1000 lat wspólnej historii Polski i Niemiec pokazanej przez łączące je postaci, dramatyczne momenty i bezcenne dzieła sztuki - taki zamysł przyświecał twórcom największej wystawy polskiej prezydencji w UE.
Posłuchaj przewodnika po wystawie przygotowanego przez Agnieszkę Obszańską z Trójki.
- To wystawa, na której momentami łzy stają w oczach - przyznaje Agnieszka Szydłowska z Radiowego Domu Kultury, która była na miejscu w Berlinie. Ekspozycja "Obok. Polska - Niemcy. 1000 lat historii w sztuce" nie ucieka od dramatycznych momentów naszej współczesnej historii.
- Do ekspozycji związanej z II wojny światowej zaprosiłam Mirosława Bałkę. To on wymyślił, by pomalować ściany na szaro - opowiada Anda Rottenberg, kurator wystawy - Temu tematowi poświęciłam dwie sale, ale nie ma w nich wielu dzieł. Podzieliłam artystów na tych, którzy obserwowali wojnę, jak Strzemiński, na tych, którzy ją przeżyli w trudnych warunkach, tak jak Józef Szajna, na tych, którzy przeżyli ją jako dzieci, jak Andrzej Wajda, Andrzej Wróblewski.
Jednak pierwsze wrażenie, gdy wchodzi się do berlińskiego Martin Gropius-Bau to zetknięcie się z przedmiotami bardzo starymi - Odczuwa się tam nabożne skupienie. Wchodzi się do pierwszej sali na spotkanie z Św.Wojciechem - relacjonuje dziennikarka Trójki.
W Berlinie zebrano setki obrazów, rzeźb, grafik, starodruków, rękopisów, fotografii, filmów, książek. - Zarówno pracownicy warszawskiego Zamku Królewskiego, jak i pracownicy berlińskiego Martin Gropius-Bau przyznają, że to było największe logistyczne przedsięwzięcie w jakim brali udział - opowiada Rottenberg. Nie chodzi tu tylko o kruchość i konieczność ubezpieczenia bezcennych przedmiotów, ale także trudne to rozgryzienia problemy logistyczne, bo przecież "Hołd Pruski" ma wymiary niespełna 4 na 8 metrów. Jego montowanie trwało w Berlinie trzy dni.
Wystawa potrwa od 23 września b.r. do 9 stycznia 2012 r. Niestety nie będzie jej można zobaczyć w takiej formie w Polsce. - Nikt nie chce wypożyczać na osiem miesięcy tak bardzo delikatnych i cennych dzieł. Należałoby zrobić inną wystawę, być może powinniśmy coś takiego zobaczyć w Polsce. Tę samą historię widzianą oczami niemieckiego kuratora.
as/usc