X
Szanowny Użytkowniku
25 maja 2018 roku zaczęło obowiązywać Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016 r (RODO). Zachęcamy do zapoznania się z informacjami dotyczącymi przetwarzania danych osobowych w Portalu PolskieRadio.pl
1.Administratorem Danych jest Polskie Radio S.A. z siedzibą w Warszawie, al. Niepodległości 77/85, 00-977 Warszawa.
2.W sprawach związanych z Pani/a danymi należy kontaktować się z Inspektorem Ochrony Danych, e-mail: iod@polskieradio.pl, tel. 22 645 34 03.
3.Dane osobowe będą przetwarzane w celach marketingowych na podstawie zgody.
4.Dane osobowe mogą być udostępniane wyłącznie w celu prawidłowej realizacji usług określonych w polityce prywatności.
5.Dane osobowe nie będą przekazywane poza Europejski Obszar Gospodarczy lub do organizacji międzynarodowej.
6.Dane osobowe będą przechowywane przez okres 5 lat od dezaktywacji konta, zgodnie z przepisami prawa.
7.Ma Pan/i prawo dostępu do swoich danych osobowych, ich poprawiania, przeniesienia, usunięcia lub ograniczenia przetwarzania.
8.Ma Pan/i prawo do wniesienia sprzeciwu wobec dalszego przetwarzania, a w przypadku wyrażenia zgody na przetwarzanie danych osobowych do jej wycofania. Skorzystanie z prawa do cofnięcia zgody nie ma wpływu na przetwarzanie, które miało miejsce do momentu wycofania zgody.
9.Przysługuje Pani/u prawo wniesienia skargi do organu nadzorczego.
10.Polskie Radio S.A. informuje, że w trakcie przetwarzania danych osobowych nie są podejmowane zautomatyzowane decyzje oraz nie jest stosowane profilowanie.
Więcej informacji na ten temat znajdziesz na stronach dane osobowe oraz polityka prywatności
Rozumiem
Muzyka

Wszystkie twarze Danielssona

Ostatnia aktualizacja: 25.08.2012 19:46
Lars Danielsson to już uznana marka. I chociaż wiadomo czego można się po nim spodziewać, to jego krążki wciąż wzbudzają zainteresowanie.
Lars Danielsson
Lars DanielssonFoto: Henryk Kotowski/Wikipedia

Szwedzki basista odnalazł już muzyczną drogę, a każdym kolejnym albumem udowadnia, jak dobrze czuje się w swojej skórze i w tym co robi. Gra Larsa Danielssona nie tylko wzbudza podziw, ale przywołuje u wielu słuchaczy pewną dawno zapomnianą melancholię, związaną z czasem wczesnej młodości, dzieciństwem.

Jego kolejne krążki, to przyprawione pewną dozą smutku, ale nie rozczarowania, czy rozpaczy, opowieści o ludzkich losach. Uwielbiam grę w trio z Możdżerem i Fresco, za jedną z najlepszych płyt „ever” uważam duet z naszym pianistą na „Pasodoble”. Do tego grona dołączam bez wahania jego nowiutkie „Liberetto” (wyd. ACT), owoc współpracy z niezwykle zdolnym i docenionym już ormiańskim pianistą Tigranem Hamasyanem. To ich duety i myśl kompozycyjna stanowią o lekkości i zwiewności nagrań. Mieszanka skandynawskiej melancholii, odrobina surowości, z dodatkiem ujmujących, etnicznych brzmień z Armenii.

I chociaż dwaj wymienieni przez mnie muzycy w największym stopniu stanowią o sile tej muzyki, to jednak gitarzysta John Parricelli, trębacz Arve Henriksen i perkusista Magnus Öström nie stoją z założonymi rękami. Ich drugoplanowość nie jest deprecjonująca, oni wiedzą kiedy i w jakim momencie puścić wodze fantazji.

