René Jacobs rozpoczynał karierę jako obiecujący kontratnor i rozchwytywany interpretator muzyki dawnej. Szybko odkrył jednak w sobie wybitny talent oraz powołanie do dyrygentury. W latach dziewięćdziesiątych protegowany Gustava Leonhardta i Philippe'a Herrewghe - stając na czele tak renomowanych zespołów, jak Concerto Köln, the Orchestra of the Age of Enlightenment, Akademie Für Alte Musik Berlin, Nederlands Kamerkoor czy RIAS Kammerchor - stworzył epokowe interpretacje zapomnianych XVIII- i XVIII-wiecznych oper oraz oratoriów, ale też arcydzieł takch mistrzów, jak Monteverdi, Gluck czy Händel.
Jak większość artystów z kręgu wykonawstwa historycznego, René Jacobs coraz więcej czasu poświęcał studiowaniu dawnych manuskryptów, konwenjci wykonawczych oraz innych kulturowych artefaktów. Przy tego typu badanich granica między naukową prawdą a artystycznym wizjonerstwem bardzo często staje się rozmyta. I w gruncie rzeczy nie byłoby w tym nic złego, gdyby hipotezy Jacobsa nie podryfowały w stronę swobodnej gry wyobraźni.
W jego Mozartowskiej serii (dotychczas na płytach ukazały się opery "Ideomeneo", "Don Giovanni", "Wesele Figara" i "Łaskawość Tytusa") bardzo silne kontrowersje budziło chociażby wzbogacenie recytatów improwizowanym fortepianowym akompaniamentem. - Ale dopiero w "Czarodziejskim flecie" Jacobs postanowił dorównać wywrotowym reżyserom operowym. Niestety... - skomentował Piotr Kamiński najnowszą produkcję beligjskiego dyrygenta w "Płytomanii" Jacka Hawryluka.
Zdaniem wybitnego krytyka to nagranie "Czarodziejskiego fletu" charakteryzuje się solidnym poziomem wykonawczym. Recz w tym, że często trudno w nim rozpoznać Mozarta. Jacobs rozbudował i zmodyfikował nie tylko oryginalne libretto, lecz także partyturę. Nawet najsłynniejsze ustępy z "Czarodziejskiego fletu" brzmią jednak obco: przez zmianę oryginalnego charakteru, tempa czy dodanie absurdalnych efektów ilustracyjnych. - To trochę tak, jakby przerobić pasterza z 'Króla Rogera' Szymanowskiego w 'Myszkę Mickey' - podsumowuje nabardziej zwariowane pomysły Jacobsa Piotr Kamiński, zarzucając kultowemu dyrgentowi artystyczny narcyzm.
Wykonawstwa historyczne znacząco poszerzyło nasze wyobrażenia o interpretacyjnej swobodzie. Czy istnieją jednak granice, po których przekroczeniu eksperyment stają się zwyczajną fuszerką?