Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
Trójka
Michał Przerwa 18.06.2014

O wulgarności polityków. "Taki język dodaje animuszu, to rodzaj szyfru"

Rozmowy z udziałem polityków wstrząsnęły opinią publiczną. Przede wszystkim treścią, ale również formą. Wiele osób może być zaskoczonych wulgarnością prominentnych funkcjonariuszy państwa. Ocena osób, planów rządowych i zjawisk gospodarczych została dokonana za pomocą ostrych słów. Czy wszystkim nam zdarza się nadużywać przekleństw?
Posiedzenie SejmuPosiedzenie SejmuRafał Zambrzycki/sejm.gov.pl

Zdaniem prof. Mirosława Bańko - językoznawcy, leksykografa z Uniwersytetu Warszawskiego - można odnieść wrażenie, że wulgaryzmy mają nieskończenie wiele funkcji. - Mówimy o zaledwie kilku rdzeniach, które na wiele sposobów są przetwarzane przez dodawanie przyrostków, przedrostków, itd. Powstaje wrażenie, że w ten sposób wszystko da się powiedzieć i niektórzy wszystko za ich pomocą wyrażają - wyjaśnia.

AFERA TAŚMOWA W POLSKIM RZĄDZIE - czytaj więcej >>>
Naukowiec dodaje, że miejsce wulgaryzmów jest w języku prywatnym. - Nie bądźmy świętoszkami, nie udawajmy, że ludzie między sobą wyrazów wulgarnych nie używają. Ważne, żeby robili to nie na ulicy, nie w autobusie i nie w mediach - twierdzi.

Według gościa Kuby Strzyczkowskiego wulgaryzmy służą do kreowania wizerunku. - Wydaje się, że są używane bez potrzeby, jako rodzaj słownej waty. Jeśli ktoś ich używa, podobnie jak ostatnio dwaj bohaterowie mediów, to chce się zaprezentować jako twardziel. Język pełni także funkcję identyfikatora przynależności grupowej - mówi.

Afera taśmowa: "dymisje w rządzie odwloką kwestię wyjaśnienia sprawy" >>>

Profesor Bańko opowiada, że jedne słowa tracą swoją moc i dobitność, inne ich nabierają. - Jeśli spojrzeć do słownika etymologicznego, to można się przekonać, że najłagodniejszy dziś czteroliterowiec na literę "d", kiedyś był wyrazem zupełnie niewulgarnym, spokrewnionym z dziuplą - dodaje.

Według dr Mirosława Pęczaka - kulturoznawcy z Uniwersytetu Warszawskiego - jest język, którym się posługujemy publicznie i język prywatny. - Niby wszyscy wiemy, że w domu czy wśród przyjaciół  to można różnie, a jak jesteśmy w przestrzeni publicznej to trzeba odpowiednio - mówi.

Gość audycji "Za, a nawet przeciw" przywołuje przykład ujawnionej przez tygodnik "Wprost" rozmowy między Markiem Belką a Bartłomiejem Sienkiewiczem. - W tym przypadku dochodzi do czegoś, co można nazwać dysonansem poznawczym. Polityków znamy od strony hiperoficjalnej. Oni pilnują pewnego standardu językowego - twierdzi.

Dlaczego ludzie używają takiego języka? - Bo dodaje animuszu, ale także w jakiś sposób nas definiuje. Wulgaryzmy służą podtrzymaniu komitywy. To jest sygnał, że jesteśmy "zblatowani". Są rodzajem pewnego szyfru, który czyni z grupy rozmawiających jedno towarzystwo czy wręcz jeden "zakon" - opowiada.

Więcej dyskusji z cyklu "Za, a nawet przeciw" znajdą Państwo tutaj >>>

W dyskusji z udziałem słuchaczy wzięli także udział: Krzysztof Daukszewicz (satyryk), Katarzyna Popiołek (Szkoła Wyższa Psychologii w Katowicach), kapitan Roman Paszke (żeglarz), Karol Okrasa (kucharz).

Do słuchania audycji "Za, a nawet przeciw" zapraszamy od poniedziałku do czwartku między 12.00 a 13.00.

(mp/mk)

Poniżej prezentujemy wyniki sondy, która w trakcie audycji przeprowadzona została wśród internautów.