Opublikowana w listopadzie zeszłego roku płyta "XXX" wywołała zamieszanie, nie tylko wśród fanów dinozaurów polskiego rocka. Zgodnie z tytułem Perfect uczcił swoim siódmym (dopiero!) studyjnym albumem trzydziestolecie działalności. Rzecz w tym, że formacja Perfect Super Show and Disco Band (sic!) powołana została do życia w 1978 roku i w zmiennym składzie (oraz stylistyce) działała przez, skądinąd wyjątkowo owocnych, pięć lat. Do reaktywacji zespołu (bez pierwotnego lidera Zbigniewa Hołdysa) doszło w 1993 roku.
Dariusz Kozakiewicz i Grzegorz Markowski - sami nieco zagubieni w tej historycznej arytmetyce - za punkt wyjścia uznali przełomowy rok 1981. Wówczas ukształtowała się stricte rockowa estetyka Perfectu oraz ukazał się jego debiutancki album. Panowie przyznają zresztą, że rocznica była tylko fonograficznym pretekstem. - Od kilku lat matrwiło mnie, że nie nagrywamy nowej płyty. Wiało to trochę obciachem - mówi Dariusz Kozakiewicz. - Owszem, większość materiału istniała już w mojej głowie. Ale życie - koncerty, reedycje starych płyt, sprawy rodzinne - uniemożliwiały domknięcie sprawy.
"XXX" ukazało się po sześcioletniej przerwie i nie bez perturbacji. Otóż Tragedia Smoleńska, a potem wybuch islandzkiego wulkanu Eyjafjallajokull przedłużyły kilkudniową transatlantycką eskapadę Perfectu do całego miesiąca. Ostatecznie muzycy weszli jednak do studia i w listopadzie pokazali światu swoje najnowsze dziecko.
- Naszą ambicją było stworzenie płyty zupełnie świeżej i zdecydowanie "perfectowej" zarazem. Chodziło o żywszy, bardziej optymistyczny materiał, bez mrocznych klimatów i długich solówek - deklaruje Dariusz Kozakiewicz.
Po raz pierwszy muzycy Perfectu złamali demokratyczną zasadę pracy i powierzyli całą pracę kompozytorską właśnie Kozakiewiczowi. Wyjątek stanowi "Trzeba żyć" - bluesowy duet Markowskiego z jego, niemniej popularną, córką Patrycją. - Pierwotnie moją partnerką miała być Ewelina Flinta. Także dlatego, że unikam takich "rodzinnych" układów - wyjaśnia wokalista. - Ostatecznie bardzo się jednak cieszę z udziału Patrycji. Zwłaszcza że w tym numerze otworzyła się i zaśpiewała trochę inaczej.
Na pytania prowadzącego audcyję Adama Dobrzyńskiego o to, co w chlubnej przeszłości Perfectu wydaje się dziś muzykom najważniejsze, Markowski odpowiedział: - Masa wzruszonych ludzi, którym daliśmy mnóstwo radości.
Kozakiewicz dodał natomiast: - Fakt, że po tylu latach wciąż się do siebie uśmiechamy...
(MM)
Aby posłuchać audycji, wystarczy kliknąć ikonę dźwięku "Perfect w Muzycznej Jedynce" w boksie "Posłuchaj" po prawej stronie.