Ale udało się. To były dwie ponadgodzinne rozmowy, z których to, co nigdy nie trafiło do Trójkowych poranków, zagrałem w sobotni wieczór jako swoiste post scriptum. Pozostała część czeka sobie spokojnie na właściwy moment.
W porankach mieliśmy codzienne spotkania z prawdziwą, niespokojną, wrażliwą artystką. Z ogromnym - co dla niektórych było największym zaskoczeniem - poczuciem humoru.