W podobny sposób zachowuje się też sam Danielsson, gdy nie gra na „swojej płycie”, tak jak w przypadku „Vagabond” (wyd. ACT). Tam pierwsze skrzypce, a raczej gitara należy do Ulfa Wakeniusa. A na jego karierę już chyba na zawsze będzie się patrzeć przede wszystkim przez pryzmat lat spędzonych u boku legendy fortepianu - Oscara Petersona. Później też wiele w życiu szwedzkiego gitarzysty się działo, udanie kooperował z takimi gigantami, jak perkusista Jack DeJohnette, saksofonista Bill Evans czy trębacz Randy Brecker. Na „Vagabong”, pierwsze miejsce po liderze należy się oczywiście Danielssonowi, ale warto też zwrócić uwagę na innych muzyków, którzy w dużym stopniu wpływają na nagromadzenie na krążku różnorodnych etnicznych cytatów. Styl Joe Passa, różnorodność wpływów przypominająca mi twórczość Billa Frissela. Świetny gitarzysta, z ciekawymi pomysłami.

Nie jestem zbyt wielkim fanem Nilsa Landgrena, choć zaryzykuję stwierdzenie, żw obok Danielssona jest on najważniejszą figurą ACT-u. Nie przepadam ani za jego grą na puzonie, ani za wokalem, a już najbardziej za fanko-smoothowością jego jazzu. Choć moje muzyczne upodobania kierują mnie ku Danielssonowi i jego koncepcjom, to może przez obecność tego wiolonczelisty na krążku Landgrena polubiłem jego „The Moon, The Stars And You” (wyd. ACT). Spokojna, niespieszna, relaksacyjna muzyka, pomaga odetchnąć od codziennego zabiegania. Dodatkowym atutem jest twórczość ciekawego niemieckiego pianisty, młodego pokolenia - Michaela Wollnyego i urokliwej gry na akordeonie Richarda Galliano. Ich choć Landgren na razie nie przekonuje mnie do siebie, to jednak nie patrzę już na jego twórczość tak wrogim okiem, jak dotychczas. Miłośnicy wokalu Cheta Evansa, Nat King Cola i nagromadzenia wielkiego wyboru instrumentów, mogą śmiało zaznajomić się z tą propozycją.

Na zakończenie podróży ze szwedzkim basistą, warto polecić jeszcze jeden krążek, na którym pełni on rolę części sekcji rytmicznej. Słuchając „Gravity”  (wyd. ACT) nie mam jednak wątpliwości, że pełni tam o wiele ważniejszą rolę. Dwaj wciąż młodzi bracia Julian i Roman Wasserfuhr, czyli trębacz i pianista, wchodzą swoim trzecim albumem w dorosłe muzyczne życie, bez taryfy ulgowej. Albo pozostaną młodymi, a raczej coraz bardziej starzejącymi się, z niewykorzystanym  do końca telnetem, albo wystrzelą i aż miło będzie ich słuchać i widzieć, jak bardzo zostawiają w tyle rówieśników. Na razie grają bardzo dobrze. Dojrzali, okrzepli, już nie są młokosami skłonnymi do nadmiernych wybuchów ekspresjonizmu, nie obnoszą się tak mocno ze swoim „ja”, jak to często bywa w przypadku młodych, bardzo gniewnych. „Gravity” wypełnia swobodna, filmowa muzyka, lekka, melodyjna. Bracia nie eksperymentują z formą, raczej chcą, by wszyscy miło spędzili przy ich nagraniu czas. Nie jest to jeszcze top, ale do szczytów im coraz bliżej.

Mieczysław Burski

Zobacz więcej na temat: Armenia Jazz owoce podróże
Czytaj także

Vijay, Rudresh i Verneri

Ostatnia aktualizacja: 11.04.2012 12:34
Znakomici Hindusi, następcy EST i Bad Plus, jazzowy hołd AC/DC i niemiecko-amerykańska kooperacja. Wszystko to znajdziemy na płytach ACT-u.
rozwiń zwiń