Wybór Maisons-Laffitte jako siedziby Instytutu Literackiego nie był do końca dziełem przypadku. Redaktor, który dobrze poznał "polski Londyn", miał wątpliwości, czy największe skupisko nowej emigracji będzie zdolne udźwignąć rolę, jaka mu przypadła po zakończeniu wojny. Podparyska siedziba pozwalała Redaktorowi z dystansem patrzeć na polityczne rozgrywki w Londynie.
Rząd Rzeczypospolitej na uchodźstwie nie uznawał decyzji jałtańskich i odwoływał się do przedwojennego porządku. Zwrócony ku przyszłości Giedroyc starał się natomiast wykorzystywać wszelkie możliwości odmiany sytuacji geopolitycznej. Był też przeciwnikiem dzielenia polskiej kultury na "krajową" i "emigracyjną".
Wielokrotnie powtarzał: "Emigracja jest dla mnie kwestią walki. Nie o utrzymanie tego, co było, ale o pewne sprawy zasadnicze. Dla mnie taką zasadniczą sprawą była niepodległość Polski". Jerzy Giedroyc porównywał pomoc, jaką proponowała Warszawa polskim emigrantom, do... głaskania. Były to propozycje odznaczeń czy zaproszeń do kraju - przyjęcie których mogłoby oznaczać poparcie reżimu. Giedroycia – jak sam przyznaje – "interesowała tylko konkretna pomoc".