- To bez wątpienia najwybitniejszy polski kompozytor w historii, który nie napisał ani jednego złego utworu... wyjątek stanowią może tylko właśnie niektóre pieśni - dodaje Penderecki. Taka deklaracja w ustach jednego z niekwestionowanych następców Chopina w panteonie naszych narodowych twórców nie powinna dziwić.
Z drugiej strony Pendereckiego trudno nazwać estetycznym spadkobiercą Fryderyka. W młodości - jako autor krzykliwych plakatów dźwięków - dystansował się od chopinowskiej ulotności i liryzmu. Rozbrzmiewająca wszędzie muzyka wybitnego romantyka stanowiła dla zbuntowanego pokolenia awangardzistów naturalny przedmiot kontestacji. Penderecki obciążony był dodatkowo "traumą" - nie tylko chopinowskiego - fortepianu. We znaki dała mu się neurotyczna nauczycielka fortepianu, ale też życie w kawalerce z pierwszą żoną - studentką fortepianu.
Ale także romantyczny zwrot Pendereckiego w latach siedemdziesiątych nie zbliżył go do tradycji narodowych. Wojciech Kilar czy Henryk Mikołaj Górecki poczęli wówczas czeprać inspiracje z podhlańskiego folkloru oraz polskiej muzyki dawnej. Pendereckiego pociągała tymczasem wzniosła poetyka niderlandzkiej sztuki sakralnej i niemieckiego baroku, a przede wszystkim metafizyczne pretensje teutońskiego postromantyzmu. - Od zawsze fascynowali mnie raczej kompozytorzy pokroju Beethovena, Schuberta czy Straussa - wspomina wybitny twórca. - Dopiero po latach odkryłem niesłychaną, jak na pierwszą połowę XIX stulecia harmonikę chopinowską, bez której nie sposób sobie wyobrazić późniejszych dokonań Liszta czy Wagnera.
Niemniej w dziełach, jak "Pasja Łukaszowa" czy "Polskie Requiem" - z których wiele odegrało znaczącą rolę nie tylko w dziejach muzyki, lecz także w najnowszej historii Polski - próżno szukać bardziej osobistych, lirycznych wątków. Ten oficjalny, zdystansowany ton przyjmował zresztą Penderecki także w publicznych wystąpieniach, jakby bardziej dbał o ochronę granic swojej prywatności oraz posągowy wizerunek, niż bezpośrednią komunikację z odbiorcami.
Zapowiedź pewnego przewartościowania pojawiła się w 2005 roku, kiedy światło dziennie ujrzała 8. Symfonia "Pieśni przemijania". W muzycznych aranżacjach arcydzieł niemieckiej poezji siedemdziesięciodwuletni Penderecki zaskoczył ciepłą, nieco impresjonistyczną kolorystyką oraz bardziej liryczną melodyką. Skomponowany wkrótce potem Koncert waltorniowy "Wintereise" wniósł z kolei do języka polskiego kompozytora klasycystyczny wdzięk z nutką sentymentalizmu, a w III Kwartecie smyczkowym "Kartki z nienapisanego dziennika" pojawił się cytat karpackiej melodii ludowej, która przypominała twórcy sielankowe dzieciństwo spędzone w niewielkiej, galicyjskiej Dębicy.
Wiele wskazuje na to, że także monumentalny cykl "Powiało na mnie morze snów" zdradzi bardziej ludzkie, emocjonalne oblicze posągowego twórcy. Pierwszą odpowiedzią Pendereckiego na jubileuszowe zamówienie Narodowego Instytutu Fryderyka Chopina miał być "Polonaise brillant". Kompozytor uznał jednak, że tak konwencjonalny utwór byłby zbyt błahą reakcją na wyjątkową rocznicę.
W rezultacie jubileuszowy kontekst dominuje tylko w trzeciej części cyklu - zatytułowanej "Requiem dla Chopina", a w roli swoistego refrenu wykorzystującej Norwidowski "Fortepian Szopena". Pisana przez 15 miesięcy kompozycja stanowi przede wszystkim osobisty hołd Pendereckiego dla tradycji poezji polskiej. Pierwsze pięć tygodni poświęcił wertowaniu obszernych prywatnych zbiorów. Zaowocowało to wyjątkowo oryginalnym wyborem - zdominowanym nie przez poezję romantycznych wieszczów, lecz przez mniej i bardziej znane objawienia Młodej Polski oraz przez twórców późniejszych.
- Słowacki zniechęcił mnie swoją koturnowością. Jego poezja trąci dziś myszką, a poza tym nie najlepiej nadaje się do muzycznego opracowania. Wydaje mi się, że nasze ciągłe powroty do romantycznych wieszczów wynikają głównie z sentymentu... - wyznaje otwarcie Penderecki. Jego zachwyt wzbudzili natomiast Bolesław Leśmian, Aleksander Wat oraz - wyklęty w "ultrakatolickiej" ojczyźnie za okultystyczno-satanistyczne fascynacje - Tadeusz Miciński.
Nowe dzieło Pendereckiego okazać sie może nie tylko najciekawszym, choć spóźnionym, owocem Roku Chopinowskiego, lecz także zaskakującym, jeśli nie wywrotowym, spojrzeniem na polską kulturę.
***
Transmisja z Filharmonii Narodowej rozpocznie się w piątek o godz. 20:00. Wcześniej, o 19:30, zapraszamy do wysłuchania rozmowy Anny Skulskiej z Krzysztofem Pendereckim. Jej fragment publikujemy już teraz. Wystarczy kliknąć ikonę dźwięku "Pendereckiego Requiem dla Chopina" w boksie "Posłuchaj" po prawej stronie.
Program:
Krzysztof Penderecki Powiało na mnie morze snów... – pieśni zadumy i nostalgii
(kompozycja, zamówiona przez Narodowy Instytut Fryderyka Chopina uwieńczy obchody 200-lecia urodzin Fryderyka Chopina)
Wyk. Chór Filharmonii Narodowej i Orkiestra Sinfonia Varsovia, Walery Gergiew; Wioletta Chodowicz – sopran, Agnieszka Rehlis – mezzosopran, Mariusz Godlewski – baryton
14 stycznia, godz. 19:30