Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
migracja
migrator migrator 12.02.2008

Szkoły (nie)ogólnokształcące

Jeśli plany reform w szkolnictwie nie są obliczone na pozyskanie młodych ludzi, to trudno wytłumaczyć je inaczej niż ignorancją i brakiem wyobraźni.

Jeżeli działania Ministerstwa Edukacji, kierowanego przez Katarzynę Hall, nie są politycznymi, obliczonymi na zdobycie poklasku wśród młodych ludzi, to plany reform w szkolnictwie trudno wytłumaczyć inaczej niż ignorancją i brakiem wyobraźni.

Katarzyna Hall, źr. premier.gov.pl

Według zapowiedzi Ministerstwa Edukacji, od 2009 roku uczeń szkoły średniej wiedzę ogólną będzie zdobywał tylko w pierwszym roku nauki. Później nastąpi specjalizacja - w drugiej i trzeciej klasie młody człowiek, oprócz obowiązkowego języka polskiego, matematyki i języków obcych, będzie wybierał tylko trzy przedmioty kierunkowe, czyli te, które będą mu potrzebne do zdania matury i dostania się na studia.

Ministerialni urzędnicy zapewniają, że zmiany wyjdą na dobre uczniom, którzy dzięki takim rozwiązaniom staną się prawdziwymi specjalistami w danej dziedzinie. Podobno edukacja na poziomie szkoły średniej jest w Polsce zbyt ogólna, a uczeń zdobywa wiadomości i umiejętności nie przydatne w dorosłym życiu. Abstrahując od pytania o to czy 16 letni uczeń jest gotowy do faktycznego wyboru kierunku studiów, warto zastanowić się nad długofalowymi efektami takiego systemu nauczania.

Z jaką wiedzą i rozumieniem współczesnego świata wyjdzie z liceum młody człowiek, który na przykład naukę historii i wiedzy o społeczeństwie zakończy po pierwszej klasie liceum? Już dzisiaj, według różnych sondaży, ponad 70 procent młodych ludzi nie wie na przykład, co wydarzyło się 13 XII 1981 roku. Czy o takie skutki chodzi pomysłodawcom reformy? Co z rozumieniem tak elementarnych pojęć, jak patriotyzm, ojczyzna, demokracja, czy tradycja? Gdzie miejsce dla poznania najnowszych dziejów Polski i ludzi, którzy je tworzyli? Czy to wszystko jest faktycznie niepotrzebnym balastem, który obciąża młodego człowieka? Takich pytań można by postawić tysiące. Wszystkie tak oczywiste, że trudno uwierzyć, iż nie padły w zaciszach ministerialnych gabinetów. Jeżeli jednak z jakichś powodów decydenci nie zastanowili się nad ewentualnymi skutkami swoich pomysłów to spieszę z pomocą i wyjaśnieniem elementarnych zasad edukacji na poziomie ogólnokształcącym.

Nauka w liceum nie jest tylko etapem na drodze do zdobycia indeksu na wyższą uczelnię. Tu nie chodzi o zrobienie z ucznia specjalisty w jakiejś konkretnej dziedzinie, od tego są właśnie studia. W wielu krajach, na pierwszych latach studiów studenci politechnik mają całą gamę przedmiotów humanistycznych, a ich koledzy z kierunków humanistycznych zgłębiają tajniki nauk ścisłych. I nie ma w tym nic dziwnego, gdyż budowanie warstwy inteligenckiej nie może opierać się na założeniu, że kształci się młodych ludzi wyłącznie na super specjalistów, na przykład w dziedzinie ochrony środowiska, czy silników samochodowych. Czasy, w których dzielono inteligencję na pracującą, czy techniczną na szczęście już minęły i warto o tym pamiętać planując reformę szkolnictwa. Wydaje się, że blisko 20 lat po załamaniu się komunizmu w Polsce, przyszedł już czas, by urzędnicy, a przede wszystkim politycy, zaczęli myśleć w kategoriach państwa, a nie doraźnej polityki i zdobywania poklasku. Niestety planowana przez nowy rząd reforma, może nasuwać przypuszczenia, że chodzi tu o coś więcej, niż tylko usprawnienie szkolnictwa. Nie ma wątpliwości, że pomysły MEN zostaną w dużej mierze zaakceptowane przez młodych ludzi, którzy nie będą musieli się uczyć nielubianych przedmiotów. Zapewne niejeden rodzic z ulgą przyjmie wiadomość, że jego pociecha, przyszły inżynier czy informatyk nie będzie musiał „tracić czasu” na naukę historii, czy wiedzy o społeczeństwie. Czyż nie tak zdobywa się elektorat? Jeżeli planowana reforma edukacji nie jest działaniem politycznym, to plany zmian w szkolnictwie trudno wytłumaczyć inaczej niż ignorancją i brakiem wyobraźni.

Szkoła średnia powinna młodemu człowiekowi przekazać w miarę szeroki wachlarz wiedzy i umiejętności. Dzięki temu będzie on mógł, w momencie kończenia szkoły, podjąć decyzję dotyczącą dalszej drogi życiowej, a co za tym idzie wybrać kierunek studiów zgodny ze swoimi zainteresowaniami i możliwościami intelektualnymi. Nie może być jednak tak, że pomija się fundamentalne elementy edukacji. Elementy, których się nie da zważyć i zmierzyć, imponderabilia, o których nawet nie powinno się w tym kontekście dyskutować. Jedyne, co chyba można zrobić w tej sytuacji, to zadedykować pomysłodawcom tego nieszczęsnego projektu słowa Marszałka Józefa Piłsudskiego: „Jestem wyznawcą zasady, że ten, kto nie szanuje i nie ceni swej przeszłości, nie jest godzien szacunku teraźniejszości ani prawa do przyszłości”.

Piotr Dmitrowicz