Kazik Staszewski kontynuuje bezkompromisową walkę z piractwem i łamaniem praw autorskich. Wprawdzie można mieć wątpliwości, czy jego batalia nie przypomina tej, z której zasłynął bohater Cervantesa, walczący z niezwykle groźnymi wiatrakami, ale mimo wszystko wypada pogratulować rozmachu i konsekwencji. Piotr Miączyński, dziennikarz "Gazety Wyborczej" i bloger prowadzący bloga Supermarket zajmującego się sprawami konsumenckimi dostał właśnie oficjalne, napisane skrajnie formalnym językiem, wezwanie od prawników reprezentujących interesy Staszewskiego. Chodzi o wykorzystanie w podtytule jego bloga cytatu z piosenki Kultu "Konsument" - "Konsument mówi, że je aby jeść". Prawnicy zażądali w dokumencie m.in. udostępnienia danych o liczbie wizyt na blogu i ewentualnych zyskach z reklam.
Miączyński aferę skomentował tak: "Ponieważ jak wnioskuję z pisma panu Staszewskiemu wykorzystanie cytatu na blogu przeszkadza - po otrzymaniu przez mnie pisma został usunięty. Przepraszam i wyrażam również swoje ubolewanie jeżeli uraziło to w jakikolwiek sposób autora. Co do potencjalnych zysków płynących z umieszczenia cytatu autorstwa pana Staszewskiego w tytule (bo jak rozumiem do tego zmierza pismo w drugiej części) muszę niestety rozczarować zarówno samego wokalistę jak i wspierająca go kancelarię. Ja osobiście w ciągu dwóch lat jego prowadzenia zarobiłem na tym zawrotną kwotę 32.57 zł (chodzi o reklamy wyświetlane w systemie AdTaily). Co prawda nie sądzę aby ktokolwiek je zamieszczał ze względu na tytuł tego bloga ale niniejszym deklaruje przekazanie tej kwoty na dowolny wskazany przez pana Staszewskiego lub jego kancelarię cel. Ba żeby nie było że nie wykazuję skruchy ową kwotę nawet podwoję".
Artysta sprawę opisuje na forum Kultu: "Pewnego razu ktoś mi wysłał linka do tego blogu na serwerze Agory pytając się czy znam to i czy nie jest to czasem łamanie prawa?Ponieważ nie wiedziałem - zapytałem się mojego kolegi,który jest prawnikiem.Po otrzymaniu odpowiedzi od niego dałem mu pełnomocnictwo i wyjechałem sobie.Sprawa ruszyła więc. A co do do braku reakcji to nie reagowałem wiele razy - nie tylko Lepper, ale szopka Wolskiego, Daukszewicz i dziesiątki podobnych.Odpuszczałem, bo nienawidzę sądów i urzędów w ogóle, jakieś 1,5 miesiąca temu (bo wtedy zobaczyłem ten agorowy blog) parę dobrze życzących mi osób zaznajomiwszy się ze sprawą zapytały, czy aby nie pora jest ku temu, by zacząć przestać odpuszczać. Chyba tak. Oto odpowiedź dlaczego teraz, dlaczego kto i dlaczego kiedyś nie".
Następnie muzyk zapewnia: "nie będę więc odpuszczał takich niedokładności. A kolega mógł się spytać i niewykluczone, że za friko by zgodę miał. A w jego wynurzeniach dostrzegam wyraźnie rady prawnicze w myśl zasady podstępnej najlepszą obroną jest atak".
Fragment "Ustawy o prawach autorskich". art. 29 ust. 1 mówi: "Wolno przytaczać w utworach stanowiących samoistną całość urywki rozpowszechnionych utworów lub drobne utwory w całości, w zakresie uzasadnionym wyjaśnianiem, analizą krytyczną, nauczaniem lub prawami gatunku twórczości".
Kazik Staszewski od dawna kojarzony jest z bezkompromisowym podejściem do kwestii piractwa, praw autorskich, ściągania muzyki z sieci itd. W latach 90. we wkładce do płyty Kultu "Ostateczny krach systemu korporacji" artysta zamieścił wulgarne zdanie odnoszące się do osób kupujących nielegalnie przegrywane płyty. W 2009 roku z okazji wydania płyty "Hurra!" artysta rozpętał awanturę z powodu wycieku przed premierą materiału do sieci. W wyniku dochodzenia zostali nawet skazani pracownicy firmy tłoczącej płyty. Sam album szybko jednak trafił na 1 miejsce w rankingach sprzedaży (już po 10 dniach osiągnął status platynowej płyty).
(kow)