Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
polskieradio.pl
Klaudia Hatała 14.02.2011

Po wyborach samorządowych PO w Wielkopolsce uboższa o kilkadziesiąt osób

Część odeszła sama, ale część została zmuszona. Tym drugim list wysłał sam premier. Dwa miesiące temu władze Platformy postawiły sprawę jasno: kto startował z listy konkurencyjnego komitetu wyborczego, ten musi opuścić szeregi partii - czytamy na stronie internetowej "Gazety".
Donald Tusk, premier rząduDonald Tusk, premier rządufot. PAP

W Poznaniu ten problem dotyczył samego prezydenta Ryszarda Grobelnego, wiceprezydenta Sławomira Hinca, jak i radnych (np. Mariusza Witczaka i Grzegorza Steczkowskiego). Ale buntownicy znaleźli się także m.in. w Swarzędzu, Czerwonaku i Rokietnicy. W styczniu w całym kraju rozpoczęły się czystki w szeregach partii. Decyzje o wykluczeniu zapadały nawet na szczeblu krajowym w Warszawie.

- Dostałem list podpisany osobiście przez premiera Tuska, że zostałem wykluczony z partii. Nikt nie pytał mnie o zdanie. A chętnie powiedziałbym o tym, jak tworzono listy w powiecie - mówi "Gazecie" Marcin Lis, b. szef struktur Platformy w Swarzędzu, który wystartował w wyborach na burmistrza z własnym komitetem. Zrobił wynik lepszy niż kandydaci PO i PiS. - W Platformie liczy się teraz tylko walka o stołki. Tam nie ma mowy o realizowaniu programu. Ale już w tym roku Platforma przekona się, że taka polityka to droga donikąd - podsumowuje Lis, który zasilił szeregi PJN.

O ilu członków jest uboższa Platforma po wyborach samorządowych? - Z moich wyliczeń wynika, że w samym Poznaniu i powiecie problem dotyczy ok. 50 osób. Część rezygnowała sama, część została wykluczona - mówi w rozmowie z "Gazetą" jeden z byłych członków PO w powiecie poznańskim.

Jedyna liczba odejść z PO, jaką usłyszeliśmy w biurze zarządu partii, to 25 osób. Ale nikt nie chciał jej podać pod nazwiskiem. - Nie dziwię się, bo to znacznie zaniżona liczba - mówi rozmówca "Gazety".

Pewne jest, że zdecydowana większość została z PO wyrzucona przez zarząd krajowy partii. To oznacza, że według statutu, jeśliby chcieli ponownie wstąpić do Platformy, muszą czekać co najmniej trzy lata. Kto jednak zrezygnował sam, może niemal natychmiast wrócić do PO. Wystarczy tylko opłacić składki.

gazeta.pl/kh