Wynton Marsalis "Vitoria Suite", Universal Music Polska, 2010
Najbardziej znienawidzony przez awangardową krytykę współczesny jazzman mainstreamowy? Wiadomo, Wynton Marsalis. Jego muzyka to rewitalizacja wszystkiego tego co w jazzie najlepsze do czasu wpływów free jazzu, rocka, elektroniki, funku, soulu i „nowostek”. Niewyczerpalne źródła melodii i harmonii pochodzące z bluesa, jazzu nowoorelańskiego i modern jazzu, zlały się na dwuczęściowej „Vitoria Suite” z gorącym flamenco, rytmami latynoamerykańskimi i muzyką etniczną Hiszpanii. Zamknięta struktura ponad dziewięćdziesięciominutowej suity, skomponowanej specjalnie na festiwal Vitoria - Gasteiz Jazz Festiwal, nawiązuje do legendarnej „Sketches of Spain” Milesa Davisa. Tam Gil Evans zaaranżował w jedną całość kompozycje Joaquina Rodrigo i Manuela de Falli, Marsalisowi taki zabieg nie był potrzebny. Ten wybitny trębacz od dawna lubuje się w dużych formach muzycznych, w końcu jedną trzecią jego dorobku płytowego zajmują nagrania muzyki klasycznej. Co więcej, od lat prowadzi Jazz at Lincoln Center Orchestra – z którą nagrał nie jeden krążek. Dodatkowym smaczkiem płyty jest udział w dwóch utworach gitarzysty Paco de Lucii, którego umiejętności świetnie komponują się z porywającymi rytmami orkiestry. Szkoda tylko, że sam lider tak rzadko decyduje się na sola, nad indywidualną grę przedkłada jednak kolektyw. Maria Schneider, najlepsza kompozytorka jazzowej muzyki na duże zespoły, ma w osobie trębacza wielkiego rywala do tegorocznej nagrody w tej konkurencji.
Mieczysław Burski
Artur Skolik Special Trio "Detour ahead", Multikulti 2010
Tego typu płyty to dla fana mainsteramu wielka gratka! Trio basisty Arka Skolika pokazuje jak w XXI wieku podchodzi się do tradycji. I nie trzeba od razu brać na warsztat utartych klasyków i ich najbardziej znanych dzieł. Ot, „Special Trio”, połączenie doświadczenia i młodości – przecież Kuba Płużek na fortepianie i Max Mucha na kontrabasie to jeszcze, za przeproszeniem obu panów, dzieciaki. Pod okiem Skolika świetnie potrafią wykorzystać swoje nieprzeciętne umiejętności, ale i zaprezentować się jako ludzie, którym okres Gerry'ego Mulligana, Jerome'a Kerna i Counta Basie'go, których utwory grają, nie kojarzy się tylko ze starociami, ale z kwintesencją jazzu. Twórczość tych ludzi jest ciągle żywa i na nowo odczytywana przez kolejne pokolenia. „Detour ahead” krążek pełen polotu, lekkości, bez udziwnień, popisywania się. Pełny relaks, operowanie zmiennymi nastrojami, gwałtowne podnoszenie temperatury i wielka melodyjność. Największe brawa należą się za ten niesamowity swingowy rytm Płużkowi, który wraz z Muchą przedstawił się nam niedawno na płycie „Lilla Chezquiz” Jarka Bothura. Przyznam, że byłem zachwycony ostatnim krążkiem „On A Misty Night” nagranym przez Skolika ze Ślusarczykiem i Kupcem, przy słuchaniu „Detour ahead” ponownie osiągnąłem ten stan.
Mieczysław Burski
Kenny G, "Heart and Soul", Universal Music Polska 2010
Właściwie można powiedzieć o Kennym G, że jest postacią zjawiskową. Mało muzyków ze świata jazzu potrafiło tak zaprzedać swój muzyczny talent komercji. Mr. Gorelick swojego czasu potrafił odkryć jeden prosty fakt: granie jazzu, choćby najbardziej nagiętego do nowych trendów, zawsze będzie wiązać się z pozostawaniem w niszy. Jego kariera miała stać się tego zaprzeczeniem. Wielkie sukcesy finansowe jakie odnosił w latach 80. albumami nastawionymi na pozyskanie fanów R&B i soulu musiały przynieść mu satysfakcję. Choć chyba nie wystarczającą, gdyż za cel postawił sobie możliwie jak największe poszerzenie swojej publiki o fanów popu. Dziś jest uznawany za lidera najbardziej smoothowego ze smoothowego jazzu. Taki jest też jego najnowszy, trzynasty album „Heart and Soul”, na którym saksofoniście dzielnie sekunduje producent Walter Afanasieff, znany ze współpracy z Christiną Aguilerą, Mariah Carey, Céline Dion czy Whitney Houston. To do fanów artystów poruszających się w takich muzycznych rejonach najlepiej pasuje przesłodzona, prosta do bólu i dla jazz fana kompletnie out of listening płyta pana G.
Olga Spasojewska
Térez Montcalm "Connection", Universal Music Polska, 2010
Tego typu muzyce ciężko zdobyć dziś większą popularność. Powodem jest fakt, że nie jest adresowana do słuchaczy, którym muzyka służy wyłącznie do zabawy lub do wypełnienia tła. Térez Montcalm, kanadyjska wokalistka urodzona w Quebek, pięknie, trochę szorstko, miejscami twardo, śpiewa po francusku, a także po angielsku. W tym pierwszym języku czuć jednak, że lepiej się czuje niż w języku Shakespeare’a. Francuskie chanson, odniesienia do Edith Piaf i Janis Joplin, a także jej bogini z lat dzieciństwa Billie Holliday. „Connection” to płyta trochę ascetyczna, umiarkowana, gdzie dźwięki instrumentów: gitary, perkusji, trąbki nie wychodzą poza drugi plan, nie przygniatają wokalu. A jest on niezwykle intrygujący, delikatnie erotyczny, ale bez agresywnego eksponowania seksapilu. Po sukcesie jaki odniosła jej przedostatnia płyta „VooDoo” – nie tylko tytułem odsyłająca nas do kolejnego bohatera z lat młodości Jimiego Hendrixa, można mieć nadzieję, że talent wokalistki pozna publika nie ograniczająca się do sceny francuskojęzycznej. Trochę folkowo, trochę jazzowo, z domieszką delikatnego rocka, przede wszystkim są to mocne ballady – raczej nie dla rozmarzonych nastolatek.
Olga Spasojewska