Od kilku lat Szymon Hołownia nie zwalnia tempa. Rokrocznie ukazują się jego nowe książki (w ubiegłym roku aż dwie), do tego dochodzą liczne publikacje prasowe i występy telewizyjne. W rozmowie z Olgą Mickiewicz dziennikarz śmiał się, że jest niezdiagnozowanym przykładem pracoholika: - Zdaje sobie sprawę, że to chora sytuacja, ale mam tak, że po prostu moja praca mnie kręci i mam więcej pomysłów, niż czasu na ich realizację. Nim skończę jedno, to już myślę o drugim – opowiadał.
Obecnie Hołownia jest w przededniu wydania zapisu swoich rozmów o śmierci z księdzem Grzegorzem Strzelczykiem, przeprowadzonych w programie "Gotowi na śmierć", w kanale Religia TV. W międzyczasie dziennikarz kończy swój największy, jak dotąd, życiowy projekt: – Ta książka roboczo zatytułowana jest "24 godziny chrześcijaństwa na świecie". Przez pół roku jeździłem po całym świecie i próbowałem rozmawiać z moim braćmi w wierze, od Hondurasu po Papuę Nową Gwineę . Starałem się dowiedzieć jak się mają i przy okazji wywietrzyć to straszne polskie przeświadczenie, że świat się kończy na nas – opowiadał gość audycji "Ex Magazine" .
Swoją dziennikarską przygodę Szymon Hołownia zaczął przez przypadek. W czasie nowicjatu w klasztorze dominikanów w Poznaniu został poproszony o prowadzenie kroniki. - Te moje wpisy cieszyły się dużym wzięciem, więc zaproponowali mi żebym napisał tekst do miesięcznika "W drodze". Potem przez kilka miesięcy praktykowałem w "Kurierze Porannym" w Białymstoku. Tego jak się pisze teksty uczyłem się na podstawie gazet, patrzyłem się z czego składają sie artykuły – wspominał.
Dlaczego dziennikarze zdaniem Szymona Hołowni przypominają kałuże, gdzie lubi spędzać wakacje i dlaczego nie został zakonnikiem? Dowiesz się słuchając nagrania audycji.
bch