nim polityki. Na tle polskich zespołów Bielizna była zupełnie świeżym głosem. Grali bardzo nowatorsko, powiedziałbym, że nawet w skali światowej, ale to, co uderzyło mnie w nich najmocniej, to teksty. Dotykały najbardziej intymnych sfer ludzkiej egzystencji. W piosenkach tworzyli mocne, psychologiczne portrety takich postaci jak niedorozwinięty bokser czy właśnie kasjerka z kasy PKP. Dwie pierwsze płyty Bielizny uważam za jedne z najważniejszych płyt, jakie zrodziła polska muzyka.
The Cure – "Fire in Cairo"
- Odkrycie wczesnej młodości. Ten zespół zawsze kojarzył mi się w jakiś sposób z Oddziałem Zamkniętym: miał równie wyrazistego lidera i równie interesujące teksty. Myślałem o własnym zespole i pierwsza płyta The Cure "Three Imaginary Boys" była dla mnie ważną inspiracją. Bardzo podobała mi się intymność ich tekstów. To z resztą różniło ten zespół od reszty tzw. zespołów zaanagażowanych, których przekaz nie był mi bliski. Od zawsze szukałem w piosenkach osobistych wyznań. Uważam, iż wymagają one większej odwagi niż deklaracje politycznego sprzeciwu.
Marylin Monroe - "Szczepanik"
- Bardzo mało znany i niedoceniony polski zespół. Miał ogromny wpływ na powstanie Partii. W muzyce wczesnych lat 90. nie odnajdowałem zespołów, z którymi mógłbym się utożsamiać. Swoją dominację zaczynały wtedy grunge i hip hop. Jedynym, oprócz Apteki, polskim zespołem, który mi się wtedy podobał był właśnie Marylin Monroe. Zespół nagrał tylko jedną płytę. Wiele pomysłów na niej zawartych przeniosłem potem do Partii. Dzięki nim wpadłem na pewien pomysł, który rozwinąłem w swoim zespole.
Suede – "Animal Nitrate"
- Suede dali mi bezpośredni impuls do założenia własnego zespołu. Był to jeden z nielicznych nowych zespołów na Zachodzie, który mnie zafascynował. Słuchałem wtedy głównie starej muzyki ponieważ nie znajdowałem niczego dla siebie wśród zespołów wczesnych lat 90. Po latach szukania Suede był jak objawienie. Nagle zrozumiałem, że jest w nim wszystko, co kocham: The Kinks, Rolling Stonesi i T.Rex. Wszystko w jednym zespole. Pod ich wpływem poczułem potrzebę przeszczepienia czegoś podobnego na polski grunt. Suede dali mi kierunek, był to bardzo ważny element najwcześniejszej Partii.
(notował bch)