Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
PAP
Katarzyna Karaś 13.12.2012

Tusk: 13 grudnia był dla mnie końcem świata

Premier Donald Tusk powiedział, że w tym czasie oboje z żoną pracowali w Solidarności. Po wprowadzeniu stanu wojennego stracili wynajmowany pokój.
Donald TuskDonald TuskKPRM

Premier wspomina, że 13 grudnia 1981 roku zaczął się dla niego tak naprawdę 12 grudnia wieczorem, gdy był w Stoczni Gdańskiej i jako solidarnościowy dziennikarz robił relacje z posiedzenia władz NSZZ "Solidarność".
- Koło północy Lech Wałęsa powiedział do zebranych: "słuchajcie czuję, że i tak to wszystko nie ma już znaczenia, i tak już nam strzelili gola". Docierały do nas informacje o jakichś zatrzymaniach i aresztowaniach, ale nikt jakoś na serio nie przejął się tym zdaniem Wałęsy, chociaż okazało się wyjątkowo przenikliwe - mówi premier.
Zobacz serwis specjalny: STAN WOJENNY>>>
Następnego dnia rano - jak opowiada Tusk - "tak jak wszyscy Polacy, dowiedziałem się, że wybuchła wojna, wojna komunistycznego rządu, komunistycznych władz, z własnym narodem". Premier przyznaje, że dla niego "był to też w jakimś sensie koniec świata". Oboje z żoną pracowali wówczas w Solidarności, stracili wynajmowany pokój, "bo gospodarz chyba nie chciał mieć kłopotów" i dowiedzieli się, że urodzi im się pierwsze dziecko.
- Przed nami były długie lata takie dość ciężkie, jak dla całego naszego pokolenia, trochę bez pracy, trochę pracy fizycznej, sprzedawałem wiele miesięcy bułki w tunelu dworcowym w Gdańsku, żeby utrzymać naszą powiększającą się rodzinę - opowiada Tusk.

"To miało głęboki sens"
Premier przyznaje, że kiedy teraz przypomina sobie "obrazy tej niedużej grupy stoczniowców i studentów w stoczni, kiedy atakuje milicja i wojsko, to wydawałoby się, że ten opór, te gesty heroiczne, to poświęcenie nie miało większego sensu, bo przecież no niby przegraliśmy 13 grudnia tę wojnę o Polskę solidarną".
- Ale to jednak miało głęboki sens, jak na to patrzymy z dzisiejszej perspektywy. Ta droga miała głęboki sens i tak naprawdę (...) doprowadziła, a to nieczęste w naszej historii, do szczęśliwego, niełatwego oczywiście, ale szczęśliwego zakończenia - uważa premier.
Szef rządu podkreśla, że ma nadzieję, iż ta lekcja, "żeby już nigdy Polak do Polaka nie celował z karabinu, nie wymierzał mu ciosu pałką, żeby mu nie odbierał nigdy nadziei na całe życie, że ta lekcja jakby z 13 grudnia jest dla nas wszystkich najważniejsza".
Zobacz galerię: DZIEŃ NA ZDJĘCIACH>>>
PAP, kk

